Four

479 16 20
                                    

Moja przyjaciółka wciągnęła z ust łyżeczkę i wskazała jej końcem na ekran komputera.

– Samolot jest o jedenastej trzydzieści– wrzuciła łyżeczkę do kubeczka z jogurtem– Ty będziesz tam trzy godziny wcześniej, więc nie powinno być problemu z odebraniem twojej matki.

Ricky miała niesamowity dryg do planowania akcji. Tym razem pomagała mi w przetransportowaniu mojej mamy z Nowego Yorku.

Ustaliłyśmy z nią, że spotkamy się na lotnisku w Portland w stanie Oregon, a stamtąd polecimy razem do Inglewood. Mama uparła się, że chce najpierw jechać do Oregonu, by zobaczyć się z babcią. Nie widziały się odkąd moja mama wyszła za ojca, czyli od ponad dwudziestu lat. On sam nie miał pojęcia, że matka zamierza uciec i tak miało pozostać. Rzecz jasna spodziewałyśmy się różnych komplikacji, ale jak wiadomo, nie wszystko da się przewidzieć.

Wrzuciłam sobie do ust kolejnego chrupka i oparłam brodę na dłoni.

– Myślisz, że nam się uda? – spytałam, wpatrując się w wyświetlony na monitorze rozkład lotów. Być może trochę panikowałam, ale miałam wątpliwości czy wszystko wypali.

– Jeśli nie wybuchnie żadna wojna, ani broń nuklearna to tak– poklepała mnie po ramieniu. Nigdy nie była dobra w pocieszaniu czy dodawaniu otuchy, ale zawsze była obecna kiedy jej potrzebowałam i za to byłam jej naprawdę wdzięczna. Mimo, że znałyśmy się dopiero dwa lata to stała mi się bardzo bliska i ufałam jej jak nikomu innemu.

Uśmiechnęłam się słabo.

– Obejrzymy coś? – zaproponowałam.

– Jeszcze się pytasz?– zaśmiała się i pognała w stronę salonu, a Skarpeta, która leżała pod stołem podążyła za nią.

– Nadal nie mogę uwierzyć, że teraz mieszkam z tobą– krzyknęła, gdy wyrzucałam do kosza opakowanie po cheetosach i kubeczek po jogurcie.

Kilka dni temu zaproponowałam jej przeprowadzkę, kiedy po raz kolejny pojawiła się w moim domu po kłótni rodziców. Zaproszenie przyjęła z wielkim entuzjazmem i już dwa dni potem pojawiła się z walizkami pod moimi drzwiami. Okazało się, że jej rodzice nie mieli nic przeciwko temu, by ich córka się wyniosła.

Wyciągnęłam z narożnej szafki paczkę kwaśnych żelków, które obie uwielbiałyśmy i powędrowałam na kanapę.

W telewizji leciała właśnie pierwsza część szybkich i wściekłych, czyli ukochany film mojej przyjaciółki. Z entuzjazmem przyłączyłam się do oglądania.

– O ty, szujo! – krzyknęła Ricky, rzucając żelkiem w ekran. Miała szczęście, że nie trafiła, bo inaczej kazałabym jej to czyścić. Pies zawtórował jej szczeknięciem. Skarpeta, z nieznanych dla mnie powodów, bardzo polubiła Ricky i miała zwyczaj przybiegania za każdym razem, kiedy moja przyjaciółka włączała telewizor.

Podciągnęłam nogawki moich ulubionych dresów i rozpuściłam włosy, bo od gumki zaczynała mnie boleć głowa. Przeczesałam loki palcami i odchyliłam głowę.

Od walki minął prawie tydzień i prawdę mówiąc nadal mnie wszystko bolało. Na policzku miałam potworny strup, a na ciele pożółkłe już siniaki. Dzień po walce praktycznie nie potrafiłam się podnieść. Wiadomość do Price'a wysłałam, a i owszem, ale była to jedynie chwila słabości, więc natychmiast ją usunęłam i miałam nadzieję, że nie zdążył jej odczytać.

Co mnie podkusiło żeby wleźć do tego samochodu, do teraz nie mam pojęcia. Może było to chwilowe zaćmienie umysłowe, może panika, albo nagły zanik mózgu wywołany nadmiernym stresem. Nie wiem. Wiem natomiast, że była to najgłupsza rzecz jaką mogłam w tym momencie zrobić. Byłabym o wiele spokojniejsza gdybym pozostała w błogiej nieświadomości co do posiadanych przez Price'a informacji na temat mojego miejsca zamieszkania. Naprawdę wolałabym nie zdawać sobie sprawy z tego, że wie gdzie mieszkam i w każdym momencie może pojawić się pod moimi drzwiami.

Darkness Awaits UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz