Nine

395 16 17
                                    

Kiedyś w moim życiu nie było miejsca na pomyłki. Błędy były czymś niewybaczalnym. Jednak w tym miejscu wszystko się zmieniło. Każda decyzja, nawet jeżeli całkowcie nieodpowiednia, stanowiła po prostu kolejną część mojego życia i niewiele w nim zmieniała. Albo tak mi się przynajmniej wydawało.

Od dobrych parunastu minut wpatrywałam się w sufit i rozmyślałam. Nie miałam pojęcia czego się spodziewałam. Przecież nie sądziłam chyba, że moja najlepsza przyjaciółka poznała Price'a gdzieś w jakiejś przytulnej, pachnącej lawendą kawiarni. Byłoby to całkowicie absurdalne. A jednak byłam zaskoczona tym, że Ricky, osoba w moim mniemaniu uczciwa i raczej nie łamiąca prawa, ma powiązania z wyścigami. Z tego co słyszałam na ulicach LA codziennie odbywały się tego rodzaju imprezy. Ludzie to uwielbiali, podobnie zresztą jak wszystkie inne nielegalne rzeczy. W naszym szarym świecie każdy szuka choć odrobiny andrenaliny, czegoś co nieco zmieni lub urozmaici zwykłe zajęcia. Bo przecież nie przeżyje się wielkich emocji parząc poranną kawę, no chyba, że ekspres postanowi przeciec albo wybuchnąć. Położyłam sobie dłoń na czole i przymknęłam oczy. Gdy weszłam wczoraj do domu dziewczyna już tam była. Tak naprawdę podczas rozmowy z Blackiem i jazdy samochodem ani razu o niej nie pomyślałam i miałam teraz wyrzuty sumienia. Gdyby tam została to nie miałaby jak wrócić. A ja zostawiłam tam swoje auto, więc nie mogłabym po nią pojechać. Nie zareagowałam, gdy odezwał się dzwonek budzika. Ricky miała mnie dzisiaj zawieźć na lotnisko dopiero o dziewiątej, ale z racji tego, że zapodziałam samochód to musiałyśmy najpierw po niego pojechać. Gdy budzik zapiszczał kolejny raz sięgnęłam i uderzyłam palcem w ekran telefonu. Dźwięk gwałtownie umilkł i poczułam ulgę. Naprawdę to piszczenie było nieprzyjemne. Podniosłam się z posłania i poszłam obudzić Ricky. Na korytarzu potknęłam się o Skarpetę i byłam zmuszona ją wygłaskać. Biedne zwierze potrzebowało czułości. Gdy wreszcie udało mi się dotrzeć do pokoju przyjaciółki, dziewczyna jak zwykle spała rozłożona na całej długości łóżka z otwartymi ustami i z jedną nogą na ziemi. Podeszłam do okna i energicznym ruchem odsłoniłam zasłony. Czarnowłosa tylko mruknęła coś pod nosem. Uśmiechnęłam się chytrze i postanowiłam zmienić taktykę. Skierowałam swoje kroki do łazienki i napełniłam wodą wiadro. Po cichu zaczęłam się skradać w stronę pokoju. Starałam się uchylić drzwi tak żeby nie zaskrzypiały, ale nie miałam takiego szczęścia. Rozległ się głośny pisk drzwi, a zaraz po nim mój, gdy zza drzwi wyskoczyła Ricky, pochwyciła wiadro i wylała na mnie jego zawartość.

– Ricky! – krzyknęłam oburzona. – To miałaś być ty!

– Wybacz Raven– wykrztusiła ze śmiechem. – Nie zauważyłam cię.

Pokazałam jej język i wróciłam do łazienki po szmatę, żeby zebrać wodę z podłogi, zanim zniszczą się panele.

Gdy uporałam się z problemem było już odrobinę późno, więc pobiegłam do pokoju i przebrałam się w pośpiechu. Ricky pomogła mi zakryć makijażem pamiątki po wczorajszej nocy. Zjadłyśmy w ciszy śniadanie i wsiadłyśmy do auta.

– To najpierw po twój samochód. Masz kluczyki? – upewniła się moja przyjaciółka, zapalając silnik swojego auta. Skinęłam głową, odrobinę nerwowo zaciskając palce na materiale dresów. Byłam zestresowana. Po pierwsze, dlatego, że za parę godzin miałam odbyć swój pierwszy lot samolotem, a po drugie, bo nie wiedziałam w jakim stanie zastanę swoje auto. Pozostawiłam je w końcu w dość podejrzanej okolicy, w miejscu, w którym raczej nie kręcą się gliny.

Wcisnęłam głowę w zagłówek i wlepiłam wzrok w okno, starając się skupić na tym, że już niedługo będę mogła znowu zobaczyć mamę, poczuć jej zapach, przytulić i usłyszeć jej głos. Bardzo za nią tęskniłam, chociaż odkąd opuściłam dom starałam się o tym nie myśleć zbyt dużo. Nie mogłam popadać w przesadę. Przecież nie zawsze będę blisko niej. Kiedyś będziemy zmuszone żyć osobno i będę musiała to znieść.

Darkness Awaits UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz