Rozdział dwudziesty szósty

200 21 6
                                    

Annie nie lubiła komplikacji ani utrudnień. Nie lubiła też, kiedy cokolwiek działo się bez powodu. W jej dzieciństwie już wystarczająco dużo rzeczy nie miało swoich przyczyn i wszystkie wpłynęły negatywnie na nią i na jej teraźniejsze życie. Być może właśnie dlatego zawsze potrzebowała czuć się pewnie i nie przepadała za niespodziankami. Starała się organizować sobie wszystko, nigdy nie musieć polegać na innych i po prostu mieć wszystko w swoim życiu pod kontrolą. Co prawda projekt wymiany nieco utrudniał jej porządkowanie swojego życia samemu, ale wzięła w nim udział ze względu na kuzyna, jego plany oraz obietnicę, iż dla niej odnajdzie Bertholda i Reinera. Mimo wszystko podczas minionych czterech miesięcy udawało jej się utrzymać pewne rutyny i poczucie kontroli – do dzisiaj, kiedy niespodziewanie została zmuszona do opuszczenia sali lekcyjnej i ku zdziwieniu wszystkich uczniów klasy francuskiej wezwana do dyrektora.

Cała ta sytuacja niesamowicie ją skonfundowała i zezłościła. Jasne, Annie generalnie nie umiała do końca panować nad swoimi emocjami i choć rzadko je pokazywała, akurat gniew należał do tych, których się nie wstydziła. Jean spojrzał na nią zainteresowany, kiedy wychodziła z klasy z zaciśniętymi zębami.

Kiedy podeszła pod drzwi prowadzące do gabinetu dyrektora, jej serce na moment stanęło. Przez wejściem do pomieszczenia znajdowali się jeszcze Reiner i Berthold, a chwilę po niej obok pojawił się także zmartwiony Oluo. Leonhart z każdą sekundą coraz mniej lubił tę sytuację i podejrzewała najgorsze. Jeszcze bardziej przejęty zdawała się być Bozado, który choć niknął w oczach już od dawna, dzisiaj wyglądał jeszcze gorzej niż wcześniej, stał podkulony, a trzęsące się dłonie schował do kieszeni bluzy. Gdy do czwórki licealistów podszedł jeszcze idący pewnym krokiem Sawney, nastolatkowie popatrzyli na niego krytycznym wzrokiem, na co jego wielki, ironiczny uśmiech zrzedł.

- No co jest? – zapytał blondyn zmieszany. Francuzka zgromiła go spojrzeniem. Cóż, była prawie pewna, że często odwiedzał gabinet dyrektora, ale nie mogła uwierzyć, iż widok ich wszystkich przed nim wcale go nie zastanowił. – Co tak stoicie z paskudnymi minami?

- A jak myślisz, dlaczego tu jesteśmy? – mruknął poirytowany Reiner, krzyżując ręce na piersi. Sawney podrapał się po głowie, po czym z jego ust wydobył się chichot.

- Nam jakoś nie jest do śmiechu – dodał poważnie Berthold. Annie zauważyła, jak podobnie do Oluo zachowywał się w tym momencie. Obydwaj wpatrywali się martwo w jeden punkt i odpowiadali lakonicznie bądź wcale.

- Przecież i tak niczego nam nie udowodnią – powiedział Sawney. Blondynka spojrzała na niego i gdzieś głęboko w jego oczach dostrzegła jednak nutę niedowierzania. Przestraszony, bezmózgi wspólnik, który zwykle przecież szczycił się swoją niewzruszoną postawą, napawał ją pewnego rodzaju satysfakcją. Westchnęła.

Choć właściwie nikt się tego nie spodziewał, ani nawet nie oczekiwał żadnego ruchu z jej strony, to właśnie Leonhart otworzyła drzwi do gabinetu. Dyrektor siedział na swoim krześle ze skwaszoną miną, ale Francuzka od razu zobaczyła cień determinacji na jego twarzy. Oluo chyba zbladł jeszcze bardziej, o ile w ogóle było to możliwe, a Hoovar przełknął głośno ślinę, co wcale nie dodało grupie licealistów pewności siebie.

Annie dotąd nigdy nie widziała tego pomieszczenia. Nie powodowała problemów wychowawczych w szkole, więc nie istniały powody, dla których musiałaby przesiadywać u przedstawiciela rady oświaty. Mimo tego zdziwiła ją liczba krzeseł w gabinecie – poza siedzeniem dla dyrektora w pokoju znajdowało się jeszcze pięć innych krzeseł, tak jakby wszystkie zostały przygotowane właśnie dla nich. Zdziwienie na twarzy Sawney'a tylko utwierdziło ją w przekonaniu, iż coś jest nie tak. I nawet domyślała się co.

Kto mógł ich wydać? Sama przecież milczała jak grób, a nawet gdyby tak nie było, to niewiele wiedziała o całej akcji z dokumentami. Tak naprawdę skupiała się raczej na Erenie, co nie do końca jej wyszło, na samej sobie i na Zeke'u. Sprawowała funkcję łącznika, a nie czynnego organizatora planu zdobywania tajnych akt. Reiner na pewno nie mógł pisnąć ani słówka, tak samo jak Oluo. Stan psychiczny Niemca raczej niespecjalnie mu na to pozwalał, a Braun był zbyt oddany sprawie, aby chcieć lub móc nieumyślnie ją zepsuć. Bozado za to teoretycznie był do tego zdolny, ale teraz jego oderwanie od rzeczywistości chyba osiągnęło swoje apogeum, więc Annie nie miała nawet pewności, czy chłopak jakkolwiek kontaktował. Wyglądał, jakby żył w swoim świecie i nie do końca zdawał sobie sprawę z aktualnych wydarzeń. Jakby w Berlinie został tylko ciałem, a nie duchem. Co innego Sawney, który miał się świetnie i był na tyle durny, aby przez przypadek wszystko wypaplać. Ale czy ktoś by mu uwierzył? Blondyn nie wydawał się być wiarygodną osobą, często kłamał i zmyślał, poza tym nie mógł zbytnio pochwalić się inteligencją, więc czy ktokolwiek potraktowałby poważnie jego przyznawanie się do winy? Jedynym podejrzanym pozostawał więc Berthold, który i tak ze swoją małomównością nie wydawał się być odpowiedzialny za wsypanie licealistów przed dyrekcją.

WymianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz