Budziłam się pomału. Pomału i boleśnie. I właśnie ten ból w pełni przywrócił mi świadomość. Ze zdwojoną siłą wróciły wspomnienia minionego wieczoru i nocy. Czy było mi wstyd? Niesamowicie. Ja, zawsze taka odpowiedzialna i spokojna... Nest stanowczo źle na mnie wpływało. Uzewnętrzniało wszystkie moje najgorsze cechy. Z resztą to już teraz nie miało znaczenia. Zdawałam sobie sprawę, że przyjdzie mi zapłacić wysoką cenę za moje wczorajsze wybryki. To ponure spojrzenie Tropiciela... Z westchnieniem podniosłam się z łóżka i powlokłam do łazienki. Niestety widok w lustrze nie napawał optymizmem. Ja pierdziele... bokser schodzący z ringu wygląda lepiej!!! Toaleta nie zajęła mi zbyt wiele czasu, za to bólu co niemiara. Chyba nie do końca udało mi się zdezynfekować rany, bo moje ciało było w opłakanym stanie, a szczególnie twarz i dłonie. No trudno. Nie odważyłam się na użycie spirytusu, a innych środków nie miałam. >> A czy to ważne jak będziesz wyglądała, skoro zaraz urwą ci łeb przy samej dupie? <<
- Nie. Nie ma znaczenia.
Jednakże na wykonanie „wyroku" przyszło mi nieco poczekać. Pierwszą osobą, którą było mi dane zobaczyć była Martha.
- Proszę.- wymamrotałam z wysiłkiem. Twarz nie dosyć, że obolała to jeszcze zaczynała mi drętwieć.
- Moja droga przyniosłam ci śniada... - słowa urwały się, a twarz wampirzycy zastygła w niedowierzaniu.- Dziecko moje! Co ci się stało?!
Współczucie i troska w głosie wampirzycy były balsamem nie tylko na moje obolałe ciało, ale przede wszystkim na moją zbolałą duszę. Do oczu napłynęły mi łzy, a ramionami wstrząsnął szloch.
- Narozrabiałam wczoraj Martho...- wydukałam między jednym a drugim spazmem.- Ukarzą mnie za to na pewno...
- Kara karą, ale nikt tak nie powinien cierpieć!- głos korpulentnej wampirzycy nabrał ostrych tonów.- Na razie nie ruszaj śniadania, a ja zaraz kogoś tu przyślę, żeby zobaczył te twoje rany!
Po wyjściu kobiety próbowałam ogarnąć się. Było mi wstyd za to, że rozkleiłam się jak małe dziecko. Nie ważne kto miał do mnie przyjść, nie chciałam, żeby zobaczył mnie w takim stanie.
Nie musiałam długo czekać na mojego gościa. Gdy w drzwiach stanęła Lena, uśmiechnęłam się do niej blado. Prawie, bo uśmiech wyglądał raczej na grymas bólu, co wyraźnie zobaczyłam w oczach młodej wampirzycy.
- Dlaczego wcześniej nie dałaś znać?- głos dziewczyny zabrzmiał wyrzutem- Wystarczyło powiedzieć Zakowi, że potrzebujesz pomocy!
I w ten sposób dowiedziałam się, że moja wczorajsza eskapada nie jest tajemnicą w twierdzy. Przezornie przemilczałam słowa Leny w zamian bez protestu poddając się jej zabiegom. Dotyk wampirzycy był bardzo delikatny, a ja z bliska mogłam się przyglądnąć twarzy dziewczyny. Była śliczna. Nawet teraz gdy w skupieniu marszczyła czoło. Wręcz kremową cerę otaczały cudne, czarne loki i gdyby nie te loki, mogłabym przysiąc, że mam przed sobą Kate, albo Elizabeth.
- Co to za paskudztwo?-wyszeptałam z obrzydzeniem.- Cuchnie jak padlina...
- Nie chcesz wiedzieć. - słysząc to poczułam jak ogarnia mnie panika, a Lena widząc co się dzieje, szybko dodała.- Żartowałam! Maść zawiera same sprawdzone składniki!
- Na przykład noga nietoperza, czy oko żaby?- nie mogłam się oprzeć pokusie żeby tego nie powiedzieć.
- Niestety muszę cię rozczarować, ale nie jestem wiedźmą tylko zwykłą wampirzycą.
Taaa jasne. Tak jakby wampiry były czymś zwyczajnym!
Ta wymiana zdań spowodowała, że przez chwilę poczułam ulgę, a napięcie opadło. Niestety tylko przez moment, gdyż następne słowa dziewczyny nie wróżyły dla mnie niczego dobrego.
CZYTASZ
Konflikt 14.
VampireŚwiat pochłonięty Cichą Wojną. Dwie potężne organizacje walczące o dominację. Dwa odrębne światy próbujące żyć normalnie. Jedna zagubiona dziewczyna szukająca miejsca w tym podzielonym świecie... Zapraszam