-Potrzebuję liść mandragory. -Powiedziałam a gryfon podniósł zaskoczony brwi.
-Słucham? -Powiedział niepewnie.
-Skąd go wzięliście James? Na prawdę muszę go mieć.
-Ellie, ale wiesz, że to jest niebezpieczne? Przemiana może się nie udać i już na zawsze możesz zostać w połowie zwierzęciem.
-Wiem, dokładnie przestudiowałam każde zdanie na ten temat. Potrzebuję tego James. Na prawdę. -Powiedziałam błagalnie a chłopak westchnął ciężko.
-Pełnia jest za trzy dni załatwisz go dla mnie?
-Załatwię, ale mam warunek...
-Jaki? -Zapytałam.
-Dasz sobie w tym pomóc. -Powiedział a ja skinęłam głową.
-Ale ani słowa... Wiesz komu...
-Nie martw się. Nic mu nie powiem. -Uśmiechnął się.
-Remusowi też nic nie mów, ostatnio za bardzo wciska nos w moje sprawy.
-Nie ma problemu. -Powiedział a ja skinęłam głową i odwróciłam się by odejść.
-Ellie... -Zatrzymał mnie.
-Tak? -Odwróciłam się spoglądając na niego.
-W sumie... Nigdy nie pogratulowałem ci tamtego meczu dałaś czadu. -Uśmiechnął się niepewnie a ja tylko wzruszyłam ramionami.
-Słyszałem, że zawalasz treningi. -Dodał a ja wywróciłam oczami.
-I co teraz ty zaczniesz mi matkować? -Zapytałam splatając ręce na piersiach.
-Nie. Jasne że nie, po prostu masz talent i szkoda by było go marnować. -Powiedział a ja uniosłam brwi.
-Cyba już pójdę. -Powiedział i odszedł a ja poszłam w swoją stronę.
***
Siedziałam na błoniach, po raz kolejny czytając książkę. Znałam ją już prawie na pamięć, ale wolałam mieć pewność, że wszystko dobrze zrozumiałam. Cały proces zostania animagiem wydawał się strasznie pokręcony, ale najbardziej przerażała mnie pierwsza część. Musiałam przez cały miesiąc, zaczynając od pełni księżyca i kończąc w kolejną pełnie, nieprzerwanie trzymać w ustach liść mandragory. Wydawało mi się to ohydne by przez tyle czasu mieć coś w ustach. Nie potrafiłam wyobrazić sobie jedzenia czy mycia zębów z liściem między zębami by przypadkiem nie połknąć najważniejszej części całego tego zadania.
Dziś była pełnia a James się nie odzywał i zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam, że go o to poprosiłam. Dobrze wiedziałam jaki jest Potter. Po pierwsze mógł mnie olać i nie załatwić mi liścia a czekanie kolejny miesiąc mi nie pasowało... A po drugie mógł mnie wydać i spieprzyć cały mój plan. Byłam zła, że zdałam się na gryfona. Zatrzasnęłam książkę i wstałam zła ale nim się odwróciłam kierując w stronę zamku usłyszałam jego głos.
-Hej Ell. -Spojrzałam na niego. Wyglądał na zmęczonego.
-Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej. -Powiedziałam patrząc na podkrążone oczy.
-Nie wyspałem się. Mam problem, ale jakoś go ogarnę. Mam coś dla ciebie. -Powiedział i wyciągnął białą chusteczkę z wyszytymi na czerwono inicjałami J.P. Wzięłam ją i schowałam do kieszeni spodni.
-Gdy wzejdzie księżyc musisz go...
-Wiem James. Wsadzić do buzi i nie wyciągać do kolejnej pełni. -Przerwałam mu. Chłopak tylko skinął głową.
CZYTASZ
ℐꋊ𝕟𐌀 [Era Huncwotów]
FanfictionEleanor zawsze wpajano, że czystość krwi jest święta, że najlepsi czarodzieje są w Slytherinie. A co się stanie z dziewczynką gdy trafi nie do tego domu do którego powinna? Czy znajdzie przyjaciół którzy będą potrafili podnieść ją na duchu? ...