- Ray, oddychaj. James sobie poradzi. – rozbrzmiał delikatny głos dziewczyny.
- Ale on nie ma sobie z tym radzić. Do tej sytuacji nie powinno było dojść. – syknął chłopak w odpowiedzi. Po charakterystycznym dla niego, lekko rozbawionym tonie, nie było śladu.
- Wiem to. Ale teraz nie możemy już nic zrobić – przerwała sfrustrowana – oprócz wspierania go.
- Nieprawda. Możemy się dowiedzieć kto to zrobił – powiedział, a jego głos wzmocniła nowa fala wściekłości, sprawnie rozchodząca się po jego ciele.
- Mówiłam ci już, nie mam zielonego pojęcia kto prowadzi tą przeklętą kolumnę! A Kimberly na pewno mi nie powie, a już na pewno nie w tych okolicznościach. – Natalie nie chciała się kłócić, niestety nie wiedziała jak dotrzeć do chłopaka. Żadne jej słowa nie miały w sobie tyle mocy, by go uspokoić.
- Jasne. – Chłopak wzniósł oczy ku niebu. – Zachowujesz się jakbyś naprawdę nie chciała się dowiedzieć... I wreszcie pomóc. – dodał wściekle. Jadowite słowa zabolały, szczególnie, iż Natalie kompletnie się ich nie spodziewała.
- Oczywiście, że chce pomóc! Nie wiem tylko, czemu nie potrafisz zrozumieć, że nie tędy droga!
- Ha! Niby taka dobrotliwa i empatyczna, a nawet nie widzisz, że tu potrzebna jest sprawiedliwość! Kto wie, może to ty to napisałaś albo komuś powiedziałaś? I ta osoba napisała to...to...ugh. – Wściekłość plątała Ray'owi język, co tylko denerwowało go jeszcze bardziej. Nie zważał na własne słowa. Ledwo sformułował myśl, a ta już wylatywała z jego ust. Zaślepiony emocjami nie zauważył zmiany w Natalie.
- Słucham? – jej głos zatrząsł się niebezpiecznie. Ray przestał energicznie chodzić w te i we w tę i nareszcie spojrzał na Lennox. Świadomość tego, co powiedział przedostała się wreszcie przez bariery złości, do jego umysłu.
- To znaczy... - wplótł dłonie w swoje włosy w niedelikatnym geście – Tylko ty, Rose i ja wiedzieliśmy – dokończył już ciszej.
Natalie pokręciła głową.
- To nie znaczy, że możesz mnie tak po prostu oskarżać. Nic mnie nie obchodzi, że to „prawdopodobne", znasz mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć czy byłabym zdolna zrobić coś takiego. – powiedziała lodowatym tonem i po prostu odeszła.
Lily Luna Potter, która ukrywała się za ścianą wcale nie czuła się źle z tym, że podsłuchiwała te dwójkę. Dbała przede wszystkim o to, że nikt nie wiedział, iż to wszystko zaczęło się od niej. Poczucie winy jeszcze jej nie dosięgnęło. Może dlatego, że nawet nie spojrzała na swojego brata, odkąd przeczytał jej artykuł.
Prawda była taka, że Lily nie wiedziała co robić. Cały ten tekst napisała w złości. Był to jej nawyk, pisanie o wszystkim, co ją frustrowało. Ludzie lubili czytać te wszystkie lekko złośliwe artykuły, które z siebie wypluwała. Taki był jej styl. Ale większość jej tekstów pisanych gdy coś ją rozzłościło, nie trafiało do gazetki. Jednak poczucie zdrady połączone z naciskiem ze strony Kimberly... tak po prostu wyszło. I na razie była wciąż zbyt wściekła, by żałować. I zbyt przejęta strachem. Powoli dochodziła do wniosku, że to wszystko jeszcze obróci się przeciwko niej. Że z tej sytuacji nie ma jednak prostego i bezbolesnego wyjścia.
...
- Woah – Westchnienie wydobyło się z ust Scorpiusa.
Rose powoli opuściła różdżkę.
Teraz oboje ostrożnie zbliżyli się do stolika, na którym leżała strona z ówcześnie ocenzurowanym artykułem. Zgodnie wypuścili powietrze z płuc.
CZYTASZ
Smocze Przeznaczenie
FanfictionKto nie lubi historii, w których nic nie jest do końca jasne? W których bohaterowie chcą po prostu przejść spokojnie przez życie, ale coś zawsze musi im przeszkodzić? I w których nic nie dzieje się bez przyczyny? Cóż, oto właśnie taka historia. Peł...