Trudno wstać z uśmiechem, gdy pierwszą rzeczą na którą zwraca się uwagę jest deszcz lejący się z nieba zaraz za oknem. Dlatego zapewne na twarzy Samanthy już od piątej rano znajdował się tylko wyraz determinacji. Stres powoli zaciskał dłoń na jej żołądku. (Humoru nie poprawiła jej nawet Milky, która wyglądała wyjątkowo uroczo, śpiąc zwinięta w kulkę.) Dlatego Wood rozpoczęła swój dzień przebieżką truchtem po błoniach, rozciąganiem i pożywnym śniadaniem. Nie była przerażona i daleko było jej do tego, ale lekkie zdenerwowanie jej nie opuszczało. Do tego pluła sobie w brodę, za to, że pozwoliła sobie zgrywać pewną siebie przed Albusem. To znaczyło, że dziś będzie musiała to kontynuować i wdawać się w jego potyczki słowne. A nie miała na to ochoty. Tak właściwie lepiej poczułaby się, gdyby Al po prostu życzyłby jej powodzenia, zaczęliby mecz i stałoby się to, co miałoby się stać. Bo szczerze, werdykt meczu był nie do odgadnięcia. Drużyny Slytherinu i Hufflepuffu były na podobnym poziomie. W prawdzie ślizoni grali bardziej zawzięcie, gdy puchoni wciąż mieli w głowach, że to tylko przyjacielska rywalizacja. Ich umiejętności były porównywalne. A to skutkowało tym, że faktyczna walka odbędzie się pomiędzy szukającymi. Sam i Albusem. Samantha dobrze wiedziała, że Albusa nie można lekceważyć. Nawet jeśli czasem zachowywał się, jakby gardził uwielbieniem do wszelkich sportów, wszyscy widzieli jaką frajdę sprawia mu Quidditch. I jaki dobry był w tą grę.
Aż do godziny dziewiątej, gdy większość Hogwartu wreszcie postanowiła zwlec się z łóżek i zejść na śniadanie, stres nie opuszczał Samanthy. Co chwilę wyglądała przez okna w Wielkiej Sali zaniepokojona trudnymi warunkami. Mokro i zimno. Ze stanu zamyślenia wyrwały ją Rose i Kate, podchodząc do stołu Hufflepuffu. Sam zwróciła uwagę na nadruk na koszulce Rose: „BEZSTRONNA... no chyba, że kogoś lubię bardziej". Złotowłosa nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Hej, jak tam nastrój przed meczem? – spytała troskliwie Wolf. Dziewczyny uśmiechnęły się pokrzepiająco do Samanthy.
- Mała trema, nic nowego. – wzruszyła ramionami Sam. I istotnie, nie czuła się źle. Była gotowa. Sekundę później przy ich grupce pojawił się Albus z szerokim, jednak nie do końca szczerym uśmiechem.
- Gotowa na przegraną, Wood? – zapytał sarkastycznie Potter. Wyglądał jakby tryskał energia. Oczywiście, gdzieś pod tą maską musiała kryć się jakaś niepewność, jednak tuszowanie jej wychodziło mu znakomicie. A na pewno lepiej niż złotowłosej dziewczynie. Sam westchnęła.
- Chciałbyś, Albusie – odparła wstając. Posłała jeszcze ostatni uśmiech przyjaciółkom i skierowała się w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
- Ej, Sam! – usłyszała za sobą. Al podbiegł do niej i stanął naprzeciwko. Dziewczyna spodziewała się następnego tekstu w stylu „Nie macie szans". Jakie więc było jej zdziwienie, gdy z ust Albusa usłyszała tylko:
- Ja tylko chciałem powiedzieć... powodzenia. – Nieśmiały, ale szczery uśmiech, który pojawił się na jego twarzy rozczulił Samanthę. Wyraz zaszokowania połączony z uradowaniem dziewczyny musiał wyglądać dość zabawnie. Bo Al roześmiał się na głos.
- Czy ja jestem aż taki koszmarny na co dzień, że jak w końcu powiem coś miłego to wywołuje taki szok?
- Tak. – Tym razem to Sam się roześmiała. – Tobie też życzę powodzenia – powiedziała poważniejąc troszkę i podnosząc błyszczące oczy tak, by ich spojrzenia mogły się spotkać. Kolejny uśmiech zakłopotania wykwitł wraz z rumieńcami na twarzy Ala. Uścisnęli sobie jeszcze ręce przy akompaniamencie ogólnego rozbawienia i ruszyli w stronę błoń, stadionu, i nieubłagalnie zbliżających się wydarzeń.
...
- Witam was na pierwszym w tym sezonie, meczu, który odbędzie się między Hufflepuffem i Slytherinem! – rozniósł się głos Levi'ego Thompsona. Krukona z siódmego roku, ulubionego komentatora Hogwartu. Chłopak był dość popularny i zabawny, potrafił zainteresować tłum.
CZYTASZ
Smocze Przeznaczenie
FanfictionKto nie lubi historii, w których nic nie jest do końca jasne? W których bohaterowie chcą po prostu przejść spokojnie przez życie, ale coś zawsze musi im przeszkodzić? I w których nic nie dzieje się bez przyczyny? Cóż, oto właśnie taka historia. Peł...