Rozdział 14

655 26 1
                                    

-Witaj w stadzie i rodzinie, słoneczko.

Pov. Katherine

Minęło trochę czasu od pamiętnego dnia. Dnia, w którym zostałam oficjalnie Luną stada. Moje relacje z członkami stada są bardzo dobre. Miałam lekkie obawy jak mnie przyjmą, ale nie było czego się bać. Zaakceptowali mnie. Młode wilczki traktują mnie jak swoją mamę. Nieraz lekceważą swojego Alfę, co jest ogromnym szacunkiem i odwagą. Co do moich relacji z Matt'em... Przez ten czas bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Nieraz zdążają się kłótnie, ale nie umiemy się na siebie długo gniewać. Jest takim słodziakiem. Chociaż on woli określenie przystojny. Tja i jeszcze czego. Na początku nie chciałam przyjąć do świadomości tego, że księżyc tak zdecydował o moim losie. Teraz cieszę się z tego, ponieważ mam swojego prywatnego ochroniarza no i nie oszukujmy się, w nocy robi za mój prywatny grzejnik. Jego temperatura ciała jest dwa razy wyższa od mojej. Według niego jest to normalne u zmiennokształtnych. Nie wiem dlaczego, ale moje ciało i serce bardzo pragnie Matt'a. Serce mówi tak, a rozum nie. Dlaczego to musi być takie trudne? Moje rozmyślenia przerwał mój mate.

-Hej, słoneczko. Wszystko w porządku?-zapytał z troską w głosie.

Dlaczego on musi się tak o mnie troszczyć?

-Hej. Wszystko jest dobrze.-odpowiedziałam.

-Słoneczko...Przepraszam.-powiedział po chwili.

-Nie rozumiem. Za co przepraszasz?

-Chciałem i to bardzo na ciebie poczekać, aż będziesz gotowa.

-Matt! Po prostu to powiedz!-wykrzyknęłam.

-Dzisiaj jest pełnia i musimy się połączyć.-powiedział na jednym wdechu.

-Co? Ale... nie może być tak jak ostatnio?

-Może usiądźmy.

Zrobiliśmy to.

-Jak wiesz jestem Alfą i umiem się kontrolować, ale ktoś kto jest wyżej ode mnie oczekuje, żeby moje stado było gotowe do walki przeciw wampirom. Dzięki naszemu połączeniu wataha stanie się silniejsza.

-Kto ci kazał?-zapytałam.

-Rada, słoneczko. Ale możemy poczekać. Złamiemy zasady, ale będziesz szczęśliwa.

-Co się stanie jak złamiesz zasady?-zapytałam niepewnie.

-Słoneczko, ja już dawno złamałem zasady.-odpowiedział.-Pamiętasz naszą pierwszą pełnie?-pokiwałam twierdząco głową.-Wtedy powinniśmy się połączyć, ale chciałem dać Tobie czas, żebyś się do mnie zbliżyła.

-Ty...Ty...chciałeś mnie wykorzystać!-krzyknęłam w jego stronę. - Ty...egoistyczny dupku!

Zaczęłam go bić moimi małymi pięściami po klatce piersiowej. Chciałam żeby poczuł się tak jak ja. Wykorzystana.

-Przestań!-krzyknął.

Przestałam, ponieważ nie spodziewałam się, że na mnie krzyknie.

-Posłuchaj...-zaczął już spokojnie.-Źle mnie zrozumiałaś. Chciałem żebyś się do mnie zbliżyła, żebyś mogła zrobić to z miłości do mojej osoby. Ja Cię kocham. Pokochałem Cię od pierwszego wejrzenia. Jeżeli tego nie chcesz to złamiemy kolejne zasady, ale nie wiem jakie będą tego konsekwencje.

Po jego wypowiedzi musiałam się zastanowić i pomyśleć. Moje serce mówi tak, a mój rozum mówi nie. Dlaczego? On jest moim ideałem ale boję się... moich uczuć do niego.

-Ja...zgadzam się.-powiedziałam.

-Naprawdę?-zapytał zaskoczony.-Tak się cieszę,słoneczko.

Po jego reakcji cieszę się z mojej decyzji. Nagle wziął mnie w stylu panny młodej i ruszył w stronę naszej sypialni. Przy tym bardzo głośno się śmialiśmy. Nasze śmiechy było słychać w całym domu. Po paru chwilach znaleźliśmy się... w sumie to ja znalazłam się na łóżku.

[+18]

-Wszystko będę robić powoli, jak by było to za dużo to mi powiedz,dobrze?

Pokiwałam twierdząco głową. Nie skomentował tego.

-Dobrze. Na początku rozbiorę Cię.

Tak jak powiedział tak zrobił. Najpierw ściągnął moje spodnie, a później moją bluzkę. I tak stałam przed nim w samej bieliźnie.

-A ty?-zapytałam.

-Spokojnie, już się rozbieram.-zaśmiał się.

W parę sekund pozbył się swoich ubrań. Został w samych bokserkach. Ale on jest umięśniony.

-Już się naoglądałaś? To wszystko jest twoje.

Na jego wypowiedź zarumieniłam się, a on się zaśmiał. Zaczął mnie całować. Wydaję z siebie ciche jęknięcie. Nie daje rady oddawać jego szybkich pocałunków. W jednej sekundzie pozbywa się swoich bokserek i ściąga za moją zgodą moją bieliznę. I tak oto stoimy przed sobą tak jak Bóg nas stworzył. Następnie co zdążę zarejestrować to tak jego ręka znajduje się na moich miejscach intymnych. Trochę się spięłam, ale po chwili się rozluźniłam. 

-Jesteś gotowa?-pyta całując delikatnie moją wargę.

-Jestem gotowa.-odpowiadam.

-Będę delikatny.-szepcze mi do ucha.

W jednej chwili czuję jak jego penis jest blisko mojego wejścia i ostrożnie się we mnie wsuwa. Gdy napiera na moją błonę dziewiczą patrzy się na mnie jakby oczekiwał na ostateczną decyzję.

-Zrób to.-szepczę.

W tej chwili przebija moją błonę. Syczę z bólu ale również z przyjemności. Wtedy Matt zaczyna powoli się poruszać, a następnie przyśpieszył swoje ruchy. Poruszamy się w odgłosie naszych jęków. Zaczynam ciężko dyszeć. Chyba zaraz dojdę.

-Matt...-jęczę.-Chyba zaraz dojdę.

-Dojdź dla mnie, słoneczko.

Wraz z wypowiedzeniem tych słów moje ciało zalewa fala przyjemności. Matt doszedł w tym samym momencie co ja.

-Kocham Cię...-szepnęłam.









Więź przeznaczenia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz