Następny dzień był równie wymagający co poprzedni. Connor wolał nie wspominać gdzie chce zaciągnąć Ninesa, więc ten znowu niczym uparty osioł nie chciał wyjść z domu choćby na chwilę. Groźby, prośby i próby przekupstwa nic nie dawały. Po prostu stał na środku korytarza i kręcił głową, że za nic nigdzie nie pójdzie.
Jednak czy był tego jakiś powód? Nines sam nie wiedział czemu, ale widząc setki komend zalewające jego system chciał po prostu gdzieś się zamknąć, najlepiej z dala od kogokolwiek.
- Dobra, to zabieram twój nóż - powiedział w końcu Hank, chcąc jakkolwiek pomóc niższemu z androidów. Stanął przed nim i wyciągnął rękę. - No, oddawaj.
- Nie możesz mi nic zabrać - jego dioda mignęła na żółto i odruchowo zasłonił ręką kieszeń w którym trzymał ostrze. Znowu jego myśli zaatakował pomysł powrotu do bycia bezdomnym.
- Nie zrobię tego, jeśli pójdziesz z Connorem - poruszył palcami w geście zniecierpliwienia i chęci by szybciej oddał to co jego.
- Ugh - wydał z siebie pomruk niczym pies, któremu się coś bardzo nie podoba, mając przy tym deptany ogon. - Dobra.
Connor tylko kiwnięciem głową podziękował Hankowi, a ten machnął ręką i wrócił do popijania kawy. Brunet z zadowoleniem wyruszył na "wycieczkę" z stalowookim, który był w zupełnie odwrotnym humorze. Jego zdanie o tym jak bardzo to był tragiczny pomysł się tylko zaostrzyło, gdy spotkali Ralpha.
- O, cześć Ralph - przywitał się Connor jak zawsze. - A to Nines, mieszka u mnie.
- Kolejny przyjaciel! - uszkodzony android wręcz podskakiwał w miejscu z ekscytacji. - Jestem Ralph, wyglądasz jak Connor to na pewno jesteś dobry, Ralph to wie - zaśmiał się, po czym bez jakichkolwiek pytań czy uprzedzenia zaczął palcem dźgać androida palcem w brzuch. Nines jedynie na niego popatrzył obojętnym wzrokiem, zastanawiając się przy tym czy jak go w tym momencie połamie to Connor się zdenerwuje.
Connor obserwował całą tą sytuację z boku, analizując zachowanie RK900. Czuł, że może stać się defektem, ale coś mocno go trzyma ku pozostaniu maszyną i nie są to tylko zabezpieczenia. Podejrzewał, że mocno musieli mu podrasować Amandę, co ani trochę nie pomaga. Równie dobrze może dostać takiego samego ataku jak on gdy pod koniec rewolucji Markus przemawiał do tłumu. Mało brakowało, a by go zastrzelił. Na samą myśl czuł ciarki na plecach.
- Dobrze Ralph, idziemy dalej. Do zobaczenia - w końcu odkleił go od stalowookiego, który już uderzał palcami o kieszeń w której trzymał swojego motylka, czując coraz większą irytację przez rytmiczne dźganie. Piwnooki westchnął z ulgą, gdy blondyn jedynie im pomachał po czym wrócił do włóczenia się bez celu.
Aby nie tracić czasu, od razu zaprowadził go do budynku głównego, a następnie na piętro z wszystkimi przywódcami Jerycha.
Prawie nic się nie zmieniło. Chyba po prostu wybrali sobie taki sposób podziału obowiązków. North i Markus dalej robili te zadania wymagające rozmów z ludźmi, od debat po głupie dzwonienie telefonem, a Josh robił całą resztę. Jakby ten ostatni wolał zostać na uboczu.
- To jest ten o którym mówiłeś? - podszedł Markus i szepnął do Connora. - I co z nim robimy?
- Defektujemy? Takie słowo od dzisiaj istnieje i tyle. Macie jakieś pomysły na ten moment? - powiedział brunet rozbawiony. North w końcu oderwała się od pisania jakiejś wiadomości i dołączyła do obserwowania nowo przybyłego androida.
Na sam początek, Markus bez większego planu po prostu złapał go za rękę, starając się przenieść defektyzm.
- Uwalniam cię - powiedział nawet swoją typową formułkę, jednak ten jedynie spojrzał za okno z prawej strony.
CZYTASZ
Falling // Connor X Chloe
FanficConnor i Hank zajmują się kolejną sprawą związaną z androidami. Jednak ta jest inna, napawa niepokojem. Kto chciałby aż tak zaburzyć spokój w Detroit?