9. Smak nie tylko dla ludzi

72 4 17
                                    

- Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami... - zaczął swoją opowieść Hank. - Żył sobie Connor. Był to robot o wielkim sercu, małym rozumku i wielkiej chęci uratowania innych od niesprawiedliwości. Jednak nie zawsze taki był. Przedtem pracował jako łowca głów, łapiąc osoby, które miał na liście. Jednak pewnego razu spotkał starego, chorego żółwia. Żółw ten był smutny, przez co pił brudną wodę z rzeki, aby skrócić sobie życie. Connor wtedy po raz pierwszy poczuł, że da się zrobić coś inaczej. Przygarnął żółwia i się nim opiekował. Jednak zła Amanda rzuciła na niego urok - opowiadał z wielkim przejęciem, gestykulując i pokazując od czasu do czasu postacie, używając cienia.

Pokój Cole'a oświetlała jedynie mała lampka obok łóżka. Sumo leniwie leżał na łóżku, nawet nie słuchając co się dzieje. Było już późno w nocy, a chłopiec wtulał się w swojego pluszowego misia.

Parolatek bał się spać, więc wymusił na Andersonie opowiedzenie bajki na dobranoc.

- I co się stało? - dopytywało dziecko, szturchając kolano ojca.

- Connor musiał zdecydować. Czy słuchać się Amandy, czy zostawić to wszystko i wyleczyć żółwia - rozłożył ręce jakby chciał pokazać ogrom ważności rzeczy, które opowiada.

- I co zrobił?

- Nie przerywaj Cole, bo nic więcej nie powiem - prychnął siwowłosy, udając obrażonego. Po chwili, gdy syn był już cicho, kontyuował. - Chciał pomóc żółwiowi, jednak by to zrobić musiał walczyć z wiedźmą Amandą. Pokonał ją, więc Connor i żółw mogli w końcu żyć w spokoju, będąc najlepszymi przyjaciółmi.

- I to wszystko? Co dalej? - męczył staruszka Cole.

- Connor został policjantem i łapał złych ludzi - powiedział, po czym wstał z krzesła.

- Ale to nie ma sensu. Jakie jest zakończenie? - w głosie dziecka było coś nie tak. Przypominał bardziej dźwięki starego radia.

- Nie wiem - spojrzał w końcu na syna, który wstał, patrząc pustym wzrokiem razem z szczeniakiem. Oboje mieli diody na skroni. - Idź już spać, jutro nie będziesz wyspany.

- Jestem androidem, nie potrzebuje snu - powiedział, po czym zszedł z łóżka i wyszedł z pokoju, razem z szczeniakiem idącym za nim.

Hank miał już iść w ich stronę, jednak w tym samym momencie się obudził.

- Koszmar - szepnął sam do siebie. Nie był to najstraszniejszy wytwór jego mózgu, ale na pewno jeden z mających najmniej sensu.

Wziął głębszy wdech, po czym wstał, rozprostowując przy tym swoje stare kości. Po chwili jednak zmarszczył brwi. Coś było nie tak.

Zazwyczaj budził go Connor, bo jak on to stwierdził "trzeba dopilnować, by jego teczka dyscyplinarna nie pękła za spóźnienia". Tym razem wstał sam, pewnie spóźniony. Android nieco przeżywał brak mocnych dowodów na CyberLife, co martwiło porucznika. Minął tylko tydzień, a czas zdawał się coraz bardziej zwalniać.

Przebrał się w stare wysłużone jeansy, do tego wzorzystą koszulę i ruszył na poszukiwania. Znalazł bruneta przy Sumo. Pies słabnął w oczach, co oboje mocno przeżywali.

- Powiesz mi w końcu co się z nim dzieje? Wiem, że ty wiesz - powiedział, odwracając się w stronę przybranego ojca.

- Ugh, chyba nie ma sensu już tego ukrywać, bo tylko pogorszę - mruknął, kucając obok androida. - Sumo jest bardzo starym psem. Za niedługo będzie trzeba go uśpić, by mu oszczędzić cierpienia. Umówiłem już wizytę u weterynarza.

Connor otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak od razu je zamknął. Domyślał się tego, jednak ta informacja nadal go doprowadzała do wielkiego smutku. Dioda błyskała żółcią, głównie z bezsilności. Nie mógł nijak zaradzić na ciągle upływający czas.

Falling // Connor X ChloeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz