*Sabine*
Stałam opierając ręce o barierkę. Wpatrywałam się w delikatnie pływające fale na na morzu. Lekki wiatr poruszał pasmami włosów, które uciekły z kucyka. Niebo cały czas było zachmurzone. Tutaj to jest norma. Myślałam tylko o jednej rzeczy i nie mogłam przestać...
... Teraz mamy czterech, czyli komplet. Mam nadzieję, że już niedługo uwolnimy Garnoka i Sands nie mylił się, co do Justina...
Z tych myśli wyrwał mnie jeden z pracowników.
- Panienko, koń gotowy- powiedział.
Szybko zarzuciłam kaptur na głowę i odwóciłam się do niego.
- Dzięki - powiedziałam wymuszonym oschłym głosem
Skierowałam się w dół platformy i zeszłam do miejsca, gdzie odpływały barki. Niedaleko zobaczyłam stojącego tam Khaana, mojego konia.
- Cześć brykaczu - przywitałam się z nim
- Siemka Sabi - odpowiedział.
Tak, możemy rozmawiać z naszymi końmi. Inni tego nie słyszą i nie rozumieją. Dla mnie to znak, że spełniamy swoje przeznaczenie. Szybko sprawdziłam wszystkie paski i wprowadziłam na barkę. Po chwili ruszyła i płynęliśmy w stronę Jorviku. Osobiście nienawidzę takiego środku transportu, ale dziś byłam zmuszona.
Gdy wreszcie dopływaliśmy do wyspy, wsiadłam na konia. Po dobiciu bez wahania wyskoczyliśmy z barki i skierowaliśmy się w stronę miejsca dzisiejszego patrolu- doliny złotych wzgórz. Miejsce pięknie oraz mroczne. Droga zajęła kilka minut.
Kiedy byliśmy na miejscu, skryliśmy się w krzakach i obserwowaliśmy cały teren. Zajęło nam to dobre kilka godzin. Zaczęło się ściemniać.
- Pora już wracać - pomyślałam
Wsiadłam na Khaana i podjechaliśmy do barki, która pod nas podpłynęła. Jak dopłynęliśmy, zaprowadziłam go do jego boksu, rozsiodłałam, ogarnęłam sprzęt i udałam się na na górę. Zrzuciłam kaptur z głowy i weszłam do środka, gdzie zauważyłam Pana Sandsa rozmawiającego ze swoim wnukiem.
- Witaj szefie - powiedziałam do niego
- Cześć Sabine - odparł starzec - Jak dzisiaj patrol?
- Nawet dobrze - odpowiedziałam. Nic podejrzanego nie było widać.
- To dobrze.
- A wogule to ktoś widział się ostatnio z Katją? - wkońcu głos zabrał Justin.
- Jak wiem, dzisiaj transportowała Stalkera do innej stajni - powiedziała Jessica, która wyrosła nam z pod ziemi.
- Okej. Czyli sprawa rozwiązana - odpowiedział młodzieniec.
- Dobra, nie wiem jak wy, ale jak coś, będę u siebie - powiedziałam wychodząc z tamtąd i idąc do swojego pokoju. Droga zajęła mi chwilę. Szczerze, cieszyłam się, że dziś było spokojnie. Kompletnie nie chciało mi się kolejnego pościgu. Ten jeden, który był, nigdy go nie zapomnę...
Rozejrzała się po moim pokoju. Był głownie urządzony w kolorze czerwieni. To mój ulubiony kolor. W jednym kącie stało łóżko, a w drugim, wielka szafa. Stół, biurko i fotel do tego. Na ścianie przy końcu łóżka stały regały z książkami i zdjęciami.
Podeszłam do szafy i przebrałam swój strój na czerwony sweter, czarne spodnie i szare botki. Następnie wyszłam z niego, by poszukać Jessici, bo chciałam z nią pogadać.
**************************************
Witam w kolejnym rozdzialiku. Mam nadzieję, że się podoba.
Do zobaczenia
-NikoArtt
PS Następny rozdział będzie dużo o naszej głównej bohaterce 🙂
CZYTASZ
Z Pamiętnika Katji
Fanfiction"...Im bardziej wspominasz tym bardziej boli..." Śnieżne włosy, mleczne oczy. Blizny przeszłości, fałszywy uśmiech. Zło czynione wbrew swej woli, brak ducha rodziny, miłość niespełniona... Katarina Shiromist, bardziej jako Katja. Jedna z tych, która...