3.

112 7 7
                                    

Luna

Kiedy byliśmy w drodze do liceum zaczeło jeszcze bardziej padać, na co westchnęłam. Zaczeło mi się okropnie nudzić, zresztą jak zawsze kiedy pada, więc spojrzałam na Lue i przyszedł mi do głowy genialny pomysł.

Oparłam głowę o jej ramie i spojrzałam na książke, którą właśnie czyta, a raczej na jej stronę oraz zamknełam jej książke i się zaśmiałam.

-Nudzi ci sie?- weschneła, na co pokiwałam głową. Ona tylko znowu otworzyła książke na tej samej stronie, tylko po to by włożyć w nią zakładkę i spowrotem schować do torby.- W takim razie wybacz, ale nie wzięłam żadnych zabaweczek. Następnym razem wezme ci jakieś lalki czy klocki.

Ja jedynie prychnełam na jej wypowiedź i zaczełam ją dźgać w policzek, co ewidentnie miała gdzieś i patrzyła się w okno. Zmrużyłam oczy i dotknełam jej włosów, na co od razu zabrała moją ręke. Zdecydowanie zbyt przewrażliwiona jeśli o to chodzi. Znudzona do granic możliwości położyłam się tak, że moja głowa była na kolanach mojej bliźniaczki, a nogi na torbach.

Zaczęłam sobie śpiewać "Fired Up" na co reszta reszta drużyny również zaczeła śpiewać.

Lua

-Nareszcie!- weschnełam kiedy autobus się zatrzymał pod szkołą. Zdjełam moją bluzę, a na ramie przewiesiłam torbę.

-Moi drodzy, pamiętajcie że jeszcze musimy pójść do szkoły! Pani burmistrz zorganizowała jakieś zebranie miasta!- ogłosiła trenerka i drzwi autobusu się otworzyły.

Razem z Luną wyszłyśmy jako ostatnie i moją bluze rozłożyłam nad głową bliźniaczki, ponieważ nadal padało. Szybko pobiegłyśmy w stronę szkoły. Kiedy tylko weszłyśmy pod dach budynku otrzepałam się z kropel deszczu, chociaż i tak nic to nie dało, ponieważ i tak byłam niemalże cała mokra.

-Śnieżynki!- pisnął Scott od razu po tym jak z Luną weszłyśmy do sali, gdzie znajdowała zdecydowana większość miasta. Podbiegł do nas i przytulił nas obie, jednocześnie podnosząc i obracając. Obie sie zaśmiałyśmy i odwzajemniłyśmy uścisk.

Kiedy puścił nas już, ja razem z Scott'em skierowaliśmy się w stronę cioci, wujka oraz małej Sierry, za to Luna poszła przywitać się ze swoim chłopakiem od siedmiu boleści. Mała jak już mnie zauważyła, od razu zaczeła biec w moją stronę, na co się zaśmiałam  podchodząc do niej i wziełam ją na ręce i zaczełam obcałowywać jej policzek na co zaśmiała się.

-A kogo my tu mamy? No kogo?- zapytałam słodziutkim głosem cały czas całując ją w policzek, a ona nie przestawała sie śmiać. To jedyna rzecz, której w niej nie rozumiem, cały czas sie śmieje i piszczy, ale mówić to tylko kilka słów dziennie.

-Teraz ja!- przybiegła do nas Luna i teraz to ona miała Sierrę na rękach i całowała jej drugi policzek, a mała cały czas sie śmiała i piszczała.

-Hej wam!- przytuliłam najpierw ciocię,  która ściskała mnie jakbym miała zniknąć, a potem wujka, który zdecydowanie nie chciał mnie udusić.

-Lua!- podbiegła do nas Eliza, z którą również się przytuliłam.- Żyjesz, nic ci nie jest? O nie! Ty masz na sobie różowy!- powiedziała obrzydzona.

-No shit Sherlock- zaśmiałam się, a ona machneła lekceważąco ręką.

-Ziuuuum!- podleciała do nas Luna, która z Sierry robiła "samolot", który wylądował u mnie na rękach, a Luna poszła się przywitać z wujostwem.

Usiadłam na swoim miejscu razem z Sierrą na kolanach i zdjełam z ramienia torbę i rozejrzałam się po pomieszczeniu.

-Uwaga, uwaga!- powiedziała do mikrofonu Pani Burmistrz i stukneła kilka razy młotkiem, jak w jakimś sądzie.- Wraz z pojawieniem się informacji o wilkołakach w tych lasach, rada od razu zabrała się do działania. Żeby chronić nasze miasto przed tymi krwiożerczymi bestiami..- na te słowa spojrzałam na moją rodzinę z politowaniem, oni zrobili dokładnie to samo.- .. postanowiliśmy zaostrzyć środki bezpieczeństwa i ochrony. W związku z tym wprowadziliśmy godzinę policyjną oraz zawieszamy prawa zombi!- zastukała znowu tym swoim młoteczkiem, na co Luna od razu zaczeła protestować.

-Eliza, Bonzo!- podeszłam do przyjaciół i spojrzałam na nich ze współczuciem.- Nie rozumiem dlaczego akurat zawiesli was, ale ja to zmienie.

-Nie zawsze twój demon pomoże, Lua- założyła ręce na piersi Eliza.- Nie wiem, zrobimy bunt, straj głodowy, bojkot, cokolwiek.

-Panno Wells, zapraszam ze mną.- powiedziała do mnie dyrektorka, na co wywróciłam oczami i poszłam za nią, lecz najpierw zabrałam moją torbę. Szłam razem z Sierrą na rękach, bo nigdzie nie widziałam nikogo z mojej rodzinki.

-Sierra!- wytarłam swój policzek z śliny małej. Po niedługim czasie znalazłyśmy się w gabinecie dyrektorki, gdzie była już ciocia z wujkiem oraz Luna z Scott'em. Oddałam kuzynkę cioci i stanełam obok bliźniaczki.

-Więc tak, zebrałam was tutaj w związku z tym co Lua..- zaczeła dyrektorka.

-Luna!- poprawiłyśmy ją razem z wspomnianą.

-No tak, Luna.- weschneła.- Przejdźmy do rzeczy. Bardzo was lubię, jesteście grzeczni, nie sprawiacie kłopotów i angażujecie się w życie szkolne..- zwróciła się do mnie, Luny i Scott'a.- Ale w związku z tym, że Luna zobaczyła inne wilkołaki, jestem zmuszona was zawiesić. Oczywiście nadal będziecie uczęszczać na lekcje oraz nadal będziecie w drużynach, ale nie mamy pewności czy pod wpływem innych wilkołaków nie zmienicie się. W każdym bądź razie, musicie oddać medaliony, wszyscy.- weschneła, na co wszyscy równo chwyciliśmy nasze medaliony.

-Czy pani jest poważna?!- wysunełam się na przód.- Żaden, ale to żaden wilkołak nie oddałby za nic w świecie medalionu! My umieramy bez nich! Są dla nas jak serce, nie mamy życia bez niego. Rozumiemy, nie wiecie do czego jesteśmy zdolni i że jesteśmy jedynymi wilkołakami żyjącymi pośród was, ale żeby od razu skazywać nas na śmierć w cierpieniach? Tak jak skazaliście naszych rodziców?- zapytałam cicho z łzami w oczach.

-Nie wiedzieliśmy, że dają wam życie.. w takim razie porozmawiam z Panią Burmistrz i..- nie dałam jej dokończyć.

-Ja z nią porozmawiam.- zaprotestowałam.- I jeśli będzie trzeba, zrobie to co będzie trzeba!- krzyknełam i postukałam w pierścionek na mojej dłoni, był on zwyczajny, bez diamentu z Demonem Księżyca.

-Nie możesz znowu tego zrobić!- również podniosła głos.

-Zrobie to co koniecznie, wilkołaki nie są od was gorsze, wręcz przeciwnie.- powiedziałam dobitnie.- Wracamy do domu.

Po wypowiedzeniu tych słów, opuściłam pomieszczenie wraz z rodziną. Luna od razu rzuciła mi się na szyję z łzami w oczach i na policzkach.

-Shh, obronie nas wszystkich, nawet kosztem mojego życia.- wyszeptałam i odwzajemniłam uścisk pocierając jej plecy, a z moich oczu wypłyneły łzy.

-Jeśli będzie trzeba, wyniesiemy sie z tego miasta, nawet już jutro.- powiedział wujek obejmując ciocie w talii.

-Nie! Znajde kamień, uratuje stado i dopiero po tym wszystkim się wyniesiemy w razie czego.- zaprzeczyłam i oderwałam się się od bliźniaczki.- Wszystko się ułoży, obiecuje.- wyszeptałam patrząc w szare oczy Luny i wytarłam łzy z jej policzka, a ona otarła moje. Objełam ją ramieniem i zaczełam iść w stronę wyjścia z budynku nie czekając nawet na resztę rodziny.

One for All ~ Willa Lykensen ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz