20

55 6 26
                                    

*pare dni później*
Luna

-Jak się czujesz?- zapytał Wyatt, siadając obok mnie i objął mnie ramieniem.

-Straciłam rodziców, potem siostrę i przez zniszczenie kamienia straciłam babcie, za niedługo nasza wataha nie będzie istnieć, jak mam się czuć?- zapytałam i wtuliłam się w niego.- Ja praktycznie już nie mam rodziny..

-Masz nas.- pocałował mne w czubek głowy.

-Na jak długo Wyatt? Na jak długo?- na moje słowa weschnął.- A jak się trzyma Willa?

-Źle, dziwię się, że jeszcze jakoś daje rade, ale.. nie wytrzyma zbyt długo po stracie Luy..- weschnął.

-Strata rodziny to jedno, ale strata mate to cios srebrem prosto w serce..- w moich oczach pojawiły się łzy.- Martwię się o Willę.. przecież ona tylko siedzi przy grobie Luy, płacze, bawi się jej medalionem i tyle.. Wyatt, ją ledwo groźbami da się zagonić do jedzenia

-Wiem to..- powiedział drżącym głosem, na co przytuliłam go do swojej klatki piersiowej i zaczęłam bawić się jego włosami.

-To wszystko przez tą głupią przepowiednie, która najwidoczniej jest kłamstwem.- warknęłam a moje oczy opuściły łzy.

















Dobra beka z was😂
Serio myśleliście, że zabije Lue? Moje dziecko?! A w życiu! Nie miałabym serca, gdybym to zrobiła, a wierzcie mi lub nie, coś tam jednak bije
Jak mogliście tak w ogóle pomyśleć?!

PS. Te coś u góry tak naprawdę nie ma nic wspólnego z książką, po prostu chciałam was wkurwić or whatever😂
A teraz rozdział na poważnie;

Luna (pewna osoba chciała więcej pov innych osób, także prosze bardzo, więcej pov Luny xd)

-Ja w to nie wierzę, jestem przekonany, że ta cwaniara żyje.- prychnął Scott.

-To lepiej w to uwierz, bo to fakt.- wywróciłam oczami i poprawiłam swoją sukienkę.

Byłam wręcz zmuszona iść na Kredniówkę. Kłóciłam się chyba pół godziny, a ostatecznie wygrał argument "Lua nie pozwoliłaby wam tego przegapić", dlatego razem z Scott'em i resztą wilków, które są w stanie idziemy na ten przeklety bal. Cóż Willa również nie jest zadowolona z tego faktu.

-Bawcie się dobrze!- ciocia uśmiechnęła się do nas smutno, co odwzajemniliśmy.

Ułożyłam kuzynowi włosy w miarę schludnie, ale on i tak je roztrzepał, na co wywróciłam oczami i wyszliśmy z domu, kierując się w stronę Zombie Town, bo tam mieliśmy się spotkać z resztą watahy i zombi.

-Hej.- przywitałam się gdy w końcu dotarliśmy na miejsce docelowe, a wzrok paru osób spoczął na naszej dwójce.

Razem z kuzynem przywitaliśmy się z naszymi przyjaciółmi zombi, a do Zed'a jedynie uśmiechnęłam się niemrawo, ponieważ jeden prawdopodobnie wkurzony już wilk, wiercił wzrokiem dziurę w moich plecach. Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę watahy, najpierw witając się z Wynter, następnie przytuliłam Willę, a zaraz potem Wyatt przyciągnął mnie do swojego boku.

-Gotowi podbić Kredniówkę?- zapytał Zed.

-Zed, mam szpilki na nogach, ty sie jeszcze pytasz?- uniosłam brwi, na co zaśmiał się i ruszyliśmy w stronę lieum.

Po paru minutach byliśmy już na sali, która była pięknie ozdobiona, głównie w kolorze niebieskim. Wyatt zachichichotał z mojej miny, ale cóż wszystko wyglądało naprawdę niesamowicie. Razem z wilkami podeszliśmy do sama nie wiem czego i pomogliśmy im na tym usiąść.

-Już sobie znalazł inną, czy to twoja sprawka, śnieżynko?- zapytał Scott, na co spojrzałam w miejsce gdzie on patrzył.

-To oczywiste, że to moja sprawka, ale i tak wyglądają uroczo, no nie?- zaśmiałam się delikatnie patrząc na Zed'a oraz Addison, to jedna z dziewczyn z drużyny cheerleaderek, jest serio miła i myślę, że będą fajną parką.

Po może minucie, dwóch wszystko zaczęło się trzęść a wszyscy zaczęli panikować. Trzęsienie ziemi? Tutaj? Jak? Spojrzałam przerażona na kuzyna, następnie na przyjaciół a na koniec na mojego mate.

-Wszyscy do wyjścia, musimy się z tą wydostać!- stwierdziła Willa, na co wszyscy ruszyliśmy w stronę wyjścia z sali.

Biegliśmy przez korytarz kierując się w stronę wyjścia, ale podłoga zaczęła się zapadać, tworząc chyba jakiś tunel. Wszyscy zatrzymaliśmy się i odrobinkę wycofaliśmy się aby tam nie wpaść.

-Co jest?- zmarszyłam brwi patrząc się w małą przepaść.

-Może energia Kamienia Księżyca stworzyła pęknięcie?- zasugerował Zed, który stał po drugiej stronie korytarza.

-Co?- usłyszałam Willę.

-Może kamień nie był schowany w elektrowni..- zaczęłam.

-Tylko gdzieś pod nią.- dokończył Wyatt.

-A to znaczy, że nie został zniszczony!- powiedziała Wynter.

-A druga śnieżynka żyje, a wy mi nie wierzyliście!- powiedział oburzony Scott.

-Musimy się tam dostać, jak najszybciej!- zarządziła Willa i jako pierwsza weszła w tunel, a ja zaraz za nią, a następnie cała reszta wilkołaków.

Wszędzie spadały jakieś malutkie kamyki, sypała się ziemia, czy co to tam było i pełno było tu zwisających kabli. Jeden nawet prawie mnie trafił. Jedynym źródłem światła, było coś, a raczej Kamień Księżycowy znajdujący się na końcu tunelu, który ciągnął się w nieskończoność.

Lekko już zirytowana zdjęłam buty na obcasie z nóg i zaczęłam pędzić przed siebie razem z Willą. Powód był tylko jeden, Lua żyła i chciałyśmy ją jak najszybciej zobaczyć. Teraz liczyło się tylko to, że żyła, nic poza tym.

One for All ~ Willa Lykensen ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz