21

61 4 1
                                    

Scott (nowość, chyba, nie pamiętam)

Uśmiechnęłem się dumnie, kiedy wyszliśmy do jakiegoś nawet sporego pomieszczenia i był tam Kamień Księżyca oraz moja kuzynka, najwidoczniej zirytowana.

-Dłużej sie nie da? Zaczynam mieć wrażenie, że wcale wam nie zależy na tym ka.. wow- zaczęła zirytowana, ale pod koniec zaśmiała się gdy Willa, Wynter i Luna dosłownie rzuciły się jej na szyję. Lua spojrzała na mnie pytająco.

-Wszyscy myśleli, że nie żyjesz.. no wszyscy poza mną.- wyjaśniłem.

-Mówiłam nie martwić sie, dam rade, przyjść drugim wejściem czyli przez jaskinię w lesie, która znajduje się najbliżej Zombie Town, ale nie, po co mnie słuchać? Lepiej się rozłączyć!- powiedziała zirytowana, kiedy Luna i Wynter się od niej oderwały.- Poza tym, chyba zapominacie o moim motto.

-Twoje mottojest okropne.- Luna wywróciła oczami.

-I ledwo co było cie słychać, a ja sie nie rozłączyłem.- podniosłem ręce w bezbronnym geście, a ona tylko weschnęła i machnęła ręką, a pomieszczenie wypełniło, zamiast niebieskiej poświaty, fioletowe światło Kamienia Księżyca. Wszyscy spojrzeliśmy na nią pytająco.

-Tarcza, a jak myślicie, jakim cudem on niby stoi jeszcze w jednym kawałku?- wytłumaczyła.- I serio myśleliście, że dam się tak łatwo zabić? Błagam was..

-Więc o tej mocy zapomniałem.- mruknęłem.

-I o trybie pół demona, dzięki któremu teraz nie leże nieprzytomna jak to dziecko.- wzruszyła ramionami i pokazała ręką z pierścionkiem na niej, na jakąś dziewczynkę, która leżała w koncie.- I nie, nic jej nie zrobiłam, po prostu znalazła naszyjnik z zamkniętym kimś tam w środku, który chciał zabić Lune, kto cie tam wie czemu. Kto by przypuszczał, że zagrożeniem jest zwykłe dziecko.

-Walczyłaś z dzieckiem?- zapytała Luna niedowierzając.

-Dzieckiem, które potrafiło władać ogniem i które prawie zniszczyło kamień i prawie mnie zabiło? Dziecko, któremu ledwo dało sie zdjąć to gówno z szyji? A i owszem.- uśmiechnęła sie dumnie.- I nie rozumiem, czemu wy jeszcze nie naładowaliście medalionów, no rozumiem siebie, bo ja jestem jeszcze w pół demonem, ale wy? Dziwni jesteście..- skrzywiła się, na co my się zaśmieliśmy i naładowaliśmy swoje medaliony, a Willa dodatkowo naładowała medalion Luy.

-A co zrobimy z tym dzieckiem?- zmarszyła brwi Luna.

-Lu, to nasz najmniejszy problem, co zrobimy z tym czymś?- zapytała i patykiem, który wzięła sam nie wiem skąd, z ziemi podniosła jakiś dziwny naszyjnik.- Nawet ja sie boje tego czegoś.- spojrzała na przedmiot z obrzydzeniem.- A kamień waży chyba tone.

-Może przyda wam się pomoc?- usłyszeliśmy za sobą, na co spojrzeliśmy w stronę wejścia do jaskini i zobaczyliśmy Zed'a i jeszcze pare lub paręnaście osób.

-Może nam sie przydać.. nie wierze, że to powiedziałam.- westchnęła o dziwo Lua.- I z łaski swojej, niech ktoś zabierze z tąd tą dziewczynkę, bo już sie na nią patrzeć nie moge.

*next day*(tak nie chce mi sie tego opisywać)
Lua

-Może czas wstać?- usłyszałam śmiech kuzyna, na co warknęłam i rzuciłam w niego jedną z poduszek.

-Odejdź i daj mi spać, zanim poduszka namieni sie w nóż... lub dwa.- warknęłam zakładając kołdrę na głowę.

Tak, było południe i tak, nie mam zamiaru wyjść z łóżka aż to jutra. Cóż, po ponad 24 godzinach w postali demona i pół demona byłam wyczerpana jak jeszcze nigdy w życiu. Jeszcze jutro miałam iść do rady wiedźm, aby zniszczyły ten medalion i razem z Luą odwiedzić Legowisko Wilków oraz spotkać się z babcią. Tylko ta druga część mi poprawia humor.

-Scott! Nie przeszkadzaj jej! Jeszcze nigdy z własnej woli nie spała tyle i nie była tyle w łóżku, więc nie psuj tej wspaniałej chwili!- zkarciła go ciocia i zamknęła drzwi do mojego pokoju, najpierw zabierając mojego kuzyna z niego.

Chyba po paru minutach wystawiłam głowę ponad kołdrę, bo już dusiłam się pod nią. Z stolika nocnego zabrałam butelkę z wodą i wzięłam z niej parę łyków, a następnie odłożyłam ją na miejsce.

-Ale z ciebie śpioch.- usłyszałam za sobą cichy śmiech na co przekręciłam się na drugi bok, twarzą w stronę okna, które nadal było zasłonięte, ale tym razem stała przy nim Willa

-Oj cicho bądź!- wymamrotałam i wtuliłam bok głowy w poduszke.- Już wiem jak się czują na kacu ci, którzy zgonowali na imprezie.- mruknęłam, a ta się zaśmiała.- Może zamiast sie śmiać, to byś podeszła i sie przytuliła, a nie tak będziesz stać?- uniosłam brwi i spojrzałam na nią wyczekująco, na co ta pokręciła rozbawiona głową, ale położyła się obok mnie pod kołdrą, oczywiście po zdjęciu butów.

-Jakie jest twoje motto?- zapytała ciekawa, kiedy się do niej przytuliłam i objęła mnie ramieniem.

-Po trupach do celu.- zaśmiałam się delikatnie.- A tak serio to jedna za wszystkich..

-Wszyscy za jedną?- przerwała mi, na co pokręciłam przecząco głową.

-Jedna za wszystkich, a ci wszyscy niech sie nie wtrącają.- wzruszyłam ramionami.

-A to nie szło "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"?- zapytała, na co przytaknęłam.

-Tak, ale z doświadczenia wiem, że jeśli chcę, żeby coś było zrobione dobrze, musze to zrobić sama.- wyjaśniłam.- Iiii kiedyś mi się tak powiedziało i od tamtego czasu to moje motto, dlatego sie przyzwyczaj, że nie będziesz wiedzieć sporej ilości rzeczy.

-A ty sie przyzwyczaj do końca tajemnic, bo ja nie mam zamiaru się do nich przyzwyczajać.- prychnęła, na co się zaśmiałam.

One for All ~ Willa Lykensen ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz