5.

85 7 8
                                    

Lua

Przez resztę dnia, czułam się okropnie i z cudem udało mi się zachować pozory że wszystko jest okey. Od razu po powrocie do domu i zjedzeniu obiadu, zamknełam się w pokoju.

Usiadłam przy biurku i po wyjęciu książek z plecaka zaczełam odrabiać prace domowe, co zajeło mi tak z 40-45 minut. Wyszłam z mojego pokoju, by zejść na parter do kuchnii, w której pichciła coś ciocia.

-Co porabiasz?- zapytałam podchodząc do szafki z kubkami, z której zabrałam kubek podpisany moim imieniem.

-Jakieś mięso, przychodzi Zed z tatą i Zoey na kolacje, więc proszę cię, nie warcz na niego chociaż ten jeden raz- poprosiła i poprawiła włosy, które spieła w niechlujny kok. Ciocia Melanie była wysoką kobietą o niebieskich oczach i bardzo kręconych włosach w kolorze ciemnego brązu z białą smugą, tak jak każdy wilkołak.

-Spokojnie, nawet nie zamierzam wychodzić z pokoku przez większość wieczoru- stwierdziłam i nastawiłam wodę na herbatę.

-A to czemu?- zapytała podejrzliwie.

-Obejrze jakiś film, wezmę dłuuugą kąpiel, umyje też włosy i położę sie spać- wzruszyłam ramionami i wsadziłam do kubka czarną herbatę oraz 2 łyżeczki cukru.

-Jasne, tylko coś zjedz- powiedziała, na co zasalutowałam i do kuchnii wpadła Luna z 3 sukienkami w rękach.

-Ciociu, Lua potrzebuje pomocy! Nie wiem co założyć!- powiedziała zrezygnowana.

-Pokazuj to- wziełam od niej sukienki i powiesiłam wieszaki na rączkach od górnych szafek.

Pierwsza z sukienek była niebieska w białą panterkę. U góry była dopasowana, a u dołu lekko rozkloszowana.
Druga z nich była w kolorze lawendowym i była wiązana na szyji. Dół był ozdobiony koronką oraz 2 warstwami tiulu.
Ostatnia byla biała, koronkowa z dekoldem w serduszko i z rękawami a'la hiszpanka.

-Ty tak na poważnie?- zapytałam przyglądając sie sukienkom.

-Bardzo poważnie- odpowiedziała, na co weschnełam.

-A co ty, na kolacje do Królowej jedziesz lub na wesele?- prychnełam i zabrałam te sukienki.

-Muszę się zgodzić z Luą, słońce. Za bardzo dramatyzujesz- przyznała mi rację ciocia.

-Chodź- pokręciłam głową z politowaniem i pociągnełam bliźniaczkę do jej pokoju. Odwiesiłam sukienki do jej szafy.- Poczekaj tutaj- powiedziałam i weszłam do mojego pokoju.

Podeszłam do mojej szafy i wyjełam z niej jasno brązową, jeansową spódniczkę oraz ciemno fioletowy luźny sweter i z wybranym zestawem wróciłam do pokoju Luny. Bez słowa podałam jej ciuchy i wróciłam do kuchnii.

-Zalałam ci herbate- powiedziała ciocia.

-Dziękuję!- cmoknełam ją w policzek.- O której oni mają zamiar przyjść? I gdzie jest Sierra, Scott i wujek?

-Goście przyjdą na 18, więc mamy jeszcze czas, no ale znasz naszą rodzinke- zsśmiałyśmy się.- A Sierra z Lukasem poszli na spacer, za to Scott ma jeszcze trening.

-Okeeey- pokiwałam głową i wyszłam z pomieszczenia razem z moją herbatką kierując się na piętro, do mojego pokoju. Nawet nie warto było zaglądać do Luny, bo pewnie jeszcze przez 2 godziny będzie sie szykować.

Odłożyłam herbatę na biurko, przy którym usiadłam i włączyłam laptopa oraz zdjełam bluze zostając w bluzce. Skrzywiłam się kiedy znowu poczułam uścisk w klatce piersiowej i zaczełam kaszleć. Kiedy ustało napiłam się herbatki i z laptopem oraz złotym pudełeczkiem z pierścionkiem weszłam do łazienki, w której się zamknełam na klucz i na blat odłożyłam urządzenie oraz pudełeczko. Każdy ma swoją łazienke, zwłaszcza że razem z Luną i ciocią kochamy siedzieć w nich godzinami.

Spojrzałam na tapetę w laptopie, by po chwili spojrzeć w lusterko. Na tapecie byłam ja z Luną kiedy byłyśmy w wieku około 5 lat, wtedy nie mieszkaliśmy jeszcze w Shadows Town i zawsze starałyśmy się wyglądać identycznie. Jedyne po czym dało się nas rozróżnić to długość włosów. Cóż, potem dorosłyśmy i jeśli już ubierałyśmy się identycznie, to w innych kolorach.

Zagryzłam wargę i wpadłam na genialny pomysł. Z jakiegoś koszyczka wyjełam puste opakowanie po mgiełce do włosów i wlałam do środka wody z kranu.

Za pomocą mgiełki zmoczyłam włosy, tak że były wilgotne, co nie powiem, troche czasu zajeło. Ugh, równie dobrze mogłam je po prostu zamoczyć pod prysznicem i troche wysuszyć ręcznikiem, ale nie ważne. Wygrzebałam również nożyczki i obciełam kilka kosmyków tak, że sięgają mi teraz do połowy szyji. Wyszłam z łazienki i stanełam w drzwiach między korytarzem a moim pokojem.

-Ciociuuu! Potrzebuje twojej pomocy!- krzyknełam.

-Która?- usłyszałam z dołu i kroki cioci.

-Lua- pomachałam jej, kiedy znalazła się na piętrze i weszłyśmy do mojego pokoju i następnie łazienki.

-To w czym ci pomóc?- zapytała, a ja podałam jej nożyczki i pokazałam na ucięte kosmyki.- Jesteś pewna?

-Tak, wiesz, że kocham je krótkie i ostatnio dość mocno je zapuściłam. Tęsknię za krótkimk- przyznałam z uśmiechem, a ciocia mnie przytuliła by po chwili odwrócić mnie do siebie tyłem.

-Ja jakoś nie tęsknie za nimi, lubie gdy z Luną wyglądacie identycznie. To takie urocze- zaśmiała się delikatnie i zaczeła ciąć moje włosy w równej linii pomagając sobie grzebykiem, który zgarneła z blatu i przechodziła z jednej strony na drugą.-Luna się ucieszy, nie bedziecie mylone- mrukneła, na co się uśmiechnełam. Ciocia zaczeła jeszcze cieniować końcówki tak, aby wyglądały na bardziej naturalnie ucięte.- Gotowe!

-Wyglądam znów dobrze- uśmiechnełam się do swojego odbicia.

-Lua, słoneczko... czemu twój medalion świeci na zielono?- zapytała zmartwiona ze zmarszczonymi brwiami, a ja weschnełam.

-Nie chciałam was martwić..- zaczełam i oparłam się o blat.- Dzisiaj w szkole podczas mowy dyrektorki wleciały wilkołaki i był całkowity zamęt. W razie czego wyjełam pierścionek jakby mieli zaatakować, czy coś. Zależy im na Lunie i mnie, tylko o tym dowiedzą sie prawdopodobnie jutro. Ich przywódczyni coś tam zaczeła mówić, że chcą dołączyć do naszej szkoły, na co jakiś laluś stwierdził, że kłamią i założył mi pierścionek- mowiłam patrząc w podłoge.- Nie mogłam oddychać, nie widziałam za dużo, traciłam siłę, kaszlałam tak, że myślałam że płuca mi wylecą, czułam się taka bezradna. Nienawidze tego- wyszeptałam i z moich oczu zaczeły lecieć łzy.

-Miałaś na sobie medalion, kiedy on włożył ci pierścionek.. Lua, dziecinko..- przytuliła mnie do siebie mocno i zaczeła pocierać moje plecy.

-Luna była cała spanikowana, chyba bardziej odemnie. Scott od razu pobiegł za tym chłopakiem. Nikt nie wiedział co robić, poza jedną osobą.. liderką watahy. Od razu przedarła się przez tłum i od razu zaczeła mnie uspokajać zdejmując mi pierścionek. Momentalnie zaczełam odzyskiwać siły i kazałam Lunie iść po Scott'a, którego opierniczyłam, zaraz po tym jak moja wybawczyni pomogła mi wstać. Nie wiem komu bardziej ulżyło mi, Lunie, Scott'owi, Elizie i Bonzo czy wilkołakom- dokończyłam i odsunełam się od cioci.

-Jest twoją bohaterką, czyż nie?- podsumowała i zauważyłam łzy w jej oczach.

-I kiedy byłam z Luną w toalecie, zauważyłam to- powiedziałam i odsunełam koszulkę, tak że było widać czerwony ślad.

-Twój medalion przejął trochę mocy demona, przez co psuje się. Jeśli będziesz trzymać go za długo zabije cie to- stwierdziła przyglądając się ranie.

-Dam radę, w końcu jestem Alfą, musze uratować moją rodzinę nawet kosztem mojego życia- powiedziałam i spojrzalam na siebie w lustrze wycierając policzki

One for All ~ Willa Lykensen ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz