Rozdział 12

569 26 0
                                    

*2 tygodnie później*
- Na pewno nie chcesz, żebym z Tobą został? - pytam Marii.
- Nie, idź. Dam radę - mówi Maria.
- Na pewno? - pytam.
- Tak, na pewno - mówi Maria - idź już.
- Peter, chodź. Maria da sobie radę, a w razie czego da nam znać - mówi Tony.
- Trzymaj się - mówię.
*2 godziny później*
Jestem na swojej pierwszej misji jako pełnoprawny Avenger. Musimy dostać się do magazynów i przejąć broń jądrową. Wspiąłem się po pajęczynach na górę i czekałem na sygnał. W tym czasie reszta Avengersów zaczaiła się od tyłu na przemytników. W międzyczasie Tony dał mi sygnał i mogłem ruszyć do ataku.
*1h później*
Udało nam się ukończyć misję z sukcesem. Odebraliśmy broń, przekazaliśmy ją TARCZY i właśnie wracamy do wieży.
*30 minut później*
- Ale słodkie - mówię patrząc na śpiącą Marię.
Steve podnosi ją i zanosi do sypialni. Ja w tym czasie idę do warsztatu i zaczynam coś tam konstruować.
*1h później*
- Co tam robisz? - pyta Tony.
- Próbuję ulepszyć miotacze sieci - mówię.
- Jak na pierwszą akcję nieźle Ci poszło. Fury jest z Ciebie zadowolony - mówi Tony.
- Naprawdę? - pytam.
- Naprawdę. Mówił, że nie żałuje, że Cię przyjął do Avengersów - mówi Tony.
- Ja tylko robię swoje - mówię.
- Co robicie? - pyta głos spod drzwi.
Odwracamy się i dostrzegamy Marię opierającą się o framugę drzwi.
- Poprawiam miotacze sieci - mówię.
- A tak przy okazji, rozmawiamy - mówi Tony.
- Jak się spało? - pytam.
- Całkiem nieźle - mówi Maria zbliżając się do mojego biurka - mógłbyś tu czasem posprzątać.
- Jak skończę miotacze to posprzątam - mówię.
- Dobrze, wierzę Ci - mówi Maria.
- To ja Was zostawiam - mówi Tony i wychodzi - Jezus Maria! Naprawdę tu posprzątaj.
- Dobrze - mówię.
Po chwili Tony wychodzi i zostajemy sami.
- A tak w ogóle, jak się miewasz? - pytam.
- Całkiem nieźle - mówi Maria - mogę zadać Ci pytanie?
- Pewnie. Tylko nie wiem czy znam na nie odpowiedź - odpowiadam.
- Dlaczego chciałeś ze mną zostać? - pyta Maria.
- HYDRA jest niebezpieczna. Bałem się, że Cię znajdą i porwą. A nie wiadomo co zrobiliby, gdyby dowiedzieli się, że nosisz w sobie dziecko Kapitana Ameryki - mówię.
- Martwisz się o mnie? To słodkie - mówi Maria.
- Tak, martwię się. W końcu ktoś musi - mówię.
Do warsztatu ktoś puka.
- Proszę - mówię.
Zza drzwi wychyla się głowa Clinta.
- Za 15 minut obiad. Poznasz kogoś - mówi.
- Jasne. Niedługo przyjdziemy - mówię.
Clint zamyka drzwi i znowu zostajemy sami.
- O kogo może chodzić? - pytam.
- Nie mam pojęcia - mówi Maria - zobaczymy na obiedzie.

OcalonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz