~4~

3.6K 314 151
                                    

Aiden ostro zahamował, a następnie obejrzał się do tyłu, po czym zaczął cofać, jak inne auta, lecz nagle ostatni samochód także dostał z kuli ognia. Byliśmy w potrzasku. Nie można było jechać ani w przód, ani w tył.

- Zostań tu! - nakazał mi chłopak i wysiadł, zostawiając mnie samego.

Byłem okropnie przerażony. Chciałem aby to wszystko okazało się tylko złym snem, więc zamknąłem oczy, powtarzając sobie w myślach, żebym się zbudził z koszmaru, lecz kiedy je otworzyłem, było jeszcze gorzej.
Wszędzie wokół auta w którym siedziałem, biegało pełno strażników w białych ubraniach. Panował istny chaos. Większość po prostu biegła na przód korowodu, ale niektórzy z nich uciekali, bo się, kurwa, palili i to był okropny widok.

Nagle jeden z samochodów przede mną wybuchł. Potem następny. Aż w końcu ten który był centralnie przed maską auta w którym byłem. Wiedziałem, że zaraz i ten wybuchnie, a ja razem z nim. Więc nie zastanawiając się długo, otworzyłem drzwi i wyskoczyłem wprost na ulicę, pogrążoną w ogniu.
Szedłem z mocno bijącym sercem przed siebie, rozglądając za kimś, kto mógłby mi pomóc i zabrać mnie stąd, ale każdy był zbyt zajęty uciekaniem przed żarem, spadającym z nieba.
W końcu, tak jak przypuszczałem, wybuchł także samochód z którego uciekłem. Siła ognia była tak duża, że upadłem na ziemię.

Z trudnością udało mi się oderwać tors od zimnego betonu. Byłem strasznie zamroczony, a w uszach oprócz krzyków i ogólnej krzątaniny, słyszałem wkurzający pisk, spowodowany zapewne wybuchem.

Potrząsnąłem głową, aby się rozbudzić i to wtedy zobaczyłem Aidena, biegnącego w moją stronę.

- Uciekaj! - krzyknął do mnie i w tym samym momencie, wielka kula ognia spadła niedaleko chłopaka, powalając go na ziemię.

Ledwo ustałem na drżących nogach. Chciałem podbiec do Aidena, który także próbował wstać z ziemi, ale nagle przede mną, w chmurze szarego pyłu, pojawił się mężczyzna w czarnym stroju. Zacząłem cofać się w tył z zamiarem ucieczki, lecz gdy tylko odwróciłem się, to się okazało, że otacza mnie więcej tajemniczych osób, ubranych na czarno.

Z przerażeniem patrzyłem na złowrogie twarze i to było ostatnie co widziałem, bo zaraz obraz zasłonił mi ciemny kawałek materiału.

* * *

Nie zbyt dobrze rejestrowałem to co się działo. Zostałem zawleczony do jakiegoś samochodu. Jechaliśmy bardzo długo, aż w końcu auto stanęło, a mnie zaczęto gdzieś prowadzić. Po tym jak nagle zrobiło mi się ciepło, obstawiłem, że wszedłem do budynku.
Chwilę później, niezbyt delikatnie, popchnięto mnie na kolana. Nadal miałem materiał na głowie i nic nie widziałem, czułem tylko czyjąś rękę, zaciśniętą mocno na moim ramieniu.

- Mamy go - usłyszałem od strony zaciśniętej ręki.

- Duży stawał opór? - zapytał ktoś przede mną i musiałem przyznać, że ten głos był przyjemny dla uszu i bardzo ładny.

- Tak szczerze, to w ogóle się nie bronił - odpowiedział mu, lekko zdziwionym tonem.

Nastała cisza. Bałem się ruszyć choćby małym palcem u dłoni. Usłyszałem szmer i nagle materiał został zdjęty z mojej głowy, a ja skrzywiłem się na moment, próbując przyzwyczaić wzrok do światła.

- I to ma być ta tajemna broń? - parsknął chłopak przede mną, więc spojrzałem na jego twarz.

Teraz jeszcze bardziej zacząłem odczuwać panikę i strach. Ujrzałem parę zielonych oczu Aidena, wpatrujących się w moje, ale...to nie był Aiden.

Okazało się, że patrzę na samego Lucyfera. Widziałem go kiedyś w telewizji. Nigdy nie udzielał wywiadów ani ogólnie się nie udzielał, dlatego kamery pokazywały go tylko z daleka, stąd mój szok na widok jego oczu. Albo to przypadek, albo są z Aidenem spokrewnieni.

- Nie bronił się, to znaczy, że chciał tu trafić - stwierdził zielonooki i posłał mi mały uśmiech. - Sprytnie - pogratulował mi, a ja byłem zbyt przerażony, aby powiedzieć, że się myli i wcale nie chce tu być.

Chłopak uklęknął przy mnie, aby zrównać nasze twarze. Choć strasznie się bałem, wlepiłem wzrok w jego parę zielonych oczu, zasłoniętych delikatnie przez czarną grzywkę, i nie potrafiłem się od nich oderwać. Zupełnie jak z Aidenem.

- Może zacznijmy od banałów. Jak się nazywasz? - spytał, lustrując dokładnie moją twarz.

Milczałem, nie zdolny by cokolwiek powiedzieć. Bolał mnie żołądek z nerwów i głodu, a serce miałem przy samym gardle.

- Milczek z ciebie, co? - posłał mi kolejny uśmiech, a potem jego spojrzenie stało się groźne. - Rozwiążemy ci język - obiecał, a mnie po raz kolejny przeszedł dreszcz strachu.

Będą mnie torturować.

Łzy same zaczęły mi płynąć po policzkach. Nie potrafiłem tego kontrolować. I kiedy Lucyfer to ujrzał, na jego twarz wstąpiło ogromne zdziwienie.

- Albo jesteś naprawdę dobrym aktorem, albo nie wiesz w ogóle co się dzieje - stwierdził, po czym spojrzał na mężczyznę, który mnie przytrzymywał. - Na pewno zgarnęliście tego co trzeba? - upewniał się.

- To na pewno on, miał taką obstawę, że normalnie nie dalibyśmy rady. Gdyby nie pomysł, żeby wykurzyć go z auta, rozwalając je po kolei, nigdy byśmy go nie dorwali - wyjaśnił spokojnie.

Zielonooki powrócił do wiercenia mi dziury w głowie swoim wzrokiem.

- No dobrze, ale spójrz na niego. Przecież to jakaś przerażona beksa, a nie broń, która jest w stanie mnie zabić - zaśmiał się cicho.

Nawet sam Lucyfer ma mnie za żałosnego.

- Udaje, aby nam zamydlić oczy - stwierdził mężczyzna.

Potrząsnąłem przecząco głową do zielonookiego, nadal wpatrującego się we mnie.

Lucyfer westchnął cicho, a następnie spuścił wzrok na moją rękę. Patrzył na nią chwilę, po czym delikatnie za nią złapał i zamknął powieki. Nie miałem pojęcia co on odpierdala, wyglądało to dziwnie.

- Wyczuwam naprawdę silną moc, ale...- zaczął chłopak, następnie otwierając oczy i znów skanując moją twarz. - Jest jakby niedostępna - dokończył z lekkim zaskoczeniem w głosie.

Nie wiedziałem o co chodzi. Przecież to ciemna strona zablokowała mi moc i zabrała wspomnienia, więc czemu go to tak dziwi? Albo coś źle zrozumiałem, albo już sam nie wiem. Pogubiłem się w tym wszystkim.
Kim ja w ogóle jestem, że porywa mnie najpotężniejszy czarodziej na świecie?

Chyba powoli zaczynałem wierzyć w to co mówił Bill oraz Aiden.

- Po co mieliby blokować moc jedynej osobie, która jest w stanie cię zabić? - zastanawiał się barczysty mężczyzna, nadal trzymając rękę na moim ramieniu.

- Nie dowiemy się, póki nie zacznie gadać - odpowiedział, uwalniając mnie w końcu od swojego przenikliwego spojrzenia i stając na prostych nogach. - Daj mu wody czy coś, posiedzi tutaj, to może się uspokoi i odzyska głos - zdecydował, a następnie opuścił pokój.

Zerknąłem niepewnie na sporych rozmiarów mężczyznę, ale ten tylko zabrał w końcu dłoń z mojego ramienia i wyszedł zaraz za zielonookim.

Korzystając z tego, że zostałem sam, osunąłem się z kolan i usiadłem na podłodze w całkowicie pustym pokoju bez ani jednego mebla czy czegokolwiek.

Aiden po mnie przyjdzie, prawda?

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

On The Other Side (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz