~38~

2.8K 242 40
                                    

Skończyłem sprzątanie w pokoju, teraz już z pomocą zielonookiego. Wszystko lśniło ładnie czystością, a ja aktualnie siedziałem na łóżku z przytulonym do moich pleców Zaydenem.

- Myślę, że zapytam się jutro swojej mamy o tę książkę - wskazałem na wspomniany czarny przedmiot, leżący na stoliku obok. - Była blisko z Billem, to może coś wie - stwierdziłem, po czym na moją twarz wpłynął mały uśmiech. - Dzięki tobie się z nią pogodziłem i nadal nie wiem jak to zrobiłeś - byłem bardzo wdzięczny chłopakowi.

- Zrobiłem jej mały wykład, nic wielkiego - odparł, zupełnie nie wierząc w to, że dokonał rzeczy prawie niemożliwej.

- Nic wielkiego? - byłem w szoku. - Właśnie przeciągnąłeś na swoją stronę jednego z najbardziej zażyłych wyznawców Billa. Zay, jesteś w stanie przekonać do siebie każdego z tą swoją gadką. Powinieneś być z siebie dumny - oznajmiłem szczerze.

- Wiem, że mam talent do wywodów, ale nie każdego da się przekonać - odpowiedział, po czym cmoknął mnie delikatnie w policzek. - Zresztą ja tylko przypomniałem jej jak wspaniałego syna ma - dodał po chwili.

- I co jeszcze mówiłeś? - uśmiechnąłem się szerzej, chcąc wiedzieć jakimi komplementami mnie jeszcze zasypał.

- Takie tam, że jesteś gorący, seksowny i bym cię schrupał - wyszeptał mi do ucha, na co przewróciłem oczami.

- Tak, na pewno by ją przekonały takie słowa - skomentowałem, dając sobie spokój z tym tematem, bo Zay najwyraźniej znowu wpadł w ten swój głupi humor i niczego nie traktuje poważnie.

- Rumienisz się - zauważył, przejeżdżając mi ustami po policzku.

Zapewne miał rację, chociaż nie czułem pieczenia ani gorąca na twarzy, ale zawstydził mnie mocno swoimi słowami.
Ciekawe, że do bójki, wojny, zabijania, wyrażania swojego zdania i upartego zachowania byłem pierwszy i niczego się nie bałem, a kiedy przychodziło do czułości, robiłem się malutki i nie potrafiłem w żaden sposób panować nad sytuacją. Przypominałem wtedy bardziej Tony'ego niż siebie.

- Jak ty to robisz, że jednym gestem czy słowem sprawiasz, że staje się nagle taki bezbronny? - zapytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.

Tak naprawdę nie zamierzałem zadawać tego pytania, bo nie chciałem ciągnąć tematu, który mnie zawstydza, ale przecież ja zawsze muszę robić sobie na złość, bo nie byłbym sobą.

- Taka jest miłość - wyjaśnił, przez co serce zaczęło dudnić mi głośno w klatce piersiowej.

Przytuliłem swój policzek do tego Zaydena, a dłoń położyłem na jego ręce, której ramię przewiesił sobie przeze mnie, tuląc moje ciało. Mogłem spróbować coś odpowiedzieć na słowa zielonookiego, ale wydawało mi się, że w tej chwili to i tak nie jest potrzebne. Sama atmosfera, która była przesiąknięta uczuciami, wystarczała.

- Mógłbym tak siedzieć z tobą wiecznie, ale myślę, że powinniśmy jeszcze dziś przejść się do twojej matki - odezwał się w którymś momencie.

Szybko zrozumiałem, że gdy moje myśli były skupione tylko na bliskości chłopaka i jego dotyku, on w tym czasie analizował sprawę związaną z trzynastą częścią czarnej magii.
I może wolałbym, żeby mnie pocałował i sprawił, abym zapomniał o całym świecie i problemach, to jednak z drugiej strony cieszyłem się, że zaczął działać i obmyślać plan działania.

- Dobrze też by było zaangażować w to wszystko Aidena. Wątpię, że coś wie na temat tej książki, bo by powiedział o niej już na samym początku, ale tylko on był tu najdłużej i zna jasną stronę na wylot - zaczął, a ja słuchałem go z uwagą. - Później możemy iść do Harrego i zorganizować indywidualne przesłuchania wyznawców Billa, tylko trzeba tak zadawać pytania, aby ci co nie wiedzą o istnieniu tej książki, nie dowiedzieli się o niej - stwierdził, na co lekko potrząsnąłem twierdząco głową, nadal stykając się policzkiem z chłopakiem. - I najważniejsze, trzeba wysłać straż do pilnowania ciała Billa - dodał, a mną wstrząsnął dreszcz.

- Myślisz, że ktoś mógłby chcieć go wskrzesić? - zapytałem, chociaż w głębi siebie chyba już znałem odpowiedź.

- Byli zdolni zabić dla niego niewinnych. Myślę więc, że oddanie własnego życia, aby go przywrócić będzie dla nich czymś na kształt poświęcenia w imię wiary w ich wspaniałego mistrza - prychnął z odrazą.

- Więc lepiej chodźmy i załatwmy te sprawy jak najszybciej - zdecydowałem, ale kiedy chciałem się wyplątać z ramion zielonookiego, ten mnie powstrzymał, przekręcił moją twarz na bok, po czym przywarł do moich ust.

Od razu stopniałem i z uległością rozchyliłem wargi, aby wpuścić jego język. Zaczynałem się chyba uzależniać od jego pocałunków.
Wplątałem dłoń we włosy chłopaka, jednocześnie plecami opierając się już maksymalnie o jego klatkę piersiową. Poczułem jak palce Zaydena wkradają się pod moją koszulkę, żeby po sekundzie zacząć delikatnie muskać moją skórę na brzuchu. Nie wiem czemu, ale to rozpaliło mnie jeszcze bardziej. Za nic w świecie nie chciałem przerywać tej chwili, a wręcz ją kontynuować. Zay zawrócił mi najwyraźniej w głowie już do końca i nieodwołalnie.

- Teraz możemy iść - stwierdził, posyłając mi zadziorny uśmiech, gdy oderwał się od moich ust.

- Jesteś najbardziej wkurzającą osobą z jaką miałem do czynienia, Zay - zirytowałem się na niego, bo doskonale jest świadom jak na mnie działa i perfidnie to wykorzystuje, żeby mnie zdenerwować.

- Uwielbiasz to, że taki jestem - powiedział z zadowoleniem.

Wyprostowałem się nieco, tak żeby już nie opierać się plecami o niego, a następnie lekko obróciłem w jego stronę. Złapałem w dłoń kołnierz od bluzki chłopaka, po czym złączyłem gwałtownie nasze usta, lecz tylko na chwilę, bo zaraz potem odepchnąłem go, przez co upadł na pościel.

- Cholerny dupek - skomentowałem, podnosząc się na proste nogi.

Usłyszałem jego cichy śmiech i naprawdę miałem ochotę go udusić.

- Wyglądasz tak słodko, kiedy się wnerwiasz na mnie - stwierdził, a że wyczułem szczerość w jego głosie, zdenerwowałem się jeszcze bardziej i posłałem mu obrażone spojrzenie. - Śliczny jesteś - dodał, wgapiając we mnie jak w obrazek.

- Ruszysz się w końcu? - zapytałem ze złością, po czym wziąłem Fafika na ręce, postanawiając, że zabiorę go ze sobą, to się psinka przy okazji wysiusia. - Nie mamy całego dnia - upomniałem, podchodząc do drzwi.

- Porwanie ciebie to była moja najlepsza decyzja w życiu - powiedział wesoło, na co przewróciłem oczami.

Podszedł do drzwi, otworzył je i gestem dłoni nakazał, abym szedł pierwszy.

Nie znoszę go prawie tak samo mocno jak kocham.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

NOTKA

To ostatni rozdział, więcej w zapasie nie mam, także od teraz będę pisała na bieżąco, co uda mi się wyskrobać, to od razu będę wstawiać. Niestety nie piszę codziennie, ale będę się starała jak najczęściej znajdować chwilę, aby pisać. W sumie nie zostało już dużo, bo myślę, że jakieś dziesięć rozdziałów do końca, więc chyba do końca roku uda mi się to opowiadanie skończyć 🖤

Ave! 😈

On The Other Side (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz