~26~

2.6K 263 101
                                    

Patrzyłem z lekkim uśmiechem jak Harry tuli do siebie żonę, małą Bonnie i moją przyjaciółkę Aurorę. To był jedyny szczęśliwy obrazek tutaj, więc wolałem skupiać się na nich, bo chyba jako nieliczni byli rodziną w komplecie.

- Dziś straciliśmy zbyt dużo - głosił swoją mowę Zayden do wszystkich czarodziejów, którzy zebrali się przy granicy. - Ale na tym koniec i więcej nie pozwolę nam stracić - zaczął się przechadzać, spoglądając na każdą twarz z osobna. - To czego dopuścił się Bill jest niewybaczalne i niezgodne z wszelkimi zasadami etyki na wojnie. Zachował się jak ludzie, którzy mordują niewinnych dla władzy, a to wręcz obrzydliwe - stwierdził, na co pokiwałem głową, zgadzając się z nim w stu procentach. - Zamierzam teraz iść i skończyć jego tyraństwo raz na zawsze - zatrzymał się w miejscu. - Jeśli ktoś odczuwa silną potrzebę zemsty, może do mnie dołączyć - dopowiedział, na co wszyscy wydali z siebie okrzyk potwierdzający ich gotowość.

Wyglądało na to, że Zay chciał dać im wybór i nie musieli walczyć ze względu na to, że i tak stracili zbyt wiele, ale jak widać jego armia była nie do zdarcia i podążyła by za nim na koniec świata.

- Skoro idziemy wszyscy, obowiązuje nowa zasada - poinformował, a ja szczerze zaciekawiłem się co kombinuje, bo podszedł do grupy najsłabszych czarodziejów. - Dziś najsłabsi udowodnili, że są najsilniejsi - posłał im pełne szacunku spojrzenie. - Dlatego nie będzie od teraz już żadnych podziałów. Idziemy jedną grupą i jesteśmy sobie równi - zdecydował, na co przez szeregi znów przeszły wiwaty uznania. - Zabrali nam domy, więc weźmiemy sobie ich, zabrali nam rodziny, więc wyznaczymy za to sprawiedliwość - zakończył, po czym zaczął iść w stronę Harrego, ale po drodze, zatrzymał się na chwilę przy mnie. - Idziesz na czele i bez dyskusji - nakazał i od razu odszedł, abym nie miał nic do powiedzenia w tej kwestii.

Muszę zacząć inaczej mu się stawiać, bo zaczyna mieć na mnie sposoby. Nie podoba mi się to.

Westchnąłem z niezadowoleniem, ale ruszyłem za zielonookim i dołączyłem z nim do Harrego.

- Zostanie pani z dziećmi i z tymi, którzy nie są w stanie walczyć, pani Wood - Zay zwrócił się do starszej kobiety, stojącej nieopodal, na co skinęła głową, uśmiechając lekko z ciepłem na twarzy. - Schowajcie się w strażnicy - wskazał głową jedyny budynek, który nie został spalony i przy którym właśnie staliśmy, bo znajdował się on zaraz przy granicy. - Pomożesz? - nagle wyciągnął w moją stronę swoją dłoń, patrząc na wysokość budynku, jakby go oceniając.

Szybko domyśliłem się, że chce wytworzyć barierę wokół strażnicy, aby zapewnić wszystkim przebywającym wewnątrz bezpieczeństwo.

- Wątpię, że ta garstka, która uciekła znowu zaatakuje - stwierdziłem, ale mimo to, złapałem chłopaka za rękę.

- Wiem, ale jest jeszcze szpieg wśród nas - upomniał. - I cholera wie czy tylko jeden - dodał, gdy połączyłem swoją magię z jego.

Nie miałem pojęcia o zakładaniu barier, więc tylko użyczyłem mu swojej mocy  zostawiając resztę zielonookiemu. Trzeba było się jednak bardziej przykładać do nauki.

- Jakieś pomysły kto to może być? - zapytał Harry, uważnie skanując wzrokiem szeregi.

- Nie, ale w końcu noga mu się powinie i wtedy się dowiemy - oznajmił Zay, mocno skupiając na budynku.

Nie chciałem mu przeszkadzać, ale strasznie zaczęło mnie nudzić stanie bezczynnie, więc spojrzałem na Aurorę, którą chciałem spytać czy wszystko w porządku. Dziewczyna, bądź co bądź, została przyciśnięta przez ogromną belkę. Ale gdy tylko wyczuła moje spojrzenie, uśmiechnęła się szeroko, kiwnęła na nasze złączone z Zaydenem dłonie i uniosła dwa kciuki w górę.
Szybko rozejrzałem się po wszystkich, czy aby na pewno nikt tego nie widział, a potem powiedziałem bezgłośnie, aby się uspokoiła, na co zachichotała wesoło i w końcu opuściła ręce.

- Chyba powinno być w porządku - odezwał się Zay, więc skupiłem się z powrotem na nim jakby nic się nie stało.

Puścił moją dłoń, na co od razu schowałem ręce do kieszeni swoich spodni. Miałem głupie wrażenie, że ktoś widział zachowanie Aurory i przez to pomyślą sobie nie wiadomo co. Słyszałem dużo o przyjaźni, ale akurat to, że przyjaciel zawsze robi ci na złość, a ty i tak go kochasz, okaże się plotką. Myliłem się.

- Ruszamy! - nakazał, więc postanowiłem ogarnąć myśli i skupić na ważniejszej sprawie, czyli Billu.

Chłopak dał krok do przodu, aby rozpocząć marsz, ale nagle podbiegła do niego Bonnie i złapała za końcówkę od jego bluzki.

- Wujku? - pociągnęła za materiał, przez co Zay skupił na niej swój wzrok.

- Tak, skarbie? - uklęknął przed dziewczynką, obdarowując ją wielce ciepłym spojrzeniem.

Lekko rozczulił mnie ten widok, ale odczułem też jakiś ucisk na żołądku. Dopiero po paru sekundach uświadomiłem sobie, że to była zazdrość. Po prostu chciałem, żeby zielonooki patrzył tak również i na mnie.

- Czemu nie możecie użyć teleportów jak tamta strona? - spytała słodkim głosem.

To pytanie rozbroiło mnie zupełnie. Byłem w szoku, że dziewczynka jest na tyle mądra, aby zapamiętać takie rzeczy, przeanalizować i użyć w odpowiednim momencie. Nie miała jednak pojęcia jeszcze jak działają czary.

- Teleport przenosi cię do miejsca bardzo ważnego dla ciebie, lub do osoby na której mocno ci zależy. To nie jest tak, że udajesz się gdzie tylko chcesz, wiesz? - wyjaśnił jej łagodnie. - Jasna strona wracała do swoich domów, a tam mają rodziny. My pewnie nigdzie byśmy się nie przenieśli, bo to co najważniejsze mamy tutaj - posłał Bonnie mały uśmiech.

Mnie na pewno nigdzie by nie przeniosło. A gdybym był gdziekolwiek indziej, przeniosło by mnie zapewne do Zaydena, więc wolę nie używać tego zaklęcia.

- Uciekaj do pani Wood, nim się obejrzysz będziemy z powrotem - obiecał, na co ta wesoło pokicała przytulić się jeszcze na chwilę do Harrego i swojej mamy.

Dzięki dziewczynce nasunął mi się pewien pomysł, więc podbiegłem do chłopaka, który już ruszył przed siebie, a zaraz za nim zaczęli iść wszyscy inni.

- Bonnie ma rację - zacząłem, zrównując z nim krok. - Moim zdaniem, powinieneś się teleportować do Aidena. Nie wiadomo przecież co mu zrobili. Może być w niebezpieczeństwie - stwierdziłem. - A my po prostu dotrzemy trochę później - dodałem, bo Zay nie był za bardzo zainteresowany moim pomysłem, bo patrzył przed siebie, a z jego twarzy nic nie byłem w stanie wyczytać.

- Nie przeniesie mnie do Aidena - rzucił tylko i na tym ten temat się zakończył.

Byłem szczerze zaskoczony, bo myślałem  że brat jest dla niego najważniejszy. Wychodziło na to, że jest ktoś jeszcze bardziej bliski sercu dla chłopaka, lub jakieś ważne dla niego miejsce.

Może to jego wojsko? Może to te miejsce, które właśnie opuszczamy?

Istnieje wiele możliwości.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

On The Other Side (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz