~29~

2.6K 281 87
                                    

Bill już mocno dogorywał na ziemi, co cieszyło ciemną stronę. Gorzej było z jasną, która albo uciekła do domów, albo stała i płakała.

Myślę, że teraz mogą być wstrząśnięci i zagubieni, ale gdy tylko przekonają się jakim Zay jest dobrym przywódcą, zrozumieją. A przynajmniej taką miałem nadzieję, dopóki nie przyszedł Harry.

- Wysłałem oddział po panią Wood i dzieci, a jeśli chodzi o jasną stronę, najmłodsi są bezpieczni. Nikt nie ucierpiał oprócz wojska - powiadomił, stając koło nas. - Ale tamta grupka mnie niepokoi - wskazał palcem gdzieś w bok, więc razem z Zaydenem podążyliśmy tam wzrokiem.

Szli do nas czarodzieje, ubrani na biało. Było ich około trzydziestu, a na ich czele znajdowała się bardzo dobrze znana mi osoba.

- Mama - wyszeptałem cicho, co Zay prawdopodobnie usłyszał, bo spojrzał w moją stronę na chwilę.

Gdy grupa była już blisko, drogę zagrodzili im nasi czarodzieje.

- Przepuście ją! - nakazał zielonooki, wskazując na moją matkę. - Reszta zostaje - dodał, na co rodzicielka kiwnęła potwierdzająco do osób, które przyszły z nią, po czym zaczęła iść przez tłum naszych strażników.

Nie podobało mi się, że to ona najwyraźniej im przewodniczy. Jeśli Bill miał rację i wybuchnie bunt, to naprawdę nie uśmiecha mi się prowadzić kolejnej bitwy i to jeszcze z własną matką.
W ogóle gdzie był ojciec przez cały czas? Ostatni raz widziałem go, gdy byłem jeszcze Tonym.

Mama zerknęła przez chwilę na zmasakrowane zwłoki Billa, a następnie wspięła się na schody i ustała centralnie przede mną.

- Jak mogłeś? - spytała, a w jej oczach ujrzałem ból. - Bill był dla nas wszystkim - wyznała i sprawiała wrażenie osoby pokonanej, dlatego nie spodziewałem się mocnego liścia z jej strony, którego dostałem nagle na twarz.

Złapałem się za policzek, patrząc na nią z niedowierzaniem. Pierwszy raz w życiu mnie uderzyła. Kochałem ją, dlatego to co zrobiła sprawiło mi większy ból w sercu niż uderzenie.

- Ojciec nie chce cię nawet na oczy oglądać - wysyczała i znów podniosła rękę, ale tym razem Zay złapał ją mocno za nadgarstek.

- Jeszcze raz podniesiesz na niego swoje łapy, to ci je połamie - zagroził, po czym popchnął ją w stronę straży i Harrego. - Zabierzcie mi ją stąd! - rozkazał, a następnie szedł po schodach do grupy mojej mamy. - Nie ma już jasnej i ciemnej strony! Od teraz jest jedna! Albo się z tym pogodzicie, albo możecie odejść, droga wolna! - dał im wybór.

- To nasz dom, nie opuścimy go - odezwał się jeden z mężczyzn, stojących bardziej z przodu.

- W takim razie jestem waszym nowym przywódcą. Czy to jasne, czy może są jeszcze jakieś problemy z tym? - spytał, patrząc na nich wściekle.

Nikt się nie odezwał. Każdy stał nieruchomo, jakby już bał się cokolwiek powiedzieć.

- No i świetnie! - rzucił zielonooki. - Zabierzcie stąd to truchło - nakazał swojej straży, wskazując głową w stronę ciała Billa.

Jego wzrok spoczął na mnie. Nadal trzymałem się za policzek i masowałem go delikatnie, aby pozbyć się bolesnego pieczenia.

- W porządku? - zapytał, a ja zdziwiłem się, że słyszę w jego głosie troskę.

Miałem ochotę się do niego przytulić, ale wiedziałem, że to zły pomysł. On by myślał, że potrzebuje pocieszenia, kiedy prawda była taka, że po prostu potrzebowałem jego bliskości i ciepła.

- Mówiłem, że moich rodziców popierdoliło - wytknąłem, nie wiedząc czy teraz jestem bardziej smutny dlatego, jak zachowała się moja matka, czy może dlatego, że nie mogłem zrobić tego czego pragnąłem i wtulić w ramiona swojej miłości, której nigdy nie zdobędę.

Przez to, że Zay zrobił się nagle dla mnie taki dobry, coraz bardziej zaczynałem się w nim zakochiwać, a to nie było dobre, bo na końcu będę cierpiał tylko jeszcze więcej i mocniej.

- Mogłem jej nie przepuszczać, ale myślałem, że ma coś ciekawego do powiedzenia - wytłumaczył, dołączając do mnie na szczycie schodów.

- Ja też miałem taką nadzieję - westchnąłem.

Nagle drzwi za nami otworzyły się, przez co obaj z Zaydenem odwróciliśmy się za siebie.

- Aiden - powiedzieliśmy wspólnie, widząc chłopaka podpierającego się na ramieniu Aurory.

- Wyglądasz okropnie, jesteś ranny? - Zay podszedł szybko do brata, którego biały ubiór był cały czerwony od krwi.

- Czuję się zajebiście - wyszczerzył się, po czym zerknął na moją przyjaciółkę, która przewróciła oczami i wyswobodziła spod jego ramienia.

- Już po wszystkim? - podeszła do mnie i w momencie, gdy kiwnąłem potwierdzająco głową, dziewczyna przytuliła mnie.

Choć było mi miło, to to nie było to samo, kiedy tuliłem zielonookiego po ataku Billa.

- Twój ojciec zabrał moją mamę. Możesz sprawdzić co z nią? - poprosiłem, bo bądź co bądź, martwiłem się, mimo tego, że złamała mi serce.

- Oczywiście - zgodziła się od razu i puściła mnie. - Już lecę - posłała mi uśmiech na który starałem się odpowiedzieć, ale byłem zbyt przygnębiony.

Przyjaciółka zbiegła ze schodów, a ja wróciłem wzrokiem do braci, którzy wyglądali dziwnie, bo Zayden próbował położyć swoją rękę na piersi młodszego, a ten patrząc tylko za oddalającą się Aurorą, odpychał ją stale.

- Aiden, do cholery, straciłeś dużo krwi - wkurzył się zielonooki.

- Nic mi nie jest, daj mi spokój, żyje miłością - wzdychnął cicho, gdy stracił moją przyjaciółkę z pola widzenia.

- Co? - zdziwił się.

- Aiden zauroczył się w Aurorze, jakbyś nie zauważył - wyjaśniłem mu, bo serio, jak można być tak ślepym.

- A to wy nie...- urwał, spoglądając na mnie zdezorientowany.

- To moja przyjaciółka, gamoniu! - oburzyłem się.

Zay to umiał rozpierdolić mi psychikę jednym zdaniem. Jak on mógł myśleć, że Aurora to moja dziewczyna? Może i przytulaliśmy się i byliśmy ze sobą blisko, ale nie dawaliśmy żadnych znaków, że jesteśmy w związku. Co innego gdybym ją całował co chwilę, albo patrzył się na nią czułym wzrokiem jak Aiden.

- Och...- nie wiedział najwyraźniej co na to odpowiedzieć.

- Wiecie co? Jestem zmęczony i idę się chyba położyć - zdecydowałem, bo miałem już dość tego cholernego dnia.

- Jestem za, muszę zmyć z siebie krew, chociaż nie powiem, że mi do twarzy w czerwonym - rzucił Aiden w bardzo dobrym humorze, następnie wchodząc ponownie do budynku.

Dziwiłem się trochę, że nie chciał usłyszeć co tu zaszło, co z Billem i tak dalej, ale w sumie moja przyjaciółka tak zwróciła mu w głowie, że jestem pewien, że zajmuje mu wszystkie myśli. Tak jak mi jego brat.

Także zacząłem człapać za chłopakiem, ale ręka Zaydena na moim ramieniu sprawiła, że się zatrzymałem. A kiedy spojrzałem na niego, ten ku mojemu zaskoczeniu, przytulił mnie.

Natychmiast wtuliłem się w jego ciało, wdychając uspakajający zapach perfum, którego mała nutka jeszcze została na kołnierzu.

- Pomyślałem, że tego potrzebujesz - stwierdził, na co uśmiechnąłem się lekko, po czym schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi.

Mógłbym trwać tak wiecznie, bo w jego ramionach czułem się niezwykle wspaniale.

Chciałbym, żeby on czuł to samo.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

On The Other Side (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz