- Gdy zobaczyłem w jakim był stanie, w swej ignorancji uznałem, że mogę go łatwo pokonać i zakończyć rządy Sithów. Vader pokazał mi, jak bardzo się myliłem. Momentalnie zdusił światło w sobie, wyssał je również że mnie. Zamknął mnie w żelaznym uścisku Mocy nie pozwalając na żaden ruch - mówił powoli Asteks, a głos mu drgał. Jego świadomość z każdym kolejnym słowem zanurzała się w przeszłości...
--Coruscant 19 BBY--
- Postąpiłeś nadwyraz nierozsądnie zjawiając się tutaj Jedi - słowa Sitha zadudniły w uszach Asteksa. Mężczyzna był zszokowany, skąd to coś wiedziało kim on jest? Asteks nie przeszedł przecież przez główne siedziby Imperium ubrany w rycerskie szaty. Schował też miecz i ukrył przed innymi swoją więź z Mocą.
- Twoje żałosne sztuczki nic nie znaczą wobec potęgi Ciemnej Strony Mocy - ponownie przemówił Vader, w tym samym momencie unosząc Asteksa i przyciągając go ku sobie. Mighost nie był w stanie oprzeć się takiej potędze. Gdy Jedi znalazł się tuż przed maską Mrocznego Lorda, ten sięgnął po miecz świetlny. Czerwona klinga zabłysnęła pośród półmroku dawnej siedziby Najwyższej Rady Jedi. - Przygotuj się na śmierć.
To ostatni moment, by wrócić do pierwotnego planu! - krzyknęła ostrzegawczo świadomość Asteksa. Mężczyzna przyznał jej rację. Vader przymierzał się już do zadania ostatecznego ciosu, gdy Asteks krzyknął.
- Stój! Ja przyszedłem, by dołączyć do Imperium!
- Ach tak? - zapytał Vader podejrzliwie.
- Tak!
- Nie okłamuj mnie! - zadudnił Vader. - Wiem, że chciałeś mnie zabić.
- Nie mistrzu! To była myśl Jedi, którego staram się pogrzebać. Ja porzuciłem światło na rzecz Ciemnej Strony Mocy, pragnę doświadczyć jej potęgi. Jednak Jasna Strona cały czas próbuje walczyć o moją duszę. Potrzebuję pomocy, by ją pokonać. Potrzebuję nauczyciela. Bedę przydatny Imperium - Asteks nie miał pojęcia dlaczego to mówił, słowa wypływały z niego same. Kierowała nimi Moc, jakby wiedząc co podziała na Vadera. Wszystko wskazywało na to, że miała rację. Lub wpłynęła również na niego.
Vader cofnął ostrze swojego miecza od ciała mężczyzny znajdującego się przed nim i przyjrzał mu się uważnie. Wiedział, że ten Jedi łże, a jednak Moc kazała mu go oszczędzić. Zapewniała go o lojalności tego człowieka i licznych korzyściach płynących z wcielenia go w szeregi Imperium. Pytanie tylko dlaczego Moc to robiła?
Czy w zdrajcy Jedi było coś godnego uwagi? Vader zastanowił się. Owszem, młody mężczyzna był stosunkowo silny w Mocy, jednak nie mógł równać się z mistrzami Zakonu, takimi jak Yoda, Windu lub...
Obi-Wan - dokończyła za niego Moc, wywołując tym samym wiele wspomnień. Nie były to jednak wspomnienia Dartha, o nie... To były wspomnienia Jedi, którego słabość zaprowadziła do zagłady. Z jego popiołów, za sprawą Palpatine'a, narodził się on... Lord Vader. Tamten Jedi, jak Vader zwykł nazywać w swoich myślach Skywalkera, wciąż jednak żył gdzieś głęboko w nim. Raz za razem próbując na nowo wypełnić swoje ciało. Nie mogło mu się jednak udać. Vader był tego pewien. Anakin Skywalker był słaby i należało go pogrzebać... tak samo, jak jego wspomnienia. Odcinając się od nich gwałtownie, Darth znów spojrzał na wiszącego przed nim Jedi.
Tak, był on za słaby by mierzyć się z najpotężniejszymi mistrzami Zakonu, ci już jednak nie żyli. Ostały się marne niedobitki, nie było już nawet młodzików - o co Vader zadbał osobiście. Wciąż jednak rodziły się dzieci wrażliwe na Moc, choć rzadziej niż kiedyś. Je również należało eliminować.
CZYTASZ
STAR WARS : Kres Zakonu
FanfictionJake Mighost jest jednym z nielicznych Jedi, któremu udało się przeżyć czystkę. Po latach życia w ukryciu przybywa na peryferyjną planetę Atzerri, której powierzchnia w większości składa się z bagna. Ma to być miejsce, w którym, po załatwieniu pewne...