Nareszcie nastał dzień w którym rozpoczynałam naukę w Hogwarcie. Nadal ciężko mi uwierzyć, że mój ojciec się na to zgodził, w końcu do Beauxbatons uczęszczałam już 6 lat. Szczerze mówiąc nie przywiązałam się do tego miejsca ani trochę, było tam bardzo dużo denerwujących ludzi i cieszyłam się, że nie będę musiała ich już nigdy więcej oglądać. Pomimo tego bałam się spotkania z uczniami Hogwartu, miałam o tyle lepiej, że mój ojciec tam pracował i znał się z rodzicami ślizgonów, więc nie miałam się o co martwić. Pewnie to trochę dziwnie brzmi, ale nigdy nie miałam okazji poznać chociażby syna Lucjusza Malfoya który był dobrym przyjacielem Severusa. Mój ojciec uparł się, że do Hogwartu pojadę z nim, trochę mnie to zasmuciło bo wolałabym pojechać na King's Cross i usiąść w przedziale ze ślizgonami. W każdym razie wolałam się z nim nie kłócić, ze względu jak był bardzo rygorystyczny.
Gdy dojechaliśmy do Hogwartu zaparło mi dech w piersi. Nie mogłam uwierzyć, że nigdy tu nie byłam. To było tak piękne miejsce, że nie mogłam się napatrzeć. Przeklinałam się w duchu za zmarnowanie tylu lat w Beauxbatons. W drzwiach czekał na nas dyrektor Hogwartu - Albus Dumbledore.
- Witaj w Hogwarcie Laylo Snape. Powiedział starzec uśmiechając się do mnie i uściskając rękę. - Severusie, nie przyjechaliście na ceremonię przydziału.
- Rozmawialiśmy o tym Albusie, moja córka jest w slytherinie, więc nie ma potrzeby aby uczestniczyła w ceremonii i się stresowała.
Trochę się zmieszałam, bo widziałam złość na twarzy mojego ojca, chciałam się wtrącić, ale jego głos wyrwał mnie z zamyśleń.
- Dobrze Layla, pójdziemy teraz na poczęstunek który przygotowałem specjalnie dla ciebie. Powiedział łapiąc mnie za rękę.
Zmierzaliśmy przez zatłoczone korytarze.
- Poczęstunek? Ale po co, nie róbmy wielkiej sprawy z tego, że tu jestem.
- Chce żebyś poznała moich przyjaciół i swoich rówieśników ze slytherinu. To najwyższy czas żebyście się poznali, napewno się polubicie.
Dalszą drogę szliśmy w ciszy, mijaliśmy innych uczniów, którzy dziwnie się mi przyglądali. Czyżby wiedzieli kim jestem?
Dotarliśmy do dużych masywnych drzwi, które otworzył mój ojciec. Ukazał mi się stół pełen jedzenia i ludzi których pierwszy raz widziałam.
- Poznajcie moja dumę, oto Layla.
Snape przedstawił mi wszystkich z osobna i usiadłam obok ojca i dziewczyny o imieniu Pansy, która z kolei siedziała obok wysokiego blondyna o bladej cerze i pięknych błękitnych oczach.
Wszyscy się dobrze bawili, zamieniłam parę słów z Pansy i nie wydała mi się zbytnio miła, ale za to arogancka i wyniosła. Dobrą atmosferę zniszczył ojciec Dracona - Lucjusz Malfoy.
- A więc Layla, dlaczego przeniosłaś się do Hogwartu? Czyżby poziom Beauxbatons cię nie zadowalał?
- W zasadzie w Beauxbatons nie było źle, ale po opowieściach mojego ojca stwierdziłam, że nauka tutaj będzie lepszym rozwiązaniem.
- Doprawdy. Odparł mężczyzna z ciągle poważną miną, która mnie szczerze przerażała.
- A powiedz do jakiego domu należysz?
- Slytherin oczywiście.
- Z tego co wiem nie byłaś na ceremonii przydziału, więc skąd taka pewność?
- Dość. Odpowiedział nerwowo mój ojciec. - Starczy tych pytań. Pansy proszę zaprowadź Layle do waszego dormitorium.
Byłam nieco zmieszana reakcją ojca, ale wedle jego prośby udałam się z Pansy do lochów gdzie znajdowało się nasze dormitorium. Jak się okazało pokój dzieliliłam z Parkinson.- Ale twój stary wypalił z tym żebyśmy wyszły. Zaczęła brunetka siadając na łóżku.
- To dla niego norma, jak coś nie idzie po jego myśli to musi dać o tym znać. Odparłam kładąc się na łóżko.
Było milion razy wygodniejsze od tego w Beauxbatons.
- A nie zastanawia cię to o czym zaczął Lucjusz?
- Chodzi ci o dom do którego należę? On poprostu jest najwidoczniej zbyt ciekawski.
- A może ty nie jesteś ślizgonką poprostu.
- Jak to nie jestem?
Rozmowa staczała się na zły tor, irytowało mnie w jaki sposób do mnie mówiła.
- Tak poprostu, że pewnie nie jesteś ze slytherinu, twój ojciec wiedział że tiara przydziału wybierze inny dom i nie chciał sobie narobić wstydu przed całą szkołą, że jego córeczka jest puchonką.
- Co ty jesteś taka wredna? Jestem czystej krwi, mój ojciec jest ślizgonem. On nie chciał poprostu żebym traciła czas na jakąś tiarę.
- A co z twoja mamą, skąd wiesz jakiej krwi była?
Na twarzy Pansy pojawił się przebiegły uśmiech, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przecież nie znałam mojej matki.
- Nie wiem o niej dużo, ale napewno też była ślizgonką. Poza tym najważniejsze jest to kim się czuję.
- Skoro jesteś taka pewna kim jesteś to może sprawdzimy to?
- Niby jak?
- W gabinecie Dubledore'a jest tiara przydziału, mogłybyśmy tam pójść, przymierzyłabyś i nie miałybyśmy już wątpliwość.
Jej propozycja mnie zaskoczyła, ale była bardzo kusząca, zresztą byłam pewna, że slytherin to mój dom, może gdyby usłyszała to od tego kapelusza, to dałaby mi spokój. Nie chciało mi się jednak z nią dyskutować i poprostu nie odpowiedziałam.Był wieczór, kiedy udałyśmy się na kolację do wielkiej sali. Naprawdę była ogromna, mieściły się tam cztery stoły z różnymi domami. Poszłyśmy w stronę ślizgonów, chciałam usiąść obok Draco, ale Pansy mnie wyprzedziła i się chamsko wepchnęła.
- Jak ci się podoba w Hogwarcie Layla? Zapytał czarnoskóry chłopak siedzący naprzeciwko mnie.
- Nie zadręczaj jej Blaise, widać że jest zmęczona podróżą. Wtrącił blondyn siedzący obok Pansy.
- Aż tak źle wyglądam?
- Mogło być gorzej.
- Weź się zamknij Malfoy. Odparł Blaise.
Na co chłopak uśmiechnął się tylko pod nosem.
- Hogwart jest naprawdę wspaniały, cieszę się, że wreszcie tu jestem.
- Witamy w ślizgonach. Powiedziała z irytującym uśmieszkiem Pansy, która teraz opierała się o blondyna.
CZYTASZ
Córka Snape'a
Fanfiction"Draco usiadł na mnie okrakiem i wpatrywał mi się w oczy. - Złaź ze mnie. Powiedziałam wreszcie szarpiąc się. On jakby wcale nie wzruszony złapał mnie za nadgarstki i trzymał je mocno nad moją głową. - To nie jest zabawne, puść mnie! W tym momencie...