Rozdział 10

30K 674 640
                                    

Do niedawna sytuacja w Hogwarcie była bardzo napięta. Mogę stwierdzić, że ostatnio trochę się to zmieniło. Spotkania ze śmierciożercami nadal się odbywały, nadal w nich uczestniczyłam. Serce podchodziło mi do gardła, gdy tylko Voldemort zaczynał mówić. To wszystko wydawało mi się poprostu bardzo skomplikowane. Wraz ze skomplikowanymi sprawami rozpoczął się grudzień, jaskrawe słońce wpadało przez uchylone okno topiąc śnieg który spadł przez noc. Musiałam przyznać, że klimat był niesamowity, pomimo tego co się działo starałam się żyć chwilą. Ku niezadowoleniu mojego ojca naukę odłożyłam na boczny plan, obecnie ważniejsi byli moi przyjaciele i oczywiście Draco. Chłopak, który totalnie zawrócił mi w głowie. Poza pociągiem seksualnym który nieodpornie do siebie czuliśmy, było jeszcze coś więcej. Myślę, że oboje nie mieliśmy na tyle odwagi, żeby wyznać co do siebie czujemy. Nawet nie byłam w stanie stwierdzić, czy Draco był w stanie poczuć coś więcej do kogoś. Chociaż spędzaliśmy całe noce rozmawiając i zawalając lekcje, nie otworzył się do końca przede mną. Nie myślcie jednak, że ciągle było tak kolorowo. Oboje mamy dosyć ciężkie charaktery przez które nasze kłótnie nie należały do spokojnych. Pomimo tego potrafiliśmy się godzić. Draco zdecydowanie jest kimś przy kim czuję się poprostu inaczej.
Może wyjdę na bezduszną, ale nie przejmowałam się już tak Harrym. Współczułam mu, że jest tym wybranym, jednak nie ma sensu ciągle się tym zadręczać. Przez odcięcie się od Gryffindoru czuję się lepiej. Może nie mam tak dużego grona znajomych, ale wśród ślizgonów czułam się poprostu dobrze. Za każdym razem gdy widziałam na zajęciach Hermionę, ta rzucała mi mordercze spojrzenie. Chciałam się z nią pogodzić, jednak wiem, że nie ma to najmniejszego sensu. Jestem ze śmierciożercami i lepiej żeby tak zostało.
Przez ostatni czas bardzo oddaliłam się od mojego ojca, nie wiem czym zostało to spowodowane, ale jest między nami widoczny dystans. Większość rozmów poprostu kończyła się kłótnią, a ja nie potrafiłam zrozumieć dlaczego ciągle coś przede mną ukrywa. Niedługo mam osiemnaste urodziny, a on wciąż traktuje mnie jak dwunastoletnią uczennice Beauxbatons.

Siedzieliśmy we dwoje w moim dormitorium. Całe łóżko zawalone było książkami, a my głowiliśmy się nad nimi od dobrych kilku godzin. Przygotowywaliśmy się na egzaminy, które zbliżały się wielkimi krokami. Oboje ostatnio opuściliśmy się w nauce, dlatego postanowiliśmy razem się przygotować. Draco był naprawdę dobry z eliksirów, tłumaczył mi wszystkie składniki, sposób ich dodawania oraz poprawne dawki. Ja za to czytałam nam o historii magii, nie było to dla mnie ciekawe, jednak starałam się to urozmaicać, aby chłopakowi jak najwięcej zostało w głowie. Z nim nawet nauka była przyjemna, dużo się śmialiśmy i żartowaliśmy. Później znowu go uciszałam i wracaliśmy do zakuwania. Tak dosłownie całe wieczory. Było już dosyć późno, w pokoju unosił się zapach mięty i starych ksiąg, które podarował mi ojciec aby jak to powiedział - nauka szła nam sprawniej. W kominku lekko tlił się ogień dając świąteczny klimat. Za oknem znowu zaczął pruszyć śnieg.
- Zrozumiałeś już? Spytałam spoglądając na Dracona spod książki.
- Chyba tak.
- To jakie były skutki wojny prowadzonej między olbrzymami?
Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.
- Nie mogę się poprostu skupić. Powiedział kładąc dłoń na moim udzie.
Zbliżył się i lekko pocałował mnie w szyję, sprawiając, że przeszedł mnie dreszcz.
- Nie możemy.
- A kto nam zabrania?
- Mamy jeszcze do przerobienia kilka rozdziałów.
Znowu poczułam jego miękkie usta na szyi, delikatnie zasysał moją skórę.
Odsunęłam się lekko i wróciłam do czytania księgi. Spojrzałam na chłopaka i widziałam, że był lekko sfrustrowany.
- No dobrze, w sumie możemy zrobić sobie chwilę przerwy. Powiedziałam odkładając książkę na bok.
Na twarz chłopaka znowu powrócił uśmiech.
- Słyszałem, że na święta przyjeżdżacie do nas? Spytał Draco spoglądając w moje zielone oczy.
Sprawiło to, że lekko się zarumieniłam.
- Tak, myślę że to dobry pomysł. Na mojego ojca święta we dwoje dobrze nie działały. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Odparłam wtulając się w klatkę piersiową chłopaka.
Wizja wspólnych świąt nie była taka zła, napewno nie będzie tak niezręcznie jak byłoby tylko we dwoje, zważając na nasze obecne relacje. Miałam jednak nadzieję, że nikt nie domyśli się co jest między nami. Poprostu dla świętego spokoju wolałam utrzymać to w tajemnicy. Mój ojciec nie poruszał więcej tego tematu odkąd odkrył moje malinki, pewnie wiedział, że i tak się nie przyznam. Miał rację.
Leżeliśmy tak do późnej godziny, znowu zatracając się w rozmowie o głupotach. Całkowicie zapominając o nauce.
Eric'y na szczęście prawie wogóle nie widywałam w pokoju, do tego stopnia zaprzyjaźniła się z Pansy, że przesiadywała u niej całe dnie. Muszę przyznać, że było mi to bardzo na rękę.

Córka Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz