Rozdział 3

21.6K 554 413
                                    

Gdy się obudziłam Parkinson nadal nie było. Dziwne bo było już po północy. Zastanawiałam się, gdzie się szlajała. A może poszła zapić smutki. Gdyby nie była wredną jedzą to teraz bym ją pocieszała, ale trudno, jej wybór. Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. W drzwiach stanął Draco.
- Co ty tu robisz? Drzwi do pokojów pomyliłeś? Krzyknęłam z prawdziwą wściekłością zakrywając się kołdrą.
On jakby głuchy na moje słowa zaczął podchodzić coraz bliżej.
- Słyszysz czy nie? Pansy nie ma, poszukaj jej gdzie indziej.
- Nie przyszedłem do Pansy. Odpowiedział wreszcie blondyn ubrany w czarny garnitur. Kontrastował on z jego bladą cerą, wyglądał poprostu niebiańsko.
- To czego chcesz?
- Ciebie.
Czułam się jak zahipnotyzowana, nie potrafiłam nic już powiedzieć ani zareagować, poprostu czekałam na rozwój sytuacji.
Draco usiadł na mnie okrakiem i wpatrywał mi się w oczy.
- Złaź ze mnie. Powiedziałam wreszcie jakby wyrwana z transu szarpiąc się. On jakby wcale nie wzruszony złapał mnie za nadgarstki i trzymał je mocno nad moją głową.
- To nie jest zabawne, puść mnie! W tym momencie jego miękkie usta zetknęły się z moimi, milion motyli trzepotało mi w brzuchu. Pogłębił pocałunek i zaczął schodzić niżej zostawiając mi na szyi malinki. Było mi tak błogo, że nie potrafiłam powiedzieć mu, żeby przestał. Nie mogłam się dalej oszukiwać. Nie chciałam żeby przestał.
- Nadal chcesz żebym przestał? Powiedział uśmiechając się szyderczo.
- Nie. Nie chcę.
- Wiedziałem, że na mnie lecisz. Po tych słowach zszedł ze mnie i wyszedł z pokoju. Stało się to tak szybko, że nie zdążyłam zareagować. Przez chwilę analizowałam co się właśnie stało i zdałam sobie sprawę, że dałam się wkręcić w jego chore gierki. Miałam ochotę się rozpłakać, ledwo powstrzymałam łzy, on nie był tego wart. Przecież dzisiaj mnie ośmieszył, miział się z Pansy na moich oczach a ja od tak pozwoliłam mu się pocałować. Jaka ja byłam głupia.
Nie mogłam zasnąć, próbowałam ułożyć sobie wszystko w głowie.

O jakiejś trzeciej nad ranem wróciła Pansy trzaskając drzwiami. Nawet nie pomyślała, że mogłam spać. Ona jak zawsze myśli tylko o swojej dupie.
- Mogłabyś łaskawie być o ton ciszej? Powiedziałam kładąc poduszkę na twarzy.
- Daruj sobie, nie mam czasu na przekomarzanki z tobą.
- Chłop cię rzucił, że tak ryczysz?
- Nie twój interes idiotko. A w sumie może i twój. Dodała śmiejąc się głośno
- O co ci chodzi?
- Miałam kłótnie z Draco, ale twój tatuś mnie pocieszył w swoim gabinecie.
- Coś ty powiedziała? Zerwałam się z łóżka i już byłam gotowa jej przyłożyć. - Nie wygaduj bzdur o moim ojcu, nawet kijem by cię nie dotknął. Bardziej się powinnaś zainteresować tym, że twój chłopak tu był i mnie całował.
- Draco? Wiem, z tego co się dowiedziałam to całował się z tobą dla zabawy. A wiesz, lubię to jaki twój tata jest stanowczy, nie tylko na lekcjach.
- Zamknij pysk idiotko! Powiedziałam wymierzając jej liścia w policzek. Miałam dość słuchania tych obrzydliwych rzeczy.
- Jestem ciekawa jak profesor Dumbledore zareaguje na to, że wpuścił tu taką agresywną ladacznice, co chłopak byle słowo jej powie i już zakochana. Dalej się wrednie śmiała, trzymając się za policzek.
Miałam tego dość, złapałam ją za koszulkę i wyrzuciłam za drzwi.
- Idź sobie spać do swojego chłoptasia! Krzyknęłam, żeby dobrze mnie usłyszała.
Odziwo nie wróciła, na szczęście miałam spokój do rana.

Czy to co mówiła o moim ojcu było prawdą? Przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia jak o tym pomyślałam. A może to dlatego ojciec nie chciał żebym tutaj mieszkała? Nie chciał żeby wyszedł na jaw ich romans. To było dla mnie za dużo, głowa mi pulsowała niemiłosiernie. Dopiero po dwóch godzinach zapadłam w sen.

Córka Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz