Rozdział 4

22K 515 146
                                    

Kolejnego dnia obudziłam się z silną migreną, spojrzałam w lustro i wyglądałam dosłownie jak zombie. Ale cóż, ogarnęłam się, ubrałam i wyszłam na śniadanie, gdzie pewnie Pansy już była. Gdy weszłam do wielkiej sali miałam wrażenie, że wszyscy ślizgoni się na mnie gapią, czyżby Parkinson tak bardzo się spieszyło do spieprzenia mi opinii? Jak widać tak.
- Ktoś mi powie co się dzieje? Zapytałam siadając obok Astorii i Blaise'a.
- Wiesz plotki szybko się rozchodzą. Odpowiedział Zabini.
- To prawda że walnęłaś Pansy? Wyskoczyła nagle Astoria.
- Błagam cię, miałaś nie być aż taka wścibska. Odparł czarnoskóry polewając pankejki syropem klonowym.
- Matko, myślałam że nie rozpowie ludziom.
- Co ty przecież to dwulicowa jędza. Trzeba uważać co się do niej mówi.
- To zabrzmiało jakbyś się jej bała Astorio.
- Blaise, nie żartuj sobie, żadna tam Parkinson mi nie podskoczy. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
Ta dwójka poprawiała mi humor jak nikt inny.

Po skończonym śniadaniu udaliśmy się w trójkę na zajęcia. Pierwszą lekcją były eliksiry z moim ojcem. Doprawdy świetny początek dnia. Usiadłam w wolnej ławce na końcu sali. Ciszę lekcyjną przerwał Draco który wszedł do sali.
- Minus dziesięć punktów dla slytherinu za spóźnienie. Powiedział stanowczo Snape.
Malfoy dosiadł się do mnie. Udawałam jednak, że nie obchodzi mnie jego obecność, co oczywiście nie było prawdą. Wkurzał mnie jak nikt inny, a ja nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Ciągle czułam jego oszałamiający zapach mięty.
- Dalej się gniewasz? Zapytał szeptem kładąc lodowatą dłoń na moim udzie. Dosłownie rozpływałam się pod jego dotykiem, nie chciałam mu jednak tego okazać.
- Bierz te łapy i siedź cicho bo chcę się skupić na lekcji.
- Wczoraj jakoś nie chciałaś żebym przestał. Kontynuował kierując swoją dłoń pod moją spódniczkę, przeszedł mnie dreszcz gdy dotarł do mojego słabego punktu i delikatnie potarł go swoimi wprawionymi palcami. Powstrzymałam jęk rozkoszy zagryzając wargę, rozchyliłam mimowolnie nogi i w tym momencie Draco zabrał swoją rękę. Spojrzałam na niego i ujrzałam jak śmieje się pod nosem.
- Dokończymy wieczorem. Zaczął szepcząc mi uwodzicielsko do ucha. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone.
Czy do tego człowieka nic nie dociera? Z jednej strony się cieszyłam, że znowu przyjdzie, to co czuje pod wpływem jego dotyku nie mogę porównać do niczego innego, ale to nie zmienia faktu, że on ciągle się mną bawi. Po skończonej lekcji mój ojciec zawołał mnie i Pansy do siebie.
- Layla, słyszałam co się wczoraj między wami stało, masz coś na swoje usprawiedliwienie?
- Ona mnie sprowokowała!
- Ja? Ciekawe czym, z tobą się dziewczyno nawet porozmawiać nie da.
- Spokój. Laylo, wytłumaczysz mi co się stało?
- Nic się nie stało, nie ważne.
- W takim razie proszę żebyście się pogodziły. Nie chcę aby jakiekolwiek inne skargi na twój temat do mnie docierały. Inaczej wrócisz do
Beauxbatons w trybie natychmiastowym.
Nie miałam zamiaru się z nim kłócić. Więc przemilczałam jego wykład.
- Możecie iść, mam nadzieję, że ta sytuacja się nie powtórzy.

- Nie dowiary, że na mnie naskarżyłaś. Jak widać, to twoja jedyna forma obrony.
Zaczęłam gdy szłyśmy na historię magii.
- Trzeba było mnie nie atakować idiotko.
Zacisnęłam palce na książce, żeby nie wybuchnąć. Gdyby nie rozmowa z moim ojcem już by nie żyła.
Na egzaminie rozmyślałam o tym co dzisiaj się stało i wtedy przypomniało mi się o obietnicy złożonej Hermionie. Kompletnie wypadło mi to z głowy, nie miałam ochoty na żadne randki ale w końcu jej obiecałam, musiałam się zmusić.

Po skończonych zajęciach siedziałam z Astorią w jej dormitorium.
- Muszę ci o czymś powiedzieć. Zaczęłam z uśmiechem.
- Dawaj.
- Idę dzisiaj na spotkanie z Potterem.
- Co ty, żartujesz?
- Oj nie, taka jakby podwójna randka. Hermiona idzie z Ronem.
- Tak szybko zapomniałaś o Draco?
Oczywiście, że nie zapomniałam, o nim nie da się zapomnieć. Co ten chłopak w sobie miał, że tak zawrócił mi w głowie?
- Ja nigdy o nim nie myślałam, co ty.
- To w co się ubierasz. Astoria położyła się na brzuchu podpierając sobie głowę i wpatrując się we mnie z uśmiechem, wydawała się bardziej podekscytowana niż ja.
- No nie wiem, czy to takie ważne.
- No oczywiście! Musisz się odwalić, żeby mu okulary spadły.
- No postaram się. Zachichotałyśmy obie.
- To o której ta randeczka?
- Nie randeczka tylko spotkanie towarzyskie. Poprawiłam ją żartobliwie. - O siedemnastej.
- To przecież za godzinę! Musimy cię zrobić na bóstwo kobieto.
- Przez kolejne pół godziny malowałam się i szykowałam z pomocą Astorii, wspaniale się przy tym bawiąc.
- Gotowe. Wyglądasz jak milion dolarów.
- Aż tak? Dobra muszę lecieć bo Hermiona napewno już na mnie czeka.
- Do zobaczenia i powodzenia.

Poszłam w kierunku dormitorium Gryffindoru który znajdował się za portretem grubej damy. Nie musiałam długo czekać na pojawienie się Hermiony. W świetnych nastrojach poszłyśmy nad jezioro gdzie czekali na nas Harry i Ron.

Córka Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz