Rozdział 5

22.2K 511 145
                                    

- Podasz mi syrop klonowy? Zapytał czarnoskóry chłopak siedzący naprzeciwko mnie. - Halo, Layla. Dodał machając mi ręką przed twarzą.
- Ziemia do Layly. Powiedziała Astoria łapiąc mnie za ramię.
- C-co? Zająkałam się.
- Pytałem się o syrop, ale już mam. Odpowiedział Blaise podnosząc półmisek do góry.
- A, dobrze. Odparłam zdezorientowana.
- Dziewczyno, co się z tobą dzieje. Od rana jesteś nieobecna. Czułam wzrok Astorii na sobie, ja jednak wpatrywałam się w mój talerz pełny jedzenia.
- Nie ważne, poprostu trochę mnie boli głowa. Odparłam pocierając skronie.
- Wczorajsza randka chyba się nie skończyła na samym spotkaniu nad jeziorem? Zapytała z przebiegłym uśmiechem.
- Randka? Dlaczego ja o niczym nie wiem.
- Astoria, ty głupku. Blaise, to nic takiego, byłam z Harrym nad jeziorem, ale to nie była żadna "randka".
Czarnoskóry chłopak uśmiechnął się pod nosem kończąc swoje śniadanie.
- Właśnie mam news'a! Niemal krzyknęła po dłuższej chwili ciszy długowłosa dziewczyna.
- Jakiego to? Zapytałam, chociaż zbytnio mnie to nie obchodziło. Wzięłam kolejnego gryza kanapki.
- Draco oficjalnie zostawił Pansy. Dodała cicho spoglądając na nas.
Czułam jak kanapka staje mi w gardle, ledwo ją połknęłam. Moje policzki na pewno zrobiły się czerwone.
- No nie gadaj. Blaise śmiał się teraz w niebogłosy.
- A więc, teraz może być cały twój. Zachichotała Astoria.
- Mój? Co ty pieprzysz.
- Widzę jak na niego patrzysz. Dodała zalotnie.
- Wydaje ci się.
- Nie udawaj!
- Wydaje ci się. Powtórzyłam trochę ostrzej, moje policzki dosłownie płonęły.
- Astoria daj jej spokój, mówi jak jest to się nie dopytuj. Na szczęście odezwał się Blaise.
- Uh, no dobrze. Odparła dziewczyna grzebiąc widelcem w swoim talerzu.
________________
- Jest to jedno z zaklęć niewybaczalnych. Pamiętajcie, że jest również bardzo niebezpieczne. Kontynuował Flitwick.
Szczerze jakoś mnie to nie obchodziło, moje myśli ciągle były gdzie indziej. Z zamyśleń wyrwała mnie Astoria.
- To powiesz mi w końcu co się wczoraj stało? Wyglądasz jakbyś była po nocy pełnej wrażeń. Zapytała szeptem.
- Nic się nie stało.
- Nic? Widzę jak Harry na ciebie ciągle spogląda. Zakochał się chłopak, więc coś musiało się wydarzyć.
Zacisnęłam dłonie na drewnianej ławce. Nie miałam ochoty na dyskusję, to było takie trudne do zrozumienia?
- Byliśmy nad jeziorem i miło spędziliśmy czas, przytuliłam go na pożegnanie i tyle. Cała tajemnica ujawniona. Dodałam sarkastycznie.
- Spotkamy się dzisiaj po lekcjach to opowiesz mi szczegóły. Powiedziała mrugając do mnie.
- No dobrze. Odparłam wymuszając uśmiech.
To prawda co mówiła, Harry ciągle się na mnie patrzył, a gdy tylko spoglądałam w jego stronę odwracał wzrok. Nie powinnam go wczoraj tyle przytulać, daje mu mylne sygnały. Przecież wiem, że nic nie może się między nami wydarzyć, ojciec by mi tego nie wybaczył, napewno wylądowałabym w Beauxbatons. A to najgorsze co mogłoby mnie teraz spotkać. Poza tym, jest jeszcze Draco. Zostawił Pansy? Zrobił to ze względu na mnie? Jeśli tak to byłabym w stanie wybaczyć mu to ile razy mnie zranił. Nie miałam jednak jeszcze pewności więc odgoniłam od siebie te myśli.

Po skończonych zajęciach szłam korytarzem w stronę gabinetu mojego ojca. Musieliśmy sobie w końcu coś wyjaśnić. Usłyszałam czyjeś szybkie kroki za mną a po chwili ktoś złapał mnie mocno za nadgarstek.
- Ał, kurwa. Powiedziałam z bólu.
Po lodowatych dłoniach i pierścieniach domyśliłam się, że to Draco. Zaciągnął mnie tyłem do jednej z sal i zamknął głośno drzwi.
- Co to miało być? Zapytałam wściekła przecierając swój czerwony nadgarstek. On odwrócił się powoli w moja stronę i szybkim ruchem przycisnął mnie do twardej ściany napierając swoim ciałem na moje.
- Draco przestań, to boli! Powiedziałam ze łzami w oczach.
- Właśnie to ma boleć. Powiedział a jego oczy zmieniły się z delikatnie błękitnych w szare parzące złością.
- Co ty wygadujesz? Puść mnie, chce wyjść.
- Musisz cierpieć za to, że mnie zdradzasz. Dodał wpatrując się w moje oczy, jego wzrok przeszywał mnie do szpiku kości.
- Ja ciebie? Kto ci tak powiedział?
- Spotykasz się z Potterem, wybrałaś najgorszy sort. Powiedział spluwając.
- Ale ja się z nim nie spotkam! To tylko mój kolega.
- Z kolegą się obściskujesz nad jeziorem? Powiedział dociskając mnie jeszcze mocniej do zimnej ściany, moje plecy niesamowicie bolały.
- Draco, błagam przestań. Powiedziałam dławiąc się łzami.
- To ty przestań w końcu kłamać, nikt inny oprócz mnie nie ma prawa cię dotykać, zwłaszcza ten Potter.
- Zrozum że to tylko kolega!
- Kłamiesz. Jeszcze raz zobaczę was razem to rozwalę mu te okularki i przy okazji głowę. Dodał utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
- Zrozumiałaś?
- T-tak. Powiedziałam roztrzęsiona.
-  A teraz wyjdź stąd bo nie mogę na ciebie patrzeć.
Dosyć wolnym krokiem skierowałam się w stronę wyjścia, zatrzymałam się jednak przed drzwiami i odwróciłam.
- Zerwałeś z Pansy. Powiedziałam patrząc się na blondyna.
- Nigdy z nią nie byłem. Odparł poprawiając swój czarny krawat. - Poprostu teraz nie pozwalam jej się dotykać.
- To gratuluję i powodzenia w poszukiwaniu nowej laski. Nie czekałam na jego odpowiedź, wybiegłam z sali przywracając do ładu swoje szaty, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się stało. Nie chciałam żeby emocje przejęły nademną górę. Starałam się uspokoić i wyrównać oddech. W końcu szłam do mojego ojca, nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie. Bałam się tej rozmowy okropnie, przecież miałam zapytać się o moją matkę, o której nigdy nie mówiło się w domu. Musiałam być silna, czułam że prawda skrywała się za tymi drzwiami.
Nie bawiąc się w pukanie weszłam do środka.
- Musisz jutro przyjść Severusie! Krzyknął Lucjusz opierając się o biurko przy którym siedział mój ojciec.
- Laylo. Powiedział Severus wstając.
- Chciałam o czymś pogadać, ale nie będę wam przeszkadzać. Odparłam odwracając się na pięcie i kierując się w stronę drzwi.
- Nie ma takiej potrzeby, Lucjusz już wychodzi, prawda? Zapytał z prawdziwą goryczą w głosie.
- Pamiętaj, że ta rozmowa cię nie ominie. Opowiedział Malfoy szybkim krokiem wychodząc z gabinetu.
- Co to miało być? Zapytałam siadając naprzeciwko mojego ojca.
- Mało istotne sprawy.
- Ale przecież to twój przyjaciel, dlaczego na ciebie krzyczał?
- W przyjaźni nie zawsze układa się dobrze. Odparł lekko zdenerwowany. - Nie rozmawiajmy o tym, co cię tu sprowadza? Problemy z nauką? Ślizgonami?
- Dlaczego do cholery ukrywałeś to, że jestem gryfonką! Wybuchłam wstając, niestety nie dałam rady i emocje wzięły górę. Spodziewałam się, że zaczniemy się głośno kłócić jak to zazwyczaj miało miejsce, on jednak odwrócił tylko wzrok i wstał.
- Nie zamierzasz mi odpowiedzieć? Zapytałam zirytowana.
- Tak myślałem żeby cię tu nie sprowadzać. To był pieprzony błąd. Powiedział zdenerwowany, stojąc tyłem do mnie.
- Wstydzisz się tym kim jestem, prawda? Wstydzisz się, że moja mama była w gryffindorze. Jesteś okropny. Odparłam i poczułam szczypiące łzy w oczach.
- To nie jest wszystko takie proste. Hogwart to nie jest bezpieczne miejsce, nawet będąc ślizgonką nie byłabyś tu dostatecznie bezpieczna. Popełniłem błąd sprowadzając cię tu.
- O czym ty mówisz? Przecież mi chodzi o moją matkę. Co masz na myśli mówiąc, że Hogwart nie jest bezpieczny?
- Za dużo ci powiedziałem. Odparł zdenerwowany. - Twoja matka była gryfonką, ale w tobie płynie też moja krew, należysz do slytherinu i nic tego nie zmieni. Wszyscy muszą myśleć, że jesteś ślizgonką. To bardzo ważne, zapamiętaj to sobie.
- Żebym była bezpieczna? Co tutaj się dzieję? Zapytałam roztrzęsiona.
- To nie rozmowa na teraz, nie jesteś jeszcze gotowa.
- Czy to ma związek z tym dzisiejszym spotkaniem z Malfoyem?
- Zadajesz za dużo pytań Laylo.
- A dziwisz mi się? Poprostu mam prawo wiedzieć.
- Masz, ale to nie odpowiedni czas. - Skąd wogóle wiesz, że twoja matka była gryfonką? Zapytał podejrzliwie odwracając się do mnie.
- Ja, ja. Zaczęłam się jąkać. - Mierzyłam tiarę przydziału, ona mi wszystko powiedziała. Powiedziałam w końcu szybko odwracając się i wybiegając z gabinetu.
- Laylo, wracaj tu natychmiast! Krzyczał za mną ojciec.
Nie miałam zamiaru się zatrzymywać, to było za dużo jak na jeden dzień.

Leżałam na łóżku znowu zagłębiając się w myślach. Nie potrafiłam ułożyć sobie tego wszystkiego w głowie. Dlaczego to wszystko musi mnie spotykać. Co do cholery wstąpiło w Draco? Dlaczego jest taki zaborczy, nawet nie jesteśmy razem. To, że się całujemy nie oznacza, że wydarzy się coś więcej. Chociaż sama miałam taką nadzieję, to wiedziałam że dla niego to tylko zabawa, aż do dzisiaj. Zabronił mi spotkać się z Harrym, muszę się do tego dostosować, nie mogę pozwolić żeby cokolwiek mu się stało. Po jego dzisiejszym wybuchu złości wiem, że jest zdolny do wszystkiego. I kolejny raz okropnie mnie zranił a ja tylko marzyłam, żeby znowu poczuć jego zapach mięty i zatopić się w jego miękkich ustach. To było okropne.
Bałam się też kolejnej konfrontacji z moim ojcem, dlaczego miał przede mną tyle tajemnic? Czułam, że musiało dziać się tu naprawdę coś złego. Czyżby miało to związek z czarnym panem? Ta myśl mnie przeraziła, pojawiła się znikąd i szybko chciałam o tym zapomnieć, jednak nie mogłam. Temat czarnego pana był poruszany bardzo często w moim domu, ojciec przestrzegał mnie, że gdy ON powróci, będziemy musieli mu służyć, żeby nie zdać się na stracenie. Łza spłynęła mi po policzku, nie chciałam być po złej stronie, nie chciałam być wśród śmierciożerców.

Córka Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz