Rozdział 7

23.9K 587 559
                                    

Siedziałam obok Astorii na trybunach bacznie obserwując mecz Quidditcha. Wiedziałam jakie było to ważne dla Draco więc trzymałam za niego kciuki i głośno wiwatowałam razem z innymi ślizgonami. Niestety był to pojedynek z gryffonami, nie chciałam żeby ponieśli porażkę, zwłaszcza że Harry był szukającym i wiedziałam, że dawał z siebie wszystko. W pewnej chwili Potter leciał obok nas, zwolnił i mrugnął do mnie uśmiechając się z daleka.
- Widziałaś to? Spytała Astoria. W tle słyszałam pogwizdywania. Poczułam, że moja twarz przybrała czerwone barwy.
- Uh. Mam tylko nadzieję, że Draco tego nie widział. Dodałam chcąc spalić się ze wstydu.
- Nie przesadzaj, zawsze można lecieć na dwa fronty. Odparła puszczając mi zalotnie oczko.
- Ty już cicho bądź. Odwarknęłam mając ochotę zapaść się pod ziemię.
Mecz przebiegał bardzo sprawnie, slytherin był na prowadzeniu, aż do czasu gdy Harry dosłownie zderzył się z Blaise'm. Fala zaskoczenia rozbrzmiała po boisku.
Jak się spodziewałam Zabini wyszedł z tego bez szwanku i szybko poszybował do górę, drugi jednak z dużo siłą uderzył o ziemię.
- Harry! Wydarłam się wstając i zbiegając z trybun.
- Co ty wyprawiasz? Krzyknęła za mną Astoria. Nie miałam jednak zamiaru zawracać. Zrobiło się spore zamieszanie.
- Nic ci nie jest? Zapytałam pochylając się nad chłopakiem wokół którego stało już parę osób.
- Layla. Odparł cicho z uśmiechem i po chwili odpłynął.
- Na co czekasz, trzeba zabrać go do pielęgniarki. Powiedziała zmartwiona Hermiona spoglądając na Hagrida.
- Nie ma wyjścia. Odparł unosząc go bez żadnej trudności.
- Chodź, idziemy z nim. Powiedziałam do dziewczyny łapiąc ją za rękę i przyspieszając kroku. Dołączył do nas Ron i razem pędziliśmy w stronę skrzydła szpitalnego.

- Wszystko przez tego ślizgona. Zaczął rudowłosy siedzący naprzeciwko mnie.
- To nie wina Blaise'a. Odparłam zirytowana gładząc nieprzytomnego chłopaka po ciemnych włosach.
- Przecież to on w niego wleciał, nie widziałaś?
- Ma rację, to Harry się zagapił. Wtrąciła Hermiona patrząc na Rona wymownie. Chłopak na to jedynie przewrócił oczami.
- Myślicie, że z tego wyjdzie? Spytałam spoglądając na dwójkę przyjaciół.
- Musi. Odparła dziewczyna łapiąc Harrego za rękę.  - Layla, dlaczego nas ciągle unikasz? Dodała po chwili.
- Wydaje wam się.
- Nie, nie wydaje nam się. Od spotkania nad jeziorem nie spotkaliśmy się ani razu.
- Przepraszam was, ale to przez... W tym momencie urwałam nie wiedząc co powiedzieć.
- No właśnie, przez co? Zapytał podejrzliwie Ron.
- Przez Draco. Odpowiedziałam szybko odwracając wzrok, zaczęłam poprawiać swoje zakolanówki.
- Tak myślałam, że ten narcyz kompletnie zawrócił ci w głowie.
- On nie jest narcyzem. Wystarczy go lepiej poznać. Powiedziałam z wyrzutem na co nie odpowiedzieli.
- Layla, wszystko w porządku? Zapytał po dłuższej chwili ciszy Ron. - Mizernie wyglądasz.
- Rzeczywiście. Zbladłaś. Dodała Hermiona zmartwionym głosem.
- W-właśnie zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Zająkałam się.
- Co takiego niby?
- Pobiegłam do Harrego przed wszystkimi uczniami, Draco napewno to widział.
- I co z tego? Spytał rudowłosy nie rozumiejąc kompletnie co miałam na myśli.
- Poprostu jest o niego zazdrosny, w tym problem.
- Nie ma prawa ci nic zrobić. Odparła zdenerwowana Hermiona patrząc wprost w moje oczy.
- Muszę już iść. Powiedziałam zrywając się ze stołka.
- Poczekaj chwilę, może cię odprowadzić? Zapytał Ron gdy byłam już przy wyjściu.
- Nie trzeba. Odparłam po czym odwróciłam się na pięcie. Szłam szybkim krokiem przez zatłoczone po meczu korytarze.

Moje działania były tak cholernie głupie, powinnam zacząć używać mózgu przed zrobieniem czegokolwiek. Uderzyłam się w czoło na tą myśl. Byłam zaskoczona swoją głupotą. Zaczęłam się bać, że Harremu naprawdę może się coś stać. Nie mogłam na to pozwolić, więc chciałam jak najszybciej porozmawiać z Draco i wyjaśnić mu parę rzeczy. Pociły mi się dłonie na myśl, że będę musiała spojrzeć w jego szare oczy płonące od złości. Otworzyłam drzwi od mojego dormitorium chcąc najpierw przebrać się w coś wygodniejszego i wtedy zobaczyłam jego. Blondyn stał przy ścianie z rękami w kieszeni, jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Co ty tu znowu robisz? Zapytałam wkurzona podchodząc do niego. Dlaczego on ciągle tu przychodził gdy mnie nie było. - Pytam się do cholery co robisz w moim pokoju. Powiedziałam głośniej wkurzając się jeszcze bardziej.
- To ja powinien zapytać dlaczego wolisz tego cholernego Pottera odemnie. Odparł przybliżając się do mnie. Staliśmy dosłownie kilka centymetrów od siebie.
- Chciałam tylko sprawdzić czy nic poważnego mu się nie stało. Odpowiedziałam zciszając głos. Jego wściekłe oczy pochłaniały mnie w całości.
- Bardziej powinnaś zainteresować się tym, czy Blaise'owi nic się nie stało przez tego idiotę.
- Przepraszam. Odsapnęłam spuszczając wzrok.
- Za co ty mnie kurwa przepraszasz? Jego ton głosu nadal się nie zmieniał. Czułam się jakbym rozmawiała ze swoim ojcem.
Przez chwilę myślałam, że się uśmiecha. Podniosłam jednak głowę i w tym momencie Draco złapał mnie za kark i przywarł twarzą do ściany.
- Co ty wyprawiasz? Spytałam przerażona. Moje tętno nagle przyspieszyło.
- Musisz ponieść karę za swoje czyny. Wyszeptał mi do ucha zaciskając mocniej swoją rękę na karku. To cholernie bolało. Nie mogłam uwierzyć jak tak szybko zmieniał swoje zachowanie, dopiero co spędziliśmy romantyczny wieczór przy gwiazdach. Gdzie zniknął ten uroczy czarodziej?
- C-co zamierzasz zrobić? Zapytałam wystraszona a w oczach poczułam łzy.
- Będę cię pieprzył tak, że już nigdy nie spojrzysz na żadnego innego faceta. Odparł szepcząc mi do ucha. Czułam jego ciepły oddech na szyi. Nagle chłopak gwałtownie mnie obrócił, uderzyłam plecami w ścianę i przeklnęłam pod nosem. Draco złapał mnie mocno na szyję sprawiając, że ledwo mogłam oddychać.
- Nie słyszę głosy sprzeciwu. Powiedział wpatrując się w moje zaszklone oczy. Czekałam, aż wyraz jego twarzy się zmieni.
- Dobra dziewczynka. Dodał uśmiechając się władczo.

Córka Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz