Witom :DDD* Harry *
Całe szczęście do domu mogłem wrócić jeszcze tego samego dnia wieczorem, dzieci pojechały wcześniej za to Louis postanowił zostać ze mną.
- Mam wypis kochanie - oznajmił starszy wchodząc do sali.
- Czyli możemy już iść - uradowany podszedłem do szatyna, który objął mnie w pasie i ruszyliśmy do wyjścia.
- Czekaj - zatrzymał mnie centralnie przed drzwiami, ściągając z siebie kurtkę i narzucając ją na ramiona, pomimo ze przez te lata urosło mi się z pięć centymetrów, to wciąż byłem niższy do moje męża i topiłem się w jego ubraniach. - jest wrzesień, a ty masz na sobie tylko cieki sweter. - posłałem mu lekki uśmiech, stając ja palcach i cmokając w usta.
- Mój Gentlemen - na twarzy męża zagościł uśmiech, Lou objął mnie w pasie prowadząc do auta gdzie otworzył przede mną drzwi.
- Do domu słońce - uśmiechnął się, siadając za kierownicą i odpalając auto.
****
Droga do domu minęła szybko i przyjaźnie na rozmowach, o błahych rzeczach i dłoń szatyna spoczywającej na moim udzie.
Zaraz po przekroczeniu progu, rzuciła się na nas cała ósemka, młodych Tomlinsonów.
- Mama! - najmłodsza z pociech, wyciągnęła do mnie ręce chcąc się przytulić. Wziąłem małą Elene na ręce by po chwili ta wyładowała w ramionach mojego męża.
- Mama nie może dźwigać słońce - wyjaśnił jej mężczyzna, natomiast starsze dzieci ciagle mnie tuliły. Po chwili dołączył do naszego grupowego uścisku, Louis z małą na rękach. Dzięki czemu byłem jeszcze bardziej szczęśliwy mogąc tulić moją całą rodzinę.
- Wicie, że musimy pogadać - oznajmił Will zakładając ręce na tors, był strasznie podobny do Lou do tego równie wysoki.
- Masz racje musimy - Powiedział mój mąż ruszając do salonu i siadając na jednej z kanap znajdujących się tam.
Usiadłem zaraz obok niego wtulając się w jego umięśnione ciało.- Będziemy mieli rodzeństwo prawda? - kontynuował chłopak
- Tak, czwórkę - odpowiedział mój mąż
- Jak wy...- westchnął najstarszy syn
- Ojca się pytaj on ma jakieś super geny - starałem się opisać to w miarę tak, aby najmłodsze nie zadawały za dużo pytań
- nie wierze w was - westchnął chłopak
- Gdzie dzidzi? - spytała dwulatka
- U mamy w brzuszku - dziewczynka niepewnie podeszła kładąc dłonie na wspomnianej części ciała.
Chyba chciała coś powiedzieć, ale w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, a następne było słychać trzask drewna. Natomiast chwile później w salonie pojawiła się babcia z Jansonem i Noah.*Jay*
Kiedy weszłam do salonu cała gromada Tomlinsonów powitała mnie i Jasona z otwartymi ramionami. Nie miałam serca żeby każdego z osobna nie wyściskać.
- Jak się czujesz Harry? - zapytałam wyraźnie przejęta siadając na jednej z kanap, obok Camerona.
- Już jest lepiej prabciu, dziękuję - chłopak posłał mi lekki uśmiech, który sprawił, że trochę się uspokoiłam.
Nagle poczułam pociągnięcie na jednym z moich rękawów. Nachyliłam się delikatnie w stronę małej Eleny, która wyraźnie chciała mu powiedzieć coś w sekrecie.
CZYTASZ
my uncle is my husband ✔︎ || Larry
Fanfiction- Brawo państwo Tomlinson - spojrzałem na ekran monitora robiąc wielkie oczy. Po chwili usłyszeliśmy tradycyjny huk spowodowany upadkiem Lou. - Drugi raz - powiedziałem zakrywając usta dłońmi. Dużo niespodziewanych zwrotów akcji, dużo łez, śmiechu...