Brakuje 90 odczytów do 3,5 i macie maraton :3######
3 dni później
* Harry *
- Tak, wszystko jest w torbach, a w razie czego dzwońcie. - powiedziałem podając torby Robinowi, a sam trzymałem małą małpkę, która nie chciała mnie puścić.
- A Najstarsze? - zapytała mama patrząc na mnie, z lekkim uśmiechem.
- April jest u babci, Darcy z Cloe poszły do koleżanki, a Will też u jakiegoś kolegi. - mama kiwnęła głową, i pogoniła Xsaviera i bliźniaki do domu na obiad. - Słońce - zwróciłem się do najmłodszej córki.
- Nie chce - powiedziała z głową schowaną w mojej szyi.
- Ale zawsze co jakiś czas jeździcie na weekend do babci - głaskałam delikatnie plecki córki.
- A przyjdziesz po nas z tatą? - spytała patrząc na mnie.
- Oczywiście, że przyjedziemy jak zawsze - ucałowałem policzki dziewczynki, stawiając ją na ziemi.
- Pa mamo - zawołała wbiegając do domu. Zdążyłem jej jedynie odmachać.
- Jak się czujesz? - zwróciłem się do kobiety.
- Jest dobrze, a ty?
- mdłości wykańczają - położyłem automatycznie dłoń na niewielkiej wypukłości.
****
Po krótkiej rozmowie z mamą, jechałem do domu. Ciesząc się na weekend tylko z moim mężem.
Wchodząc do domu nie spodziewałem się zastać Lou stąpającego przy blacie kuchennym w fartuchu.- Witaj kochanie - uśmiechnął się wychodząc za blatu i o mój kurwa Boże on ma sam fartuch. Sapnąłem cicho odkładając torebkę na krzesło i podchodząc do mojego osobistego Boga skesu.
- Lou - jęknąłem przeciągle kiedy przyciągnął mnie do siebie i położył dłonie na moje pośladki ściskając je.
- Tak? - zapytał całując moją szyje. O Boże jakie to gorące.
- Pieprz mnie - sapnąłem, a szatynowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, ściągnął moją koszulkę, i spodnie pod którymi kryła się nowa koronkowa bielizna i kabaretki.
- co za niespodzianka - powiedział, opierając mnie przodem o blat, zsunął moją bieliznę a ja zarzuciłem nogę na menel dając mu lepszy dostęp. - Ktoś tu się rozciągnął - powiedział naciskając na zatyczkę, którą miałem w sobie, na co głośno jęknąłem.
- Nie przeciągaj tego - warknąłem niecierpliwi na co starszy się zaśmiał.
Całując mnie po plecach wyciągnął zabawkę, zastępując ją sowim penisem na co głośno jęknąłem. - O Boże tak - sapnąłem, szatyn wszedł do końca zatrzymując się, i czekając aż przyzwyczaję się do uczucia rozciągania. Po kilku chwilach poruszyłem delikatnie biodram, dają znak aby szatyn się poruszył co zaczął robić.- Jesteś taki gorący - sapał mi do ucha przyspieszając ruchy.
- T-ty też - jęknąłem kiedy natrafił na moja prostatę - S-szybciej - Szatyn przyspieszył ruchy, kładąc mnie bardziej na blat, nie powstrzymałem jęków kiedy uderzał w moją prostatę.
- KURWA MOJE OCZY - spojrzeliśmy w bok, na stojącego w przejściu Willa, który zasłaniał oczy dłońmi. Kurwa miał być u kolegi
*William*
Nie musiałem tego widzieć, nie chciałem tego widzieć. Nie było mnie w domu godzinę, a oni już bzykają się na kuchennym blacie.
Wbiegłem szybko na górę i zabrałem rzecz, po którą przyszedłem, a mianowicie ładowarkę.
Nie mówiłem rodzicom, ale nie poszedłem do kolegi, no dobrze poszedłem, ale to coś więcej niż kolega. On mi się mega podoba i myślę, że ja jemu też, ale nie chce nic mówić mamie i tacie.
Wybiegłem szybko z domu rzucając głośne przepraszam i pobiegłem w stronę mieszkania Alexsa.
*Louis*
Kiedyś umrę na zawał albo ze strachu. Cała energia uciekła ze mnie, a tak bardzo chciałem spędzić miło wieczór z moim kochanym mężem.
Zrezygnowany odsunąłem się od niego na co dostałem jęk niezadowolenia. Spojrzałem na Harry'ego, który patrzył na mnie miną zbitego szczeniaka.
- Przepraszam. - westchnąłem w jego stronę.
Młodszy podszedł do mnie i nic nie mówiąc zaczął całować moją żuchwę. Nie protestowałem przyciągając go do siebie i oddając się pieszczotom jakimi mnie obdarowywał.
- Nie daruje Ci jeżeli mnie nie wypieprzysz Tomlinson. - szepnął mi do ucha zielonooki i to było jak zapalnik.
Ile sił w rękach przełożyłem go sobie przez ramię i jak najszybciej udałem się na górę w akompaniamencie jego śmiechów.
Rzuciłem go na na łóżko i nie czekając zabrałem się do roboty, co młodszy wynagrodził mi głośnymi jękami, które zapewne słyszane były na pół osiedla.
CZYTASZ
my uncle is my husband ✔︎ || Larry
Fanfiction- Brawo państwo Tomlinson - spojrzałem na ekran monitora robiąc wielkie oczy. Po chwili usłyszeliśmy tradycyjny huk spowodowany upadkiem Lou. - Drugi raz - powiedziałem zakrywając usta dłońmi. Dużo niespodziewanych zwrotów akcji, dużo łez, śmiechu...