Wizyta

1.7K 128 437
                                    


1 z maratonu :3


Siemka ludzie, tu Kamcia, jak mnie zabijecie, chce być pochowana w grobowcu rodziny Payne. Dziękuję i kocham Wasi ✌🏻😘

No to ja nie pogardzę 18 i If jak puścicie



*Darcy*

Siedziałam w szkolnej ławce obok Cloe, ale kompletnie nie mogłam skupić się na lekcji prowadzonej przez profesora Cordena.

Ciągle obserwowałam obiekt moich westchnień, te piękne niebieskie oczy, jasne blond włosy i cudowny uśmiech to coś, co zaprzątało mi głowę dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Z zamyśleń wyrwał mnie mocny cios zeszytem w głowę. Odwróciłam się i ujrzałam moją siostrę z niezbyt tęgą miną.

- Rusz sie, tata na nas czeka, a ty tu siedzisz jak skazaniec. - pociągnęła mnie za rękę i pospiesznie wyszłyśmy z klasy a potem ze szkoły.

* * *

*Cloe*

Dotarliśmy wszyscy do domu i od razu mama zawołał nas na obiad. Wszyscy zebraliśmy się przy stole i zaczęliśmy jeść.

- Jak się czujesz April? - zagadnął mama patrząc na moją bliźniaczkę.

- Jest okay, dziękuję, że pytasz. - posłała mu lekki uśmiech.

Nie powiem, atmosfera była dziwna, nawet bardzo. Jednak wolałam się nie odzywać i spokojnie jeść obiad.

- Darcy Tomlinson odłóż telefon. - warknął cicho tata patrząc spod byka na moją siostrę.

Ta mruknęła coś pod nosem chowając szybko telefon. Czułam się dziwnie między nimi, postanowiłam więc szybko zjeść i udać się do pokoju pouczyć się trochę.

*Zayn*

W duchu modliłem się aby Jay i Noah mieszkali pod starym adresem. Zaparkowałem pod budynkiem i pospiesznie udałem się do drzwi, do których zapukałem nad wyraz głośno.

Usłyszałem jakieś hałasy zza nich i po chwili szczek przekręcającego się zamka. W końcu moim oczom ukazał się wysoki nastolatek, wyższy na pewno o głowę ode mnie, o śniadej cerze i czarnych wręcz oczach.

- Czego tu chcesz? - usłyszałem i na chwilę zamarłem na te słowa.

- Przejeżdżałem, więc pomyślałem, że Cie odwiedzę. - mruknąłem na tyle żeby chłopak usłyszał.

- W dupie mam Twoje odwiedziny. - już miał zamykać drzwi, ale przeszkodziła mu staruszka, która zaczęła go ochrzaniać.

- Noah, nie wolno tak traktować gości, ah to Ty, co Cie do nas sprowadza? - zapytała jak wywnioskowałem Jay, myślałem, że ona już nie żyje.

- Hej Jay, przyszedłem odwiedzić mojego syna. - oznajmiłem spokojnie patrząc kątem oka jak Noah zabija mnie wzrokiem.

Kobieta nic nie powiedziała tylko przepuściła mnie w drzwiach. Wszedłem niepewnie do środka rozglądając się po wnętrzu.

- Czegoś się napijesz? - zapytała na co grzecznie odmówiłem zajmując miejsce na fotelu.

- Tylko po to do mnie przyjechałeś? Nagle odezwał się w Tobie instynkt ojcowski? Twoje alimenty w zupełności mi wystarczą. - warknął młodzieniec.

Nie powiem zabolało mnie to, co powiedział, ale nie dałem po sobie tego poznać. Uśmiechnąłem się tylko spoglądając na niego z lekkim szokiem.

- Chciałem Ci powiedzieć, że będziesz miał rodzeństwo. - powiedziałem dość cicho, a zarazem na tyle głośno aby młody Malik mnie usłyszał.

- A ty będziesz dziadkiem. - odparł złośliwie, ale nie widziałem złośliwości w jego oczach.

- To... Cudownie, kim jest ta szczęściara? - chciałem jakoś rozluźnić atmosferę i zbliżyć się do syna.

- To córka Louisa i Harry'ego. - na te słowa wielka gula stanęła mi w gardle i na chwilę zgasło mi światło.

****

Poczułem coś mokrego na mojej twarzy, otworzyłem powili oczy widząc nad sobą mojego syna i Jay.

- Zemdlałeś - odpowiedziała na moje nieme pytanie staruszka.
Noah pomógł mi wstać, i usiąść na krześle. Patrzyłem na niego i nie dowierzałam własnym oczom. Mój syn będzie miał dziecko z córką Tomlinsonów. Co za popierdolona rodzina.

- Z którą? Mają ich aż trzy - spytałem bez ogródek.

- Z April, a córek mają cztery - zmarszczyłem brwi.

- Mają piątkę dzieci? - co poradzić, że tak dopytywałem. Nie widziałem ich od piętnastu lat.

- Nie, ósemkę. A kolejną czwórkę w drodze - i co poradzić, że znów zgasili światło.

* Harry *

Jęknąłem przeciągłe, ujeżdżając w wannie penisa mojego męża. Była godzina jedenasta wtorek a my korzystaliśmy z czasu spędzonego tylko we dwoje.

- Kocham cię - jęknąłem dochodząc między nasze ciała.
Louis poruszał się we mnie jeszcze chwile, następnie samemu dochodząc rozlał się we mnie.

- Też cię kocham - wysapał, całując moje ramie.

Wziął gąbkę, wraz z żelem i zaczął obmywać moje ciało. Dodam jeszcze, że wciąż we mnie był. Ale po latach małżeństwa kompletnie nam to nie przeszkadzało.

- Kocham nasze dzieci, ale weekendy bez nich i czas kiedy są w szkole są wspaniałe - zaśmiał się szatyn, biorąc szampon i myjąc nim moją głowę.

- Mam tak samo - odpowiedziałem z uśmiechem, odbierając od niego gąbkę i sam zacząłem myć umięśnione ciało męża.
Nadal nie dowierzałam, że pomimo wieku on wciąż wyglada na trzydzieści. Miałem nieraz wrażenie, że czas dla niego się zatrzymał.

- Co? - wyrwał mnie z zamyśleń głos Lou

- Co, co? - zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co chodzi.

- zacząłeś się - oznajmił z lekkim uśmiechem.

- Po prostu masz już pięćdziesiątkę na karku a wciąż wyglądasz na trzydzieści - zarzuciłem dłonie na jego kark patrząc mu w oczy. - jesteś jakimś wampirem czy jaki chuj? - wydąłem wargę, którą mężczyzna pocałował.

- Masz mnie jestem wampirem - zaśmiał się szczypiąc mój bok, na co w odwecie poruszyłem biodrami. Sprawiając przyjemność sobie jaki i jemu, bo kutas mężczyzny otarł się o moją prostatę. - Czyżby ktoś tu miał ochotę na kolejną rundę?

Uśmiechnąłem się jedynie pochylając i łącząc nasze usta w agresywnym pocałunku, który szatyn po chwili oddał.

my uncle is my husband ✔︎ || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz