Harry wyjrzał z namiotu, po czym w całości z niego wyszedł. Upewniając się, czy na pewno nie ma nikogo w jego zasięgu wzroku, wyszedł zza bariery zaklęć, nadal się rozglądając.
- Przydało by się coś do jedzenia... - pomyślał na głos. Do nie dawna, starczyło mu prowiantu, jednak miał go coraz mniej, a bez jedzenia długo nie pożyje. Niestety o tej porze roku, trudno było coś znaleźć, tym bardziej w lesie.
Podejrzewał, że w końcu się to stanie - musiał przenieść się bliżej jakiegokolwiek miasta. Naszczęście zostało mu trochę pieniędzy mugoli.
Wrócił do namiotu i zaczął pakować nieliczne rzeczy, które ze sobą zabrał, do torby. Na koniec, gdy wszystko już miał ze sobą, zajął się zdemontowaniem namiotu.
Kilka minut później, stał z torbą i złożonym namiotem na plecach. Był gotowy, by ruszyć dalej. Nie marnował więc czasu. Rozległ się głuchy huk, a Harry, znalazł się na wzgórzu, nieopodal jakiegoś małego miasteczka.
Nie zajęło mu długo, znalezienie sklepu i kupienie jedzenia, więc po około pół godzinie, był już z powrotem w lesie. Jednak, nadal było to blisko miasta, więc mimo, że miał zaklęcia ochronne, wolał uważać.
Rozpakował się. Z kieszeni wyjął pergamin, a z plecaka pióro oraz kałamarz. Podczas zakupów w tej małej mieścinie, myślał już o tym, do kogo zamierza napisać list i mniej więcej to sobie ułożył, więc po prostu zaczął pisać.
❝ Hagridzie!
Naprawdę mi przykro, że nie mogłem ci powiedzieć, o tym co zamierzam zrobić. Wiedziałem, że pewnie tak jak Pani Weasley, nie poparł byś mojej samodzielnej podróży.No i po części, miałbyś rację, bo zrobiłem naprawdę głupio, zostawiając wszystkich moich przyjaciół i odchodząc. Jednak nadal gdzieś z tyłu głowy, mam wrażenie, że nie postąpiłem aż tak źle.
Nie będę się jednak nad tym tematem użalał, więc po prostu przejdę do rzeczy.
Pamiętam, jakby to było wczoraj, dzień w którym to powiedziałeś mi te niewiarygodne, słowa, które zmieniły moje życie o sto osiemdziesiąt stopni;
„Harry... Jesteś czarodziejem".
Wtedy to, kilka tygodni później pokazałeś mi Pokątną, pokazałeś mi Magiczną Społeczność, o której, choć byłem jej częścią, nie miałem pojęcia.
Jesteś niesamowity Hagridzie.
Niesamowite jest to, ile rzeczy dla mnie zrobiłeś. W ilu rzeczach mi pomogłeś, zawsze mi wierzyłeś, a nawet mnie uczyłeś, jako jeden z nauczycieli w Hogwarcie!
Choć na pewno, ja nie zawsze mogłem ci to godnie odwzajemnić, czego bardzo żałuję...
Pamiętasz jak na Pokątnej, kupiłeś mi Hedwigę, na urodziny? To ona, do nie dawna, w każde wakacje była moim połączeniem ze światem czarodziejów. Jednak, Hedwigi niestety już z nami nie ma...
Mimo to, dziękuję ci za to i za wszystko inne. Nie umiem w słowach opisać tego, jak bardzo jestem ci wdzięczny, więc mam nadzieję, że będę mógł ci to okazać, kiedy wreszcie się spotkamy.
Pan H. Potter, Komórka Pod Schodami, Privet Drive numer 4, Little Whinging, Surrey. ❞
Na końcówkę listu uśmiechnął się pod nosem. Przecież to właśnie Hagrid przekazał mu list z Hogwartu, na którym co prawda, był już wtedy zupełnie inny adres, ale jednak był to list o tej samej treści co ten, który pewnego dnia wylądował na wycieraczce do butów, domu pod numerem Privet Drive cztery.
Nie mógł powiedzieć, że pajał do tego domu, czy komórki pod schodami, jakąkolwiek sympatią, ale jednak wiązały się z tym pewne wspomnienia.
Teraz Harry nie czekał. Od razu, wziął kolejny zwitek pergaminu. Teraz, co prawda nie miał pojęcia, do kogo napisać, więc zrobił coś co często robił w takich sytuacjach - rozejrzał się po wnętrzu namiotu, w którym się teraz znajdował. Jego wzrok, padł na leżącą w kącie gazetę, ze śniącym się tytułem, Żongler.
CZYTASZ
kalendarz adwentowy Harry'ego Pottera ─── Harry Potter fanfiction
Fanfiction❝ Kalendarz adwentowy Harry'ego Pottera, czyli gdy tytułowy wybraniec, zaczyna poszukiwania horkroksów, tyle, że bez swoich najbliższych, wierząc, że w ten sposób zapewni im bezpieczeństwo. Ach, no i idą święta. ❞ · Opowiadanie powstało na podstawie...