❝ rozdział trzynasty - okienko trzynaste ❞

35 9 1
                                    

Harry myślał nad tym jeszcze trochę. Wypatrywał najmniejszego ruchu, który mógłby zdradzić czyjąś obecność. Nic jednak nie zobaczył. Nic nie zobaczył, jednak odczuł. Wstał i włożył różdżkę do torby, zawieszonej na ramieniu.

I to bardzo wyraźnie.

Chociaż panowała zima i takie rzeczy, mogły być po prostu objawem pogody, w lesie robiło się coraz chłodniej. Harry był przygotowany - wiedział, co może się zbliżać.

Powietrze, robiło się coraz to zimniejsze. Nie minęła chwila, a chłopak ich zobaczył.

Dziesiątki dementorów, leciały w jego stronę. Pośpiesznie rzucił zaklęcie na namiot, co sprawiło, że ten od razu się złożył. Zarzucił torbę z nim na ramię i ruszył przed siebie, jak najszybciej umiał. Wtedy, nie myślał nawet by się stamtąd aportować. Po prostu biegł, co chwila prawie potykając się o korzenie, kamienie, leżące na ziemi. Szybko go to zgubiło, bo przy dużym spadku w dół, potknął się i torba z żywnością spadła w dół.

Było za stromo, żeby tam schodzić tą drogą, więc Harry intuicyjnie sięgnął po różdżkę... nie było jej. Włożył ją wcześniej do torby... Spadła w dół, razem z żywnością. Chłopak przekonął się w duchu i pobiegł w dół urwiska, tą dłuższą, jednak bezpieczniejszą drogą, co wcale nie było dla niego korzystne, patrząc na to, że miał na ogonie dementorzy.

A one, były coraz bliżej. Zbiegł już na sam dół urwiska, teraz biegnąc w stronę torby. Miał ją już w zasięgu ręki...

Dementorzy okrążyły go ze wszystkich stron. Harry w ostatniej chwili sięgnął po torbę i wyrwał z niej różdżkę. - Expecto Patronum!

Srebrny jeleń, wyskoczył z jego różdżki, prawie, że od razu przeganiając dementorów. Nie minęło dużo czasu, za nim stworzenia te odleciały w całości. Chłopak wstał, zdyszany, znów zawieszając sobie torbę na ramieniu. Wstał, po czym rozległ się głośny huk. Harry aportował się na pustej w tej chwili ulicy. Przez całą aleje, ciągnęły się domy, z czerwonej cegły. Spojrzał, najpierw na dom numer jedenaście, a potem na ten, o numerze trzynaście.

Stały one obok siebie. A przynajmniej tak zobaczyłby je ktoś, kto nie został obdarzony prawdą. Albowiem Grimmauld Place Dwanaście, był od wieków chroniony zaklęciem Fideliusa. Harry, po śmierci Szalonookiego, widział go, bez żadnego problemu.

Bez wachania, ruszył do drzwi, powoli je otwierając. Wszedł do środka, zamknął drzwi i...
Język przylepił się Harry'emu do podniebienia, tak że ten nie mogę się odezwać. Następnie odezwał się szept:
- Severus Snape? - Harry'ego zamurowało. To był głos... To był głos Moody'ego. Harry'emu w końcu udało się odczepić język od podniebienia:
- Profesor Mo...

Wtedy Harry wydarł się, bo wprost na niego wyleciało widmo, Albusa Dumbledore, przelatując przez niego. Kiedy chłopak już po tym wydarzeniu ochłonął, spróbował się rozgościć w o ironio, domu którym prawnie należał do niego. Stworek zdążył już go zauważyć, jednak oprócz zwyczajowego markotu, w ogóle się do Harry'ego nie odezwał.

Postanowił rozłożyć koce w salonie - na kanapie - bo był on chyba w najlepszym stanie. Jednak dopiero zaczynał się wieczór, więc przed pójściem spać, postanowił napisać jeszcze jeden list. Nawet się długo nie zastanawiał, a po prostu zaczął pisać, do pierwszej osoby, która mu w tej chwili przyszła do głowy. Osoba, której chociaż chciałby podziękować, nie mógł tego zrobić.

❝ Cedriku!
Chociaż prawdopodobnie, nigdy tego nie przeczytasz, napiszę to tak, jakby miało się to stać. Ale może o tym, co chciał bym napisać.

Chcę ci podziękować. Za wszystko. Za pomoc w Turnieju i za to, co stało się w labiryncie. Bo bez ciebie, nie tylko nie udało by mi się przejść przez drugie zadanie, ale pomogłeś mi też wtedy, na cmentarzu, kiedy cię straciliśmy... Może nie fizycznie, ale psychicznie na pewno.

Ale teraz, o bardziej przyjemnych rzeczach.

A więc mecze Quidditcha. Pamiętam, kiedy w trzeciej klasie, odbywał się mecz między Gryffindorem a Hufflepuffem. Dementorzy, sprawili, że zemdlałem. A mimo tego, że wygraliście zgodnie z zasadami, chciałeś unieważnić wasz wynik. I chociaż ci się to nie udało i tak jestem ci bardzo wdzięczny. Za wszystko, Cedik.

Ten list, traktuj jak moje pożegnanie, którego nie zdążyłem ci złożyć. A więc... Żegnaj przyjacielu. To co robiłeś, naprawdę wiele dla mnie znaczy, Cedrik.
Harry. ❞

Chłopak usiadł na kanapie, wzdychając cicho. Kolejne okienko, w kalendarzu było odhaczone. Pisanie tych listów, naprawdę dawało mu ulgę, co stało się i tym razem. Niedługo potem, zrobiło się tak ciemno, że na dworze prawie nic nie było widać. Harry, postanowił więc, że może już pójść spać - i to właśnie zrobił. Odłożył okulary na stolik i zamknął oczy, okrywając się kocem.

kalendarz adwentowy Harry'ego Pottera ─── Harry Potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz