Uwaga!!! Wszystkie pojawiające się nazwy japońskie, tłumaczyłam z pomocą Tłumacza Google . Nie znam japońskiego ani żadnego Japończyka, dlatego jeśli widzisz jakikolwiek błąd wspomnij mi tylko w komentarzu lub zignoruj! Zapraszam do czytania (^-^)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na zewnątrz szalała burza z piorunami, drzewa uginały się pod wpływem wiatru, a drewniany dom niemal się trząsł. Jednak to nie przeszkodziło Tetsu przeprowadzić trening.
Na środku prowizorycznej sali treningowej stały dwie dziewczyny. Jedna wyższa niż druga. Miały długie ciemne włosy, związane w kitki, by rozpuszczone nie przeszkadzały. U jednej z nich fryzura była wręcz idealna, żaden włos nie wyszedł poza gumkę. U drugiej natomiast włosy sterczały niemal na wszystkie strony, a materiał je trzymający utrzymywał się na samych końcówkach.
Obie stały w bojowych pozycjach, wyższa nadal pełna sił, niższa ledwo stojąc na nogach z wyczerpania.
Na macie niedaleko siedział mężczyzna przypatrując się z zimnym wyrazem twarzy treningowi córek. U niego, jak u wyższej z dziewcząt, oczy błyszczały złowrogą czerwienią z trzema czarnymi łezkami w ciemnym pomieszczeniu.
Jedyne źródło światła stanowiła nieduża pochodnia w rogu oraz pioruny błyskające na zewnątrz. Choć trening trwał trochę niecałe pół godziny, jedynie czarnooka dyszała wyczerpana.
− Weź się w garść, Reigai!− rzekł donośnym głosem mężczyzna.
− Tak jest! − odkrzyknęła i ruszyła na wyższą.
Jej wysiłki szły na marne, ponieważ siostra zrobiła unik, złapała ją za dłoń i przerzuciła obracając w powietrzu. Atakująca uderzyła plecami o podłogę, na moment tracąc oddech. Natychmiast przeturlała się w bok,a pięść wyższej uderzyła w drewno, zostawiając małą pajęczynkę pęknięć.
Nie zdążyła zareagować, ponieważ poczuła przy szyi zimną krawędź kunaia. Przymknęła oczy i rozluźniła się na znak poddania się.
Znowu poniosła porażkę.
Nareszcie koniec codziennego koszmaru.
Albo jednak nie.
Dziewczyna przycisnęła pokonaną mocniej do podłogi, odcinając jej dostęp powietrza.
− Hagane! Wystarczy! − po pomieszczeniu rozległ się donośny głos mężczyzny.
Pod jego wpływem wspomniana puściła siostrę, wstała, ukłoniła się w stronę ojca i bez słowa opuściła pomieszczenie.
Gdy pokonana poczuła znów powietrze, łapczywie zaczęła wciągać jak najwięcej tlenu. Kiedy już uspokoiła przerywany oddech , usiadła na klęcząco na przeciwko ojca. Spuściła wzrok na dłonie zaciśnięte na kolanach i czekała na krytykę.
− Reigai, to było żałosne. Masz już jedenaście lat i nadal nie przebudziłaś Sharingana! Hagane zrobiła to w wieku dziesięciu. − rzekł zimnym głosem. − Dzieci młodsze od ciebie potrafią więcej!
− Przepraszam. − powiedziała cicho, kuląc się pod wpływem jego głosu.
− Nie przepraszaj, to oznaka słabości. Lepiej weź się w garść i nie hańb więcej nazwiska Uchiha − z tymi słowami podniósł się z maty i opuścił pomieszczenie.
Po zamknięciu drzwi nie wytrzymała dłużej i opadła na plecy. Nie zebrała jeszcze sił. Siatkowata koszulka była mokra od potu, twarz zapewne wręcz purpurowa od wysiłku. Oddychała krótkimi szybkim wdechami, odpoczywając na drewnianej podłodze. Hagane od zawsze była lepsza od siostry. Wyglądała lepiej, walczyła lepiej, gotowała lepiej i wszystko co robiła była stokroć lepsze aniżeli coś zrobione przez młodszą z córek.
Zaczęła rozmyślać na temat swojej rodziny. Należeli do słynnego i potężnego klanu Uchiha. Ale byli prawie na samym końcu gałęzi. Nic nie znaczący dla przyszłości.
Świętej pamięci matka miała na imię Yuri, czyli ,,lilia". Była uosobieniem tego słowa. Piękna, łagodna, roztaczająca spokój, kochana przez wszystkich wokół. Gdy żyła zawsze troszczyła się o najmłodszą córkę i nie pozwalała jej się przemęczać. Dopóki nie została wysłana na pole bitwy. Teraz zimna, zakopana dwa metry pod ziemią na cmentarzu obok wioski.
Gdyby tylko nie była silna nie poszłaby walczyć, wciąż by otaczała Reigai miłością i troską...
Jej ojciec nosił imię Tetsu, czyli ,,żelazo"/. Do niego również pasowało. Zawsze trzymał się swoich żelaznych zasad. Jedną z nich było to, że każdy Uchiha powinien tak zwiększać swoje umiejętności, jakby od niego zależała przyszłość klanu. A według niego dokonać tego można było jedynie poprzez drogę dyscypliny i treningu. . Czy to była kobieta, mężczyzna czy dziecko nie było dla niego ważne. Dlatego każda z córek była poddawana ostrym ćwiczeniom. Nawet Reigai ze swoim słabym organizmem. Po śmierci żony, hamował się tylko, gdy mała trafiała do szpitala z przemęczenia. Uważał, że dzięki temu, wzmocni się i nie będzie odstawać od reszty.
Starsza z córek nazywała się Hagane − stal". Była uparta, twarda, wytrzymała, silna, do tego piękna o delikatnej skórze, a jednocześnie chłodna i bezlitosna dla przeciwników. Starsza o cztery lata od siostry, spełniała oczekiwania ojca. Ktoś obcy, nie mógłby uwierzyć, że nie należy do trzonu klanu.
Najmłodsza w rodzinie była Reigai co oznacza ,, wyjątek". O ironio, to imię również do niej pasowało. Ze słabym organizmem i układem odpornościowym była jak puzzel nie pasujący do układanki. Kiedyś Hagane wspomniała, że po jej urodzeniu, ojciec chciał ją nazwać Machigai (,,pomyłka"), jednak matka na to nie pozwoliła.
Matka...
Gdy żyła ,po kryjomu nazywała najmłodszą pociechę Rei - ,,promyk". Teraz wszyscy zwracali się do niej pełnym imieniem.
Tak bardzo chciała, aby mama jeszcze raz ją przytuliła i powiedziała, że wszystko będzie dobrze i że ją kocha. Ale ona odeszła. Już więcej jej nie zobaczy.
Podniosła się ostrożnie do siadu. Drgnęła pod wpływem dźwięku grzmotu burzy na zewnątrz. Uchyliła powieki i chwiejąc się wstała na proste nogi. Nie wiedziała ile czasu leżała na drewnianej podłodze, ważne było to, że mogła chodzić. Postanowiła udać się do łazienki, aby się umyć.
Po drodze, wzięła z szafki kuchennej maść na siniaki.
Miała szczęście, że ktoś niedawno brał kąpiel. Dzięki temu nie musiała czekać, aż pomieszczenie się zagrzeje. Nawet woda była jeszcze dość ciepła.
Przyjrzała się swojemu odbiciu w większości zaparowanym lustrze. Blada twarz, ciemne długie włosy i czarne oczy, z których nie dało się wyróżnić tęczówki i źrenicy, były charakterystyczne dla jej klanu. Prócz tego miała sine usta i worki pod powiekami. Gdyby tylko porządnie się wyspała i trochę przytyła, wyglądałaby jak prawdziwa Uchiha i może choć trochę urodą dorównywałaby siostrze.
Prychnęła w stronę swojego odbicia.
Mogła sobie wyglądać jak Uchiha, ale w środku była kompletnie kimś inny. Słaba, chorowita, uległa i strachliwa. Hagane jako przeciwieństwo charakteryzowała pewnością siebie, upartością, wytrwałością i dzielnością.
Ojciec był dumny ze starszej córki. Nieustannie porównywał je do siebie, przy każdym treningu upokarzając młodszą i uświadamiając ją, jak bardzo jest słaba i żałosna. Również przy posiłkach namawiał do nienawiści wobec innych klanów, w szczególności Senju, przedstawiając ich w każdym możliwym złym świetle. W takich momentach Hagane ochoczo kiwała głową, w każdej chwili gotowa do boju.
A Reigai chowała wzrok, pragnąc jak najszybciej zniknąć w swoim pokoju.
− Ciekawe, po cholerę, on nam to mówi, skoro nie mamy jakiegokolwiek wpływu na przyszłość klanu. − zacisnęła pięści, ale po chwili jej dłonie opadły wzdłuż ciała. Nie miała siły, aby się zbuntować. Zbyt słaba, aby krzyknąć.
Mogła przewidzieć, jaki czeka ją los. Jej przeznaczeniem była droga usiana kolcami katorgi, ze spowalniającym głazem słabego organizmu. Na końcu czekała wcześniejsza śmierć na polu walki.
Nie miała siły, aby to zmienić. Mogła tylko narzekać i przeklinać swój los.
CZYTASZ
Wygnana Uchiha | Senju Tobirama x oc [ BARDZO WOLNO PISANE]
FanfictionAkcja dzieje się za czasów Ery Walk, odwiecznych wojen pomiędzy klanami Uchiha i Senju. Na pole bitwy wysyłani są wszyscy zdolni do walki, nawet kobiety i dzieci. Żadna ze stron nie odpuszcza od długiego czasu, a liczba ofiar tylko nieustannie się...