Po tym gdy Masky wyszedł, siedziałam tam jeszcze z 10 minut. I siedziałabym dłużej gdyby nie Sally. Dziewczynka weszła powoli poprzez drzwi i spytała się mnie.
-Hey...? Pobawisz się trochę ze mną? -Fuck zapomniałam, że coś jej obiecałam. Wstałam z podłogi i otrzepałam się z kurzu.
-Okej! W końcu ci to obiecałam.
-Jeeeeej! -Dziewczynkę to bardzo uszczęśliwiło. Podbiegła do mnie, dotknęła mnie w ramię i zaczęła uciekać. -Berek!! -Chwilę zajęło mi zorientowanie się o co chodzi. Po czym szybko zaczęłam ją gonić.
-Choć tu, zaraz cię złapie!! -Gdy tak się bawiliśmy dołączyli jeszcze do nas Toby, E. Jack i Zero. Nasza zabawa trwała około godzinę. Trwała by dłużej gdyby nie to, że Jane zawołała nas na kolację. A raczej zawołała resztę bo mi powiedziała, że Slenderman chce mnie widzieć. Poszłam więc do jego gabinetu i zanim zapukałam usłyszałam w głowie. Wejdź dziecko. Tak zrobiłam i od razu na wejściu zaskoczył mnie ktoś... Nie był to Slenderman ale bardzo go przypominał. Zdziwiło mnie to ale zanim zdąrzyłam coś powiedzieć. Ten "ktoś" przerwał mi mówiąc.
-Heyy! Jestem Splendorman! Pewnie jesteś zdziwiona tą sytuacją dlatego już ci tłumaczę.
-Ja jej wytłumacze. -Nie zdążyłam nic zrobić, ponieważ Slenderman (teraz ten oryginalny) złapał mnie swoimi mackami i odciągnął od tego Splendormana.
-A więc tak!!! Jestem bratem Slendermana tak samo jak ta dwójka. -Tu wskazał ręką na innych jak to on powiedział braci Slendermana. Widać było, że nie słuchał się Slendyego. W tym momencie jeden z tych braci podszedł do mnie, ukłonił się i chciał podać mi różę.
-Proszę oto róża dla pięknej pani. O przepraszam, gdzie moje maniery. Powinienem się najpierw przedstawić. A więc jestem Offenderman.
-M-miło poznać... -Powiedziałam podejrzliwie. Z jakiegoś powodu intuicja mówiła mi, żeby się do niego nie zbliżać.
-Off odsuń się od niej. -O dzięki bogu, że Slenderman tu był. -A więc tak to są moi bracia. Do Offendermana radziłbym ci się nie zbliżać. A tak to jest Trenderman. -Wskazał ręką na 4 brata, który pił herbatę przyglądając mi się. Chyba ;- ; (i chyba nie muszę opisywać ich wyglądu, no nie?) -A więc... -teraz zwrócił się do swojej rodzinki. -to jest moja nowa proxy, Y/n.
-Bardzo mi miło. -Szybko odpowiedziałam, żeby byle się z tąd wynieść. Przez to, że czułam na sobie bez przerwy wzrok Offendermana, a on nie wydawał mi się bezpieczny. Czułam też na sobie wzrok Trendermana ale on nie wydawał mi się być tak bardzo zły.
-No dobrze a teraz chodźmy zjeść! -Wykrzyknął Splendorman i wyszedł z gabinetu. Trenderman też się ulotnił.
-Idziemy. -Slenderman mnie póścił (bo wcześniej trzymał mnie swoimi mackami). Po czym wskazał na drzwi, żebyśmy wyszli. Tak właśnie zrobiłam i błyskawicznie skierowałam się do jadalni. Slendy został jeszcze chwilę w gabinecie z Offem. Nie polubiłam tego typa. Gdy byłam już przy stole dosiadłam się do E. Jacka.
-Co tak długo?
-Jeszcze byłam u Slendermana, a co?
-Nic, tylko jedzenie prawie ci ostygło. -Chłopak wskazał na mój talerz pełny spaghetti.
-...
-Smacznego.
-Dziękuję i nawzajem. -Zaczęłam jeść swoje jedzenie. Nie minęło pieć minut gdy dostałam sosem w policzek. Spojrzałam przed siebie mocno wkurwiona. Tak jak myślałam był to Jeff. Siedział na swoim krześle i próbował się nie śmiać. Gdy zobaczył, że go nakryłam powiedział do mnie:
-Za to, że się spóźniłaś.
-Ja ci zaraz dam... -Szepnęłam i strzeliłam mu w oko sosem. Los chciał, żeby sos ten rozbryzgł na bok i trafił L. Jacka w policzek.
-... -Ten się obrócił wkurzony w naszą stronę a ja udawałam, że jem. Naszczęście L. Jack nie zorientował się, że to byłam ja i wystrzelił sosem w stronę Tobiego. Ten zaczął od razu strzelać we wszystkich naokoło. I od tego momentu zaczęła się bitwa na jedzenie. Nie uczestniczyli w niej tylko Slenderman załamujący się swoim beznadziejnym życiem, Offenderman po prostu przyglądający się sytuacji, Trenderman próbujący za wszelką cenę uniknięcia poplamienia jego swetra i Masky zmęczony naszym debilizmem. Podczas tej wojny Jane za wszelką cenę, próbowała zabić sosem Jeffa. Ja nie wiem jak chciała to zrobić ale nie wnikam. Zamieszanie zakończył Slendy.
-Dosyć!! Natychmiast macie mi powiedzieć kto to zaczął!!! -Na sali natychniast zrobiło się bardzo cicho. Nikt się nie zgłaszał i nikt nie wiedział kto tak naprawdę to zaczął. No oprócz mnie i Jeffa. -Jeff...?
-Tak?
-Mam wrażenie, że może wiesz kto to zaczął. Hm?
-Ja? Ja nie mam pojęcia. -Chłopak dobrze kłamał i zapewne Slendy by mi uwieżył, gdyby nie umiał czytać w myślach. -_-
-Za karę po jedzeniu sprzątasz całą jadalnię.
-No nieeeeee.
-Dobrze ci tak. -Powiedziałam do Jeffa. -W końcu to ty zacząłeś.
-Y/n ty też z nim sprzątasz.
-Za co?
-Za to, że wiedziałaś kto to zaczął i nie powiedziałaś. -Siedziałam tam tak oburzona, a Jeff zaczął się ze mnie śmiać. W końcu sama zaczęłam się śmiać. Gdy wszyscy skończyli już jedzenie udali się do swoich pokoji. Zostałam tylko ja z krzywym ryjem. Zaczęliśmy sprzątać. Nie nudziło się nam bo bez przerwy rozmawialiśmy, śmiejąc się. Po chwili przyszedł do nas E. Jack i zaproponował pomoc. Przyjeliśmy ją oczywiście i do końca posprzątaliśmy razem. Zeszło się nam półtorej godziny. Co było niezłym czasem patrząc na to jaki był bałagan. Sos był dosłownie wszędzie, na: ścianach, podłodze, dywanie, a nawet na suficie. Nie wiem jak ten sos tam wylądował. Po pracy jeszcze się wykąpaliśmy (bo byliśmy cali w Spaghetti). Gdy znajdowałam się już w pokoju i leżałam na łóżku była 21:36. Nie byłam śpiąca więc poszłam się przejść po lesie. Było ciemno, chłodno ale przyjemnie. Siedziałam na kamieniu słuchając szumu drzew. Po chwili usłyszałam szelest krzaków. Przestraszyłam się, ponieważ raczej nikt z rezy nie chodził po tej części lasu. Na szczęście był to tylko mój kot. Zdziwiłam się ale też odetchnęłam z ulgą.
-No i co ty tu robisz co? -Cicho powiedziałam do kota. A ten wskoczył mi na kolana. Głaskałam go a ten zaraz zasnął. Ja sama zamknęłam oczy i odpoczywałam. Po chwili zaczęłam odpływać. Oparłam się o pień zwalonego drzewa za mną i zasnęłam.
CZYTASZ
»Thank You For Everything« (Masky x reader)
Ficción General|Jest to opowiadanko dla mojej siostry ciotecznej i w dodatku moje pierwsze dlatego proszę o wyrozumiałość😅| Y/n jest to dziewczyna, która gdy była mała straciła matkę a niedługo potem ojca. Przez resztę okresu dojżewania dorastała z chorą psychic...