Rozdział 11

381 13 26
                                    

Siedziałam na łóżku słuchając muzyki oraz rysując. Była dokładnie 05:15. Spojrzałam w stronę łóżka Eyeless Jacka. Spał plecami do mnie, a na nim leżał mój kot. Sierściuch spojrzał tylko na mnie i zaraz wrócił do spania. "Zdrajca", pomyślałam sobie i wróciłam do rysowania. Gdy skończyłam już moje dzieło wstałam wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Tam wzięłam sobie szybki prysznic i przebrałam się w czarną koszulkę z długimi rękawami i granatowe legginsy. Włosy postanowiłam związać w wysokiego kucyka, żeby było mi wygodniej. Potem poszłam do kuchni. Już w korytarzu, który do niej prowadził można było odczuć przyjemny zapach czegoś do jedzenia. Okazało się, że w kuchni była Isa, która jak gdyby nigdy nic robiła coś do jedzenia.

-Cześć, też już się obudziłaś?

-Nie spałam całą noc.

-Oh, cierpisz na bezsenność lub coś?

-No niestety... Jesteś głodna?

-Tak. A co w ogóle robisz?

-A nic takiego, po prostu naleśniki. Jestem zbyt leniwa, żeby zrobić coś innego.

-Mhm ok. -Dopiero teraz zdołałam bardziej przyjrzeć się tej dziewczynie. Była bardzo szczupła, a jej odsłonięte oko było szarozielone. Nie była jakoś specjalnie wysoka, chyba troszeczkę niższa ode mnie. Bez przerwy zastanawiałam się dlaczego zasłaniała jedno oko. Pomyślałam, że jak je zasłania to może się z tym wiązać jakieś nieprzyjemne wspomnienie. Tylko dlatego powstrzymywałam się o spytanie dlaczego ma tą opaskę. Dziewczyna zaczęła nakładać nam naleśniki na talerze i położyła je na stole. Zaraz potem sięgnęła do szafki po dżemy, bitą śmietanę i Nutellę. Położyła te rzeczy na stół i zaczęła jeść swoją porcję naleśników. Ja zrobiłam to samo. Przez ten cały czas nie odzywałyśmy się do siebie ani słowem. Gdy już zjedliśmy dziewczyna sprzątnęła wszystkie rzeczy. Gdy miałam już wychodzić zatrzymała mnie.

-Tak?

-Ty zmywasz. -Gdy to powiedziała po prostu sobie poszła.

-Czekaj... Co?!

                                                                               2 godziny później

Chodziłam po lesie przyklejając jakieś głupie karteczki do pni drzew. Nie robiłam tego oczywiście z własnej woli. Slenderman kazał mi to robić, żeby "się nie nudzić". Nie widziałam w tej czynności żadnego sensu ale i tak musiałam to robić. W końcu zgodziłam się na bycie proxy. Nie wiem po co ja to zrobiłam, no ale czasu nie da się cofnąć. Nagle usłyszałam szelest. Odwróciłam się w stronę dźwięku. Nie zauważyłam nic co mogłoby spowodować ten dźwięk. Uznałam, że mi się wydawało lub była to po prostu gałązka albo jakieś zwierzę. Więc wróciłam do rozwieszania karteczek. Zostało mi ich jeszcze tylko 12. Pośpieszyłam się z tą czynnością, żeby szybciej skończyć i wrócić do rezydencji. Gdy skończyłam już przyczepianie do drzewa ostatniej karteczki, od razu skierowałam się w stronę powrotną. Nie wiedziałam czemu ale czułam się jakby ktoś mnie obserwował. Nie chciałam ignorować tego uczucia. Dużo się naczytałam i zazwyczaj w opowieściach gdy główna bohaterka tak właśnie się czuła, to potem nie było zbyt ciekawie. Uspokajałam się w myślach, że tak dzieje się tylko w głupich opowieściach. Mimo to nie czułam się zbyt pewnie. Bez przerwy wyobrażałam sobie w głowie najgorsze scenariusze.

-Długo się nie widzieliśmy. -Nagle usłyszałam znajomy głos zza moich pleców. Błyskawicznie się obróciłam i ujrzałam... Avę. Tak, Avę. -Co jest nie przywitasz się?

-Myślałam, że cię załatwiłam...

-Naprawdę myślałaś, że tak łatwo się poddam? Jeśli tak to wyraźnie się pomyliłaś.

»Thank You For Everything« (Masky x reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz