Tydzień przed urodzinami Obito Kakashi spotkał się z ekipą i uzgodnił z nimi co zrobią dla Obito. Ustalili że Kakashi zabierze Obito na randkę a reszta wraz z Masumi będą wszystko przygotowywać.
Dzień przed urodzinami Kakashi po odprowadzeniu Obito do domu powiedział żeby się na jutro się przygotował ponieważ weźmie go na długą randkę.
Po południu następnego Obito nie mógł się doczekać. Kiedy usłyszał pukanie do drzwi odrazy otworzył.- Kakashi!
Krzyknął wesoły.- Cześć Obito, idziemy?
- Tak, wychodzę!
- Do zobaczenia chłopcy!
- Dowodzenia proszę pani.
- Cześć babciu!
Kakashi zabrał najpierw Obito do restauracji i zamówił najlepsze danie jakie w niej mieli. Obito bak się trochę czy Kakashiego będzie stać na to ale po tym jak Kakashi zapłacił był pewien że Kakashi się przygotował.
- Gdzie teraz idziemy?
- Na lodowisko.
- Ale ja nie umiem jeździć na łyżwach!
- Nie bój się pomogę ci.
- Więc na lodowisko!
Kiedy dotarli Kakashi poprosił o parę łyżw a kiedy Obito je nałożył zaczął wchodzić wraz z Kakashim na lód.
- Złap mnie za rękę i powoli stań na lodzie.
- Dobra-a.
Obito lekko się ślizgał przez co nie mógł utrzymać równowagi.- Nie bój się, trzymam cię, a teraz powoli się odepchnij.
- Tak?
- Dokładnie!
Po dziesięciu minutach Obito swobodnie jeździł wraz z Kakashim po lodzie. Kiedy ich czas się skończył Obito z niechęcią schodził z lodu ale Kakashi przekonał go wyjściem w jeszcze ciekawsze miejsce. Po przebraniu się Kakashi wyciągną Obito za rękę prosto do sklepu zoologicznego żeby Obito wybrał sobie zwierzę.
- Ale nie wiem czy babcia mi pozwoli.
- Pytałem się jej, wybieraj, śmiało!
- Nie jestem pewien.
- A ten?
Kakashi pokazał Obito małego pieska o kolorze bronzowo-bjałym.
- Jaki słodki!
- To jak?
- Bierzemy go!
- To jeszcze obroża, smycz, legowisko, karma i miska.
- Na co czekamy? Wybierajmy!
Wieczorem kiedy Kakashi szedł uliczkami wraz z Obito i jego nowym pieskiem który wabił się Shiro. Kiedy Obito chciał pójść do siebie Kakashi zaproponował żeby poszli do niego. Obito zgodził się nie wiedząc co go spotka kiedy otworzy drzwi.
Kiedy podeszli pod dom Kakashi otworzył drzwi wpuszczając Obito przodem. W momencie przekroczenia progu Obito przywitał głośny krzyk.- STO LAT OBITO!
- Ale jak?
- Poprosiłem innych żeby wszystko przygotowali kiedy my będziemy się bawić na wiosce. Niespodzianka się udała?
- Ohh Kakashi, to jest najlepszy prezent jaki mogłem sobie wyobrazić.
- Podziękuj innym to oni się tym zajeli.
- Właśnie! Dziękuję wam wszystkim za te urodziny.
- Obito siadaj!
Krzyczy Rin.Obito podchodzi do miejsca w którym jest Rin i siada. W momencie kiedy Obito usiadł na krześle wszyscy zaczęli śpiewać a w międzyczasie każdy dawał prezent dla Obito. Po otrzymaniu prezentów Obito zaczął kroić tort z pomocą Rin i Kakashiego którzy podawali kawałek dla każdego. W czasie gdzie inni zaczęli się bawić Obito poszedł do toalety, inni postanowili to wykorzystać namawiając Kakashiego do gry w prawda lub Caus. Kakashi postanowił że będzie tylko wybierać prawdę żeby się z nikim nie całować. Gra trwała najpierw gaj pocałował Kurenai później Rin odpowiedziała na pytanie aż nadeszła kolej Anko która wybrała pocałunek. Wszyscy się zastanawiali kogo wybrać aż nagle wystrzelił Asuma.
- Pocałuj Kakashiego!
- Co?
Odpowiedział zdziwiony Kakashi.- W porządku.
W momencie w którym Anko całowała Kakashiego Obito wrócił z toalety i zobaczył jak Anko i Kakashi się całują.
- Kakashi jak mogłeś...
- Obito czekaj!
Kakashi nie miał jak zatrzymać Obito przed ucieczką z domu. Więc odrazy jak Obito uciekł Kakashi jak najszybciej wziął jego kurtkę w rękę i założył swoją a następnie pobiegł śladami na śniegu.
Obito schował się w opuszczonym domu i nie mogąc pogodzić się z tym że jego ukochany tak po prostu go zdradził na jego urodzinach postanowił podciąć sobie żyły. Wziął kunai i wbił w żyły na lewej a potem na prawej ręce a potem zaczął płakać z powodu Kakashiego.
Kakashi słysząc że ktoś płacze domyślił się że to Obito i jak najszybciej pobiegł w stronę dźwięku. Kiedy wszedł do opuszczonego domu nie było słychać żadnych szlochów ale było widać Obito leżącego w kałuży krwi.- Obito! Ocknij się! Co ty zrobiłeś?! Obito!
Kakashi wziął Obito na ręce i od razu pobiegł do szpitala gdzie spotkał Tsunade.
- Co się stało Kakashi?
- Nie teraz. Zajmij się Obito.
Tsunade zabrała Kakashiego wraz z niesionym przez niego Obito a kiedy położył go na stole operacyjnym powiedziała żeby zaczekał na zewnątrz.
Kakashi wziął kurtkę Obito i usiadł koło sali w której zajmowali się Obito. Spoglądał na siebie i swoje ubrania nasiąknięte krwią Obito. Po operacji Obito był bardzo słaby ale jego stan był stabilny więc Kakashi postanowił wrócić do domu się przebrać i wziąść ubrania dla Obito. Kiedy wróci do domu nikogo nie było oprócz Rin.- Rin?
- Co się stało Kakashi? Gdzie jest Obito?
- W szpitalu. Podciął sobie żyły.
Kakashi zaczął płakać ale Rin go pocieszała.- Nie bój się Obito da radę, ale potrzebuje teraz najbardziej ciebie.
- Wiem dlatego zaraz wrucę do niego tylko przebiorę się i wezmę jakieś ciuch dla Obito.
Następnego dnia Obito nie wiedział co się stało a kiedy zobaczył Kakashiego śpiącego przy jego łóżku zastanawiał się po co on tu przyszedł.
- Kakashi?
- Obudziłeś się!
- Po co tu przyszedłeś?
- Martwiłem się o ciebie kiedy uciekłeś.
- Ale przecież ty i Anko...
- Obito to była gra, ja nawet nie chciałem się z nikim całować, naprawdę!
- Ta jasne.
- A myślisz dlaczego cię uratowałem przed śmiercią?
- Nie wiem.
- Bo cię kocham idioto!
Kakashi przytulił Obito który po lekkim szoku zrobił to samo.
- Nie rób mi tak więcej, proszę.
Kakashi zacisnął mocniej uścisk.- Dobrze, ale obiecaj że nigdy mnie nie zdradzisz.
- Obiecuje.
- Kakashi?
- Tak?
- Wiesz kiedy wyjdę?
- Muszą ciebie jeszcze tydzień trzymać w szpitalu. Ale się nie bój, ha będę z tobą cały czas.
- Cały tydzień, co? Ale i tak dziękuję ci za uratowanie mojego życia.
- Wystarczy że będziesz żył, to wystarczy.
- Ale nie powiedziałeś dla babci, prawda?
- Że uciekłeś i prawię umarłeś? No co ty przyszłaby i cię za to zabiła.
- Na szczęście.
CZYTASZ
Niespodziewana Historia (Obikaka) Część 1
FanfictionYaoi Obikaka polecam Magda Stefan z pod siódemki Makłowicz-Amaro i ja