Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Poczekaj tu chwilę - to pewnie jej brat. Ciekawe jak wygląda? Megan poszła otworzyć, a ja zostałem w salonie. Dziewczyna zaczęła rozmawiać z bratem, a ja miałem dziwne przeczucie, że skądś znam ten głos. Nie chciałem być niegrzeczny i im przeszkadzać, ale byłem mego ciekawy kto to jest. Wychyliłem się zza ściany, ale Megan tam nie było, stał tam tylko mężczyzna w garniturze. Osz ku*a to przecież on. Odwrócił się w moją stronę, a ja szybko schowałem się zza ścianą przy której stałem. Mam nadzieję że mnie nie zobaczył. Zamknąłem oczy i oparłem głowę o ścianę.
- Czemu się przede mą chowasz? - szybko otworzyłem oczy i zobaczyłem jak on opiera jedną rękę o ścianie. Aaa za blisko.
- Ah! Jake! - byłem cały czerwony. Pomocyyy - Ja tylko heh - zacząłem nerwowo mówić. Ten chwycił mój podbródek w rękę i się we mnie wpatrywał. Osłupiałem. Jest tak blisko że aż czując ciepło dobywający z jego ciała. Cholera moje nogi stały się jak wata, ale Jake to zauważył i mocno mnie chwycił.
- Braciszku mógłbyś zostawić mojego gościa w spokoju? - nagle obok nas pojawiła się Megan. Jake odwrócił się w jej stronę, a ja ledwo co mogłem ustać. Zakryłem twarz rękami ze wstydu.
- Właśnie zabieram Luca. Zauważyłem że nie za dobrze wygląda, wiec zabieram go do jego domu - poczułem jak mężczyzna obejmuje mnie w pasie i przyciąga bliżej do siebie.
- C-czekaj - powiedziałem gdy byliśmy już prawie przy drzwiach.
- Hola, hola nigdzie go nie zabierasz póki nie usłyszę od Lucy, że możesz go wziąść - nagle jakby odzyskałem siłę w nogach. Odwróciłem się i spojrzałem z nadzieją na Megan, tak bardzo się cieszyłem, że to powiedział. Kontem oka zobaczyłem trochę zasmuconą twarz Jake'a. Chłopak spojrzał na mnie. On ma kurewsko ładne oczy. Przez jakiś czas wpatrywałem się w niego i zauważyłem że ma idealne rysy twarzy, ogólnie jest przystojny. Ale chwila o czym ja myślę?! Szlag by to trafił.
- Ja... - spuściłem głowę i chwilę się zastanawiałem - Ja źle się czuję.. - odpowiedziałem cichym głosem.
- Ubierz buty i chodź - rozkazał mi Jake. Zacząłem się zbierać ale zbyt bardzo trzęsły mi się ręce.
- Cholera - powiedziałem szeptem sam do siebie. Ktoś kucną przede mną.
- Pomogę ci - i znowu on. Usiadłem na długiej półce i patrzyłem jak mężczyzna zawiązuje mi sznurowadła. To takie zawstydzające. Po tym wszystkim pożegnałem się z Megan, a ta mnie przytuliła.
- Uważaj na siebie i masz mi później wszystko opowiedzieć - nie wiedziałem o co jej chodzi, ale mimo to przytaknąłem.
- Do zobaczenia! - krzyknąłem zaraz przed wyjściem.
- Pa - dodał Jake i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku - Wsiadaj - powiedział otwierając mi drzwi luksusowego samochodu. Trochę się zawahałem, ale on mi przecież nic nie zrobi. Prawda? - Podaj mi swój adres - zrobiłem jak rozkazał i po chwili jechaliśmy już do mojego mieszkania. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, było strasznie niezręcznie, raz po raz spoglądałem kontem oka na jego skupiony wyraz twarzy, ale starałem się tego nie robić. Heh starałem... Wreszcie dojechaliśmy na miejsce.
- Może wejdziesz do środka? - zapytałem gdy już miałem wysiadać.
- Może innym razem, pewnie masz dużo do zrobienia.
- Nie mam tak dużo więc możesz wejść - uśmiechnąłem się miło.
- No ok. Poczekaj tylko zaparkuję - wysiadłem a ten pojechał na wolne miejsce parkingowe.
- Chodźmy - co ja robię? Może naprawdę jestem chory? Weszliśmy do bloku, a następnie do mojego mieszkania - Usiądź, a ja zrobię kawę - wszedłem do kuchni i nastawiłem wodę. W czasie kiedy ta się robił zacząłem kroić ciasto.
- Ah! - krzyknąłem kiedy mężczyzna przytulił mnie od tyłu - C-co ty robisz?
- Ty naprawdę jesteś chory - szepną mi do ucha. To dziwne uczucie. Odwrócił mnie w swoją stronę i przystawił rękę do czoła. Byłem trochę zmieszany i pomimo że chciałem coś powiedzieć, to nie dałem rady - Masz rozpalone czoło - zjechał ręką na moje policzki - Tak masz gorączkę - chwila co?
- Nie jestem chory! - zdjąłem jego rękę z mojej twarzy. Był trochę zmartwiony, ale stanowczy - Wiem, że to była tylko twoja wymówka, żeby mnie zabrać - z powrotem wróciłem do krojenia.
- Idź do łóżka - nie odpowiedziałem, miałem na to wywalone - Powiedziałem idź do łóżka - Jake wziął mnie na pannę młodą.
- Puść mnie - zacząłem się szarpać i prawie spadłem, ale on złapał mnie i tym razem przerzucił przez ramię - Wypuść mnie - biłem pięściami w jego plecy, niestety nic to nie dało. Gdy byliśmy już przy moim łóżku on tak po prosty zrzucił mnie na nie.
- Leż tu.
- Nie mam zamiaru - wstałem, ale ten natychmiast mnie popchną i tym razem oboje wylądowaliśmy na miękkim materacu. Ten chwycił mnie za podbródek zmuszając do patrzenia na niego.
- Będziesz grzecznym chłopcem i tu poczekasz? - kurwaaaa za blisko. Odwróciłem od niego wzroki i siedziałem cicho, on się tylko lekko uśmiechnął, przykrył mnie kołdrą i wyszedł z pokoju, po niedługiej chwili przyszedł z tacką na której była herbata z miodem i cytryną.
- Masz to wypić i leżeć dopóki nie wyzdrowiejesz - powiedział kładąc to na stolik, ale się opiekuńczy zrobił. - A tak w ogóle co ty robiłaś u Megan? - zaniemówiłam. Przypomniała mi się sytuacja z rana. Siedziałem tak nieruchomo - Ej wszystko okej? - Jake usiadł obok mnie. Cholera nie mogę nic powiedzieć. Do oczu napłynęły mi łzy i zaczęły spływać po moich czerwonych policzkach. Nie kontrolowałem tego. Mężczyzna gdy to zobaczył przytulił mnie mocno. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie, ale jakoś odwzajemniłem gest. Gdy już się trochę ogarnąłem zacząłem mówić.
- Dziś w szkole... Na dachu Kai mnie... Pocałował - ledwo to wydusiłem - Odepchnąłem go ale... On zaczął się do mnie dobierać... - skuliłem się chowając głowę w kolanach.
- Zajebie skurwiela - oznajmił.
- Nie czekaj Jake! - próbowałem go zatrzymać, ale nic to nie dało. Gdy już miał wychodzić chwyciłem go za rękę - Jake przestań... - ten zaś wyrwał się. Ku*a jaki on jest uparty. Nie pozostało mi już nic innego - Proszę Jake, proszę... - przytuliłem go najmocniej jak mogłem - Proszę nie idź... - znowu zacząłem płakać. Na szczęście mnie posłuchał. Wziął mnie znowu jak pannę młodą, bo ja przecież nóg nie mam i chodzić nie umiem. Tym razem się nie opierałem poczekałem aż dojdziemy do pokoju, żeby później z niego zejść. Nagle przypomniałem sobie o spotkaniu - Cholera muszę się zbierać.
- A ty gdzie? Jesteś chory więc nigdzie nie pójdziesz.
- Mam spotkanie w sprawie wynajęcia pokoju - zacząłem się szybko ogarniać.
- Nigdzie cię nie puszę w takim stanie.
- Jake ja naprawdę muszę już iść - Próbowałam go ominąć.
- Powiedziałem nie - zrobił się nagle bardzo stanowczy.
- Dobra może zrobimy tak, ja pójdę na spotkanie, a później zrobię wszystko co będziesz chciał.
- Wszystko? - zapytał unosząc jedną brew.
- Tak, tak wszystko - oznajmiłem bez większego namysłu.
- Okej, ale ja cię tam odwiozę, a później cię odbiorę.
- Ta jasne, chodź już - chłopak ruszył za mną i tak jak powiedział odwiezie mnie na miejsce spotkania - Dzięki i do zobaczenia - pomachałem mu na pożegnanie i ruszyłem do baru.
CZYTASZ
Różni, a jednak...
RomanceMłody student nienawidzący swoje przybranej rodziny, spotkał mężczyznę, który odmienił go drastycznie.