11

20 2 9
                                    

Luca

Zamurowało mnie. I po kiego mi jest niby ta kiecka i tak czy siak nigdy jej nie ubiorę, może ją wyrzucę? Ale w sumie to jest prezent, a prezentów się nie wyrzuca. Dobra walić to wcisnę ją gdzieś głęboko w szafę i pewnie po jakimś czasie o niej zapomnę.

Byłem już prawie przy domu, a gdy wszedłem przywitał mnie mój współlokator.

- Witaj w domu Luca - usmiechną się mile.

- Cześć - ściągnąłem buty i szybko skierowałam się do swego pokoju, żeby odłożyć torbę, niestety Harry się odezwał.

- Byłeś na zakupach?

- Tak, byłem - nie odwracając się szedłem po schodach.

- Pokażesz co kupiłeś?

- A haha wiesz~ to nic ciekawego. Tylko zwykła bluza.

- Trochę dziwnie się zachowujesz. Wszystko okej? - no niech już da spokuj.

- Tak, tak wszystko dobrze, jestem tylko trochę zmęczony, więc pójdę już - z klatki schodowej ulotniłem się natychmiast. Wyciągnąłem z torby te inne żeczy, a resztę zakopałem w głąb szafy. Do końca dnia nie wychodziłem z pokoju.

Minęło parę tygodni od przeprowadzki. Dobrze mi się tu mieszka jednak czuję się trochę samotny? Gdy byłem chory Jake był przy mnie, zawsze rozmawialiśmy, a teraz w ogóle się nie odzywa, żadnej wiadomości ani nic. Eh, może był tylko na chwilę... pieprzyć go. Skoro byłem tylko zabawką nie powinieniem się tym tak przejmować. Nareszcie dał mi spokój, już nie będzie mi zawalał głowy, a ja mogę skupić się na studiach.

- Wychodzę! - krzyknąłem do Harrego. Miałem zamiar udać ję do parku. Zazwyczaj tam przebywam, gdy czuję się trochę przybity. Park jest ogromny, więc nie spotykam tam zbyd dużo osób.

Udałem się w to samo miejsce co zawsze, nie zwracając uwagi na innych ludzi, w tym bardzo ciekawą osobę.

- Luca - hm? Przez chwilę wydawało mi się, że ktoś mnie wołał, ale byłem pogrążony w myślach. Jak zwykle usiadłem na brzegu przy rzece i spędziłem tam kilka godzin. Wracając zauważyłem Jake'a z jakimś mężczyzną. Oni się... całowali. Heh znalazł se kolejną zabawkę... W dupie to mam! Ale czemu... Czemu łzy spływają mi po policzkach. Dlaczego? Dlaczego, dlaczego, dlaczego! Gdy przestałem się na nich gapić, pobiegłem prosto do domu. Nieważne ile bym nie ocierał łez one ciągle spływały. Wbiegłem do mieszkania. Harrego już nie było. W sumie lepiej dla mnie. Wchodząc do pokoju trzasnąłem za sobą drzwiami. Czemu muszę być taki miękki?! Cholera! Nienawidzę się. Gdy tak siedziałem w pewnym momencie ktoś zapukał do pokoju, po czym usłyszałem ,,wchodzę" i zanim zdążyłem cokolwiek zrobić mężczyzna znalazł się już przede mną. On już w domu?! Ale jak? Kiedy?

- Luca co się stało?! - odwróciłem głowę i dyskretnie starłem łzy. Nagle mój współlokator ręką przywrócił ją do poprzedniej pozycji, tym samym zmuszając, abym na niego patrzył - Zapytam jeszcze raz co się stało? - siedziałem cicho. Westchną pomógł mi wstać, aby nastepnie usiąść na łóżku - Siedź tu ja zrobię nam herbaty - zrobiłem jak rozkazał. Niedługo po tym wrócił z dwoma kubkami.

- Dziękuję - wymamrotałem zachrypniętym głosem. Wziąłem łyka i lekko się skrzywiłem - Trochę gorzka ta herbata.

Różni, a jednak...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz