7

20 1 8
                                    

Czytacie ten rozdział na własną odpowiedzialność.
______________________________________

Zacząłem się rozglądać dookoła. Wyciągnąłem telefon w którym miałem zdjęcie przesłane przez mężczyznę. Ponownie zacząłem się rozglądać, aż wreszcie zauważyłem gościa podobnego do tego na zdjęciu. Podszedłem do lady siadając obok niego. Tak to musi być on.

- Dzień dobry, pan Michaelis? - zapytałem z nadzieją, że się nie pomyliłem.

- Tak. A pan musi być Usagi.

- W rzeczy samej - przywitaliśmy się jak na mężczyzn przystało. Na moje zdziwienie wyglądał na zaskakująco młodego.

- Może się pan czegoś napije?  - po tych słowach zawołał barmana.

- Podziękuję - nie mogę pić jak jestem chory bo wejdzie mocniej.

- Ja stawiam

- No to chyba nie mam wyboru - zamówiłem shota i już po chwili szklanka znalazła się przede mną.

- No to zacznijmy - rozmawialiśmy tak przez jakiś czas. Na szczęście się dogadaliśmy i zostało nam tylko podpisać dokumenty, ale to już innym razem. Po tym wszystkim nie poszliśmy w swoje strony tak jak to powinno być, ale piliśmy dalej, przez mój stan już po 4 drinkach, byłem nawalony. Jeszcze coś tam pamiętałem i starałem się nie odlecieć, ale to było ciężkie. Mężczyzna obok mnie, też był już wstawiony.

- Może odprowadzę cię do domu.

- Niee dziękuję, mók chłopaak po mnie przyjedziee - jakoś to wydusiłem, lecz nie mogłem kontrolować tego co mówię.

- Okej, to ja się już zbieram i  do zobaczenia - patrzyłem się tylko jak Harry wychodzi z baru. No dobra muszę zadzwonić po Jake'a.

- Tak? - usłyszałem po chwili.

- Jakeee skarbee przyjedź po mniie.

- Czy ty piłeś?

- Nieee

- Eh.. No dobra zaraz będę.

- Czekam kochanieee - czekałem jakiś czas w barze ale wreszcie postanowiłem wyjść na zewnątrz. Tak się złożyło że Jake właśnie zaparkował. Pobiegłem do niego i naskoczyłem - Skarbie przyjechałeś po mneee - mocno się w niego wtuliłem, ale po chwili zacząłem płakać - Martwiemł się bo dłuuugo cię nie było. Muślałrm że miałeś wpadek - szlochałem prosto w jego klatkę piersiową.

- Ej Luca jesteś pijany, nie odstawiam scen na ulicy. Wsiadaj - posłusznie wsiadłem do samochodu, niestety w czasie drogi zasnąłem. Nie wiedziałem co się działo, ale sądząc po tym co zobaczyłem jak się obudziłem, Jake niósł mnie do domu. Cholera a jak ktoś tam jest?! Mama jest na urlopie a tata w pracy za granicą, ale przecież Set mógł przyjść, często przychodzi sprawdzić czy czegoś nie rozwaliłem. Pozostało mi tylko czekać. Nie chcę się ruszać bo głowa mnie napierdala. Zamknąłem ponownie oczy, żeby mężczyzna nie zauważył, że już się obudziłem. Po chwili kładzie mnie na coś miękkiego, oczywiście to musiał być materac. W tym właśnie momencie otworzyłam oczy i zauważyłam że ten kieruje się w stronę drzwi, natychmiast chwyciłam go za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie, a ten spadł na łóżko. Usiadłem okrakiem na jego kroczu. Huh? Jego koleszka mówił co innego niż jego twarz. Miał wyraźnie namalowany grymas i niechęć. Złączyłem nasz usta w namiętny pocałunek.

- Zabawmy się trochę - po wypowiedzianych słowach ściągnąłem koszulkę i już chciałem zrobić następny krok, ale ten mi przerwał.

Różni, a jednak...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz