PROLOG

5.3K 259 124
                                        

On znów to robi. Znów mnie zamknął. Znów mnie katuje... Śmierdzi od niego wódą i papierochami. Co mam zrobić? Nie zadzwonię po policję, bo nie mam dostępu do telefonu z kartą... Niby mam komórkę, ale ojciec wyjebał z niego kartę SIM... Nie ucieknę, bo jeszcze jakiś demon mnie dopadnie... Mógłbym uciec do jakiegoś sąsiada... Szkoda tylko, że wszyscy mają mnie za takiego samego ćpuna co mój stary. Ale ja przecież nigdy nie dotknąłem ani jednej używki... I co mam zrobić?! Moja matka ma na mnie wyjebane, mój ojciec to pierdolony alkoholik i ćpun, a ja?! Jak mam żyć...? Już wolałbym być na łasce jakiegoś demona, niż mieszkać z tym tyranem... - Z moich myśli wyrwał mnie dźwięk tłuczonego szkła. Zajebiście, znów się nachlał. Nie mogę się doczekać aż wejdzie mi do pokoju i znowu będzie we mnie rzucać szkłem. Super! Wziąłem do ręki moją komórkę i spojrzałem na ekran. Za niecałą godzinę zaczynają się lekcje. Wstałem z zimnych paneli i powędrowałem do biurka, biorąc z niego mój plecak. Dopakowałem potrzebne na zajęcia przedmioty i ubrałem jakieś znośne ciuchy. Haha.. No niech pomyślmy. W domu - wieczne awantury, krzyki i chlaństwo. W szkole - wyśmiewanie, katy i gnębienie. To naprawdę zajebiście mi się żyje. 

Wyszedłem z pokoju, i poszedłem do salonu, w którym siedział mój ojciec.

- Idę do szkoły.. - Mruknąłem. Stary coś tam fuknął, w dupie mam co dokładnie. Poszedłem jeszcze szybko do łazienki, i zauważyłem, że mam ogromne limo pod okiem.. I co ja mam z tym zrobić?! Zakryłem oko opaską i wyszedłem z domu. Dojazd do szkoły autobusem zajął mi jakieś pół godziny. Zostało mi około dwadzieścia minut do rozpoczęcia lekcji... 

Powędrowałem na ostatnie piętro szkoły, i podszedłem zrezygnowany do należącej do mnie szafki. Na jej drzwiczkach, widniał czerwony napis "FRAJER". Westchnąłem, po czym otworzyłem ją i schowałem kurtkę i czapkę. Gdy byłem już w miarę ogarnięty, poczułem uderzenie w głowę... Ciekawe od czego mnie dzisiaj zwyzywają, jeeej! Odwróciłem się, a przede mną stał wysoki chłopak, z blond włosami i niebieskimi oczami. Jason. No to mam ostry wpierdol. Najgorsze jest to, że nic mu nie zrobiłem. Nic, nigdy, nikomu nie zrobiłem. A jednak każdy mnie nienawidził i tępił. 

- Siema, ofermo! Mam świetny pomysł, nawalamy twoim łbem o mur? - Zaśmiał się ponuro, a ja nie mogąc nic zrobić, westchnąłem tylko. Po chwili chłopak złapał mnie za włosy i pociągnął na dwór. Rzucił mną o ceglany mur szkolny, no a później zaczął napierdalać w niego moją głową. Wszędzie była krew... Zaczęło mi się robić naprawdę słabo, myślałem, i w sumie miałem lekką nadzieję, że to już koniec. Że to wszystko się skończy. Męki, ból... Wszystko. Miałem mroczki przed oczyma, zrobiło mi się ciemno. Uśmiechnąłem się lekko, wiedząc, a raczej myśląc, że to już koniec.


BEZLITOSNY |YAOI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz