Rozdział 1

5.3K 255 176
                                        

Obudziłem się w jasnym, białym, niewielkim pomieszczeniu. Biały Led świecił mi w oczy na co lekko opuściłem powieki. Byłem zawiedziony, myślałem, że wszystkie męki się skończą... Ale nie. Oczywiście musiałem przeżyć. Zajebiście. Ja wiem, że za dużo przeklinam, ale nie da się inaczej!

- Jak się czujesz? - Usłyszałem kobiecy głos. Wiedziałem kto to. Jedyna, miła dla mnie osoba czyli pielęgniarka szkolna.. - Zbyt często tutaj trafiasz Sky... I nigdy nie chcesz powiedzieć, kto robi ci krzywdę... Ale prędzej czy później, i tak prawda wyjdzie na jaw... - Westchnęła kobieta. - Na szczęście nie masz urazu wewnętrznego, ale leżałeś tutaj dobre kilka dni... 

- Pani mnie znalazła? - Mruknąłem, próbując wstać, ale poczułem ogromny ból głowy, na co jęknąłem.

- Musisz leżeć... I nie, to nie ja cię znalazłam. Jakiś śnieżno-włosy chłopak cię przyniósł, ale na pewno nie chodzi do tej szkoły, bo nigdy go tu nie widziałam, a pracuję tutaj dobre dziewięć lat. 

- Może jest nowy..? Nie sądzę, że gdyby mnie znał to by mi pomógł. Pewnie dokończył by to, co zaczął Jason.. - Imię blondyna przez przypadek mi się wymsknęło.. No i świetnie. 

- CO?! To Jason?! Ten z twojej klasy?! - Pielęgniarka wstała gwałtownie, powiększając moje przerażenie. 

-Nie, taki inny. Ten z mojej klasy nic mi nie robi, na szczęście. - Powiedziałem przekonującym głosem, z nadzieją, że kobieta skończy ciągnąć temat. W tym momencie do pomieszczenia wszedł wysoki, biało-włosy chłopak. Jego skóra była blada, a oczy jasne. Wyglądał na jakieś dziewiętnaście lat.

- O, to ten chłopak cię tutaj przyniósł. - Uśmiechnęła się lekarka. - Przepraszam, ale muszę was na chwilę zostawić, muszę zajrzeć do dyrektora. - Dodała, po czym wyszła z sali w pośpiechu, po drodze łapiąc torebkę.

- Um.. Dzięki za pomoc. - Powiedziałem cicho.

- Kto cię tak urządził? - Zapytał, strzelając kośćmi palców. 

- Nikt waż- Nie dokończyłem, bo chłopak nachylił się nade mną i złapał mój nadgarstek. Szarpnął ręką, po czym szepnął mi do ucha "Powtórzę pytanie, kto cię tak urządził?" Podkreślał każde słowo w zdaniu, na co przeszły mnie ciarki. Jego ciepły oddech trafiał prosto w moje ucho. Milczałem. Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa, aż nagle poczułem, jak moje ciało się unosi, a właściwie, to ktoś je unosił. Chłopak trzymał mnie tak, że "siedziałem" mu okrakiem na biodrach, i wyszedł z sali. Szedł prosto przed siebie i się nie zatrzymywał, a ja.. Może wyjdę na tchórza, ale bałem się sprzeciwiać... 

- Jeżeli mi nie powiesz, kto ci łeb rozpierdolił, to w nocy sprawię, że nie będziesz mógł jutro chodzić. A twoje łzy mnie nie ruszą. - Uśmiechnął się ponuro, po czym odstawił mnie przy ścianie w jakimś kącie i mnie do niej przycisnął. Czułem, jak pieką mnie policzki... Co to miało znaczyć?

- Dobra, już mówię... To Jason Smith z mojej klasy... - Mruknąłem, próbując odepchnąć faceta, ale był za silny. Przynajmniej zapomniałem o bólu głowy.

-No i widzisz, trudno było powiedzieć? - Odsunął się ode mnie trochę, po czym kciukiem docisnął swój wskazujący palec tej samej dłoni do jej wnętrza, generując przy tym dźwięk strzyku kości. Nie lubiłem tego dźwięku, za często go słyszałem... Tyle, że generowany dźwięk był głośniejszy, i wydobywany z moich kości w bardziej brutalny sposób. Na mojej twarzy pojawił się lekki grymas. Facet przyglądał mi się, a ja kompletnie nie wiedziałem, co mam robić. Czułem jego wzrok na sobie, i wiedziałem, że patrzy się na moje zakryte opaską oko. Uratował mnie dzwonek na zajęcia. - Leć na lekcje, a ja się nim zajmę. - Mruknął, po czym zniknął, a ja uspokoiłem myśli.

*^^^*

Po kilku godzinach w końcu nastał koniec lekcji. Niezbyt się cieszę, ponieważ muszę wracać do tej patologi.. 

Wstałem zrezygnowany z krzesła, i wziąłem w ręce mój plecak z adidasa w odcieniu pudrowego różu, za który mnie wyśmiewano. Mam styl bardziej dziewczęcy, i chyba właśnie to jest powodem moich problemów... Do tego, chyba cała szkoła wie o mojej orientacji. Zobaczyłem, że nauczyciel zostawia klucz od sali na swoim biurku i wychodzi z pomieszczenia, na co się przeraziłem. Super, teraz mam wpierdol od całej klasy, świetnie prawda? Ah, jak ja kocham swoje życie!

Nie zwracałem uwagi na różnorakie obelgi rzucane w moją stronę, i szybko szedłem przed siebie, aby jak najszybciej wyjść. Nie chciałem tam być, nie chciałem ich słuchać, nie chciałem na nich patrzeć... Przy drzwiach poczułem jak na kogoś wpadam. No tak... Zamyśliłem się. Upadłem na ziemię, a ból głowy się odezwał. 

- Uważaj jak łazisz różowa kupo gówna - Usłyszałem dobrze znany mi głos, i... zamarłem. To był mój były "przyjaciel", który wystawił mnie do wiatru, bo nie chciał się ze mną przyjaźnić. Wyśmiewano mnie, i zaczęto wyśmiewać też jego, dlatego zrezygnował. Pamiętacie, jak każdy mówił, że ból fizyczny jest do zniesienia, jednak ból psychiczny to istny koszmar? To prawda, ale gdy ważna dla was osoba zaczyna was katować, to obydwa bóle łączą się ze sobą w całość. Wtedy czujecie jak rozrywa was od środka, a serce po prostu pęka. To właśnie czułem, gdy Patrick po raz pierwszy mnie uderzył.

- Przepraszam, nie chciałem.. - Odezwałem się cicho, po czym spróbowałem wstać, ale na próżno. Poczułem ostry ból brzucha. Chłopak zaczął okładać mnie pięściami, a ja po prostu siedziałem, i znosiłem to wszystko. Dopiero kiedy kaszlnąłem, a z moich ust wyleciała krew, Patrick przestał. Moje gardło paliło, a brzuch bolał jak nigdy dotąd. Moje oczy robiły się szkliste, aż w końcu policzki zrobiły się mokre od łez. 

- Beksa - Mruknęła jakaś dziewczyna, nagrywająca całą tą jakże prześmieszną sytuację. Znów kaszlnąłem krwią, a szkarłatna ciesz wylała się ze mnie na podłogę. Jęknąłem cicho z bólu, po czym ostatkiem sił spróbowałem wstać. Cudem mi się to udało, jednak sekundę później znów upadłem. Moje nogi po prostu odmawiały mi posłuszeństwa. Wszyscy się śmiali, oprócz Patrick'a. On tylko stał i patrzył się na mnie smutnym wzrokiem. Kucnął przy mnie i podał mi rękę, abym wstał. Spojrzałem mu w oczy... Wydawało mi się, że naprawdę chce mi pomóc. Nic bardziej mylnego, gdy złapałem jego dłoń, po prostu mną szarpnął, a ja uderzyłem głową o ścianę. Ten zaczął się śmiać. Znów kaszlnąłem. Z moich oczu wylewało się co raz więcej łez, a ja chciałem po prostu końca tego koszmaru. Dlaczego to akurat mi musiało się przytrafić..? W pewnej chwili usłyszałem donośny głos Patrick'a.

- Jesteś nic nie wartym gównem, naprawdę myślałeś, że chcę ci pomóc? Haha, jesteś naiwną ciotą! - Po tych słowach wszyscy zaczęli się jeszcze bardziej śmiać. A ja ostatkami sił podniosłem głowę. I spojrzałem na Patrick'a.

- Zapomniałeś o naszej przyjaźni, a ja jednak nadal kocham cię jak brata.. - Mruknąłem, po czym zamknąłem oczy. Odpłynąłem. Wcześniej, widziałem chłopaka, który traci uśmiech.


BEZLITOSNY |YAOI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz