Hermiona biegła korytarzem w stronę pokoju życzeń, nie była pewna czy zastanie tam Dracona ale postanowiła spróbować. Zdenerwowana całą sytuacją wbiegła w kilka osób i raz prawie zaliczyła glebę na schodach. Czy Malfoy miał zabić dyrektora? Czy może to nie on jest sprawcą i jednak mistrz eliksirów miał to w zamiarze. Dziewczyna próbowała znaleźć jakieś logiczne wyjaśnienie całej tej sytuacji, niestety nie miała pomysłu co mogło się stać. Z jednej strony ślizgon zaczarował naszyjnik, Kate wtedy też mówiła że idzie do dyrektora. Idąc tym tropem zgadzałoby się że to wina chłopaka. Hermiona weszła do pokoju życzeń o rozejrzała się.
- Malfoy?! Jesteś tutaj?
Niestety spotkała się z głuchą ciszą, jeszcze chwilę stała w osamotnieniu nie wiedząc co ma robić, w końcu zrezygnowana usiadła na jednym z pobliskich krzeseł i bezczynnie popatrzyła na swoje ręce. Czy pomaga właśnie mordercy?
- Zaraz, chyba już wiem jak znaleźć tego dupka - mruknęła do siebie
Dziewczyna wyciągnęła różdżkę i nakierowała ją na malutki znak węża, nie od końca wiedziała jak on działa ale skupiła się na tym żeby dać znać chłopakowi że go potrzebuje. Siedziała czekając na blondyna dwadzieścia minut kiedy w końcu zjawił się.
- Czego chcesz? - zapytał chamsko
- Porozmawiać, a co innego mogłabym od ciebie chcieć
- Jeśli wezwałaś mnie po to żeby poplotkować to marnujesz mój czas. Mam lepsze rzeczy do robienia niż użeranie się z kimś takim jak ty
- Takie jak planowanie zabójstwa? - zapytała niewiele myśląc
Draco zamarł i zacisnął pięści. Kiedy popatrzył się na dziewczynę w jego oczach było widać złość, zaskoczenie i ból. Jednak szybko się opanował przyjmując obojętny wyraz twarzy.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz szlamo
- Nie? Zatrute wino to co? Zaczarowany naszyjnik który również miał trafić do dyrektora. Jedyne co mi nie pasuje to szafka zniknięć. Po co ci ona?
- Nie twój interes - warknął
- A właśni, że mój ty dupku! Masz zabić Dumbeldora prawda? To jest twoje zadanie, a ja jak głupia ci pomagam
- Tak, i tak trzeba przyznać że jesteś głupia.
- Wiesz, że Ron wypił to wino? A Harry razem z Ślimakiem uchronili się tylko dlatego, że Ron pierwszy je wypił?
- Poza Ronem masz jeszcze chyba z sześciu Weasleyów. Nie przejmował bym się tym
- Malfoy nie dociera do ciebie, że mogłeś go zabić? Mogłeś zabić dwie niewinne osoby.
- Tak robią śmierciożercy prawda? Do tego jestem stworzony
- Naparwdę w to wierzysz?
- Granger do czego ty dążysz? Chcesz mnie wydać proszę bardzo ale wtedy zginę, nie chcesz pomagać to sam sobie poradzę to nie ty zabijasz tylko ja. Jeśli nie zabije dyrektora Czarny Pan zabije mnie. Cokolwiek zrobię ja albo ty kończy się śmiercią.
Przez chwilę oboje milczeli nie wiedząc co powiedzieć, atmosfera była napięta. Draco nawet nie wiedział, że ucieszy się na głupie słowa które wypowiedziała brunetka.
- Nie wydam cię Draco, ale nie wiem czy dalej mogę ci pomagać. Muszę już iść
Dziewczyna odwróciła się w stronę drzwi jednak blondyn niewiele myśląc złapał ją za rękę
- Dziękuję Granger, za wszystko.
Gryfińska skinęła głowa i wyszła, skierowała się w stronę skrzydła szpitalnego gdzie Harry razem z Labender czekali gdy Ron się obudzi.
- Gdzie byłaś? - zapytał Harry
- Musiałam coś sprawdzić w bibliotece dotyczącego tej trucizny. Powinien się obudzić w przeciągu godziny
Usiadła obok wybrańca i czekała, po pewnym czasie rudowłosy zaczął mamrotać coś pod nosem, Lavender podskoczyła i złapała chłopaka za rękę.
- Skarbie? Słyszysz mnie, jestem tu przy tobie
- Her....
- Nie słyszę cię, musisz mówić głośniej.
- Chyba wypowiada imię Hermiony - odezwał się Harry
Lavender oburzona spojrzała na dziewczynę po czym z płaczem wybiegła ze szpitala, natomiast Hermiona uśmiechnęła się chwytając chłopaka za rękę. Kilka minut później zostali całkiem sami gdzie w spokoju mogła się w końcu nacieszyć przyjacielem.
CZYTASZ
Don't Say You Love Me | Darmione |
Fanfiction- Nadchodzi wojna! - krzyknęła Hermiona odwracając się do niego plecami - Nie mam zamiaru siedzieć i bezczynnie patrzeć jak moi przyjaciele giną. - A ja nie mam zamiaru patrzeć jak ty gniesz! - krzyknął Malfoy - Nie mogę ciebie stracić rozumiesz! ...