Odkąd Rafał pamiętał, gabinet jego matki mieścił się w tym samym, niczym niewyróżniającym się budynku. Gdyby Kalczyński był zwykłym przechodniem, zapewne nawet nie zwróciłby uwagi na przymocowaną na drzwiach tabliczkę oznajmiającą, że za nimi znajduje się poradnia psychologiczna. Oprócz nazwiska Bogny widniały też na niej dwa inne. Rafał rzucił na nie pobieżnie okiem, aby sprawdzić, czy od jego ostatniej wizyty nic się nie zmieniło. Przez prawie trzydzieści lat przewinęło tu się kilku psychologów, ale, o dziwo, w ostatnim czasie skład był stały.
Wszedł do środka i uśmiechnął się ciepło do siedzącej za kontuarem recepcji pani Żanety. Kobieta pracowała w poradni od ponad dziesięciu lat i cieszyła się dużą sympatią ze strony pacjentów, jak i pracowników. Bogna zawsze wypowiadała się o niej w samych superlatywach i nawet uważała za swoją przyjaciółkę, mimo iż było między nimi prawie dwadzieścia lat różnicy. Kalczyński też bardzo lubił sekretarkę – zawsze miała dla niego uśmiech i dobre słowo.
– O, kogóż to przywiało! – zawołała wesoło pani Żaneta. – Dawno cię u nas nie było – dodała z lekkim wyrzutem.
Rzeczywiście kiedyś Rafał zaglądał tu naprawdę często, bo nieraz to był jedyny sposób na to, aby porozmawiać chwilę z matką. Kiedy jednak sam wpadł w wir pracy, a w dodatku zaczął spotykać się z Oliwią, jego wizyty stały się zdecydowanie rzadsze. Stwierdzenie, że stęsknił się za tym miejscem, nie byłoby do końca prawdą, ale miło było znaleźć się w otoczeniu, które w czasach dzieciństwa stanowiło dużą część jego życia. Bogna, jako samotna matka, dość regularnie zabierała swoich synów do poradni, kiedy nie miał się nimi kto zająć. W rogu poczekalni wciąż stał niewielki stolik, przy którym Rafał razem z bratem wielokrotnie spędzali czas, bawiąc się lub odrabiając lekcje. Nie były to wyjątkowo miłe wspomnienia, ale mimo wszystko napawały Kalczyńskiego nutką sentymentu.
– Miałem dużo roboty – odparł, stając przy ladzie recepcji. – Kupiłem dom i otworzyłem własne studio fotograficzne – dodał z odrobiną dumy w głosie.
– Słyszałam – stwierdziła sekretarka z uznaniem. – Bogna chwaliła się, jakiego ma zdolnego i zaradnego syna.
To nieco zdziwiło Rafała, bo chociaż wiedział, że matka jest dumna z jego sukcesu, nie sądził, że tak chętnie opowiada o tym innym. Zwykle starała się zachować swoje życie prywatne dla siebie. Może jednak zrobiła wyjątek dla Żanety, która naprawdę była jej bliska.
– A czy znalazłaby teraz chwilę dla tego cudownego syna? – spytał, uśmiechając się uroczo. – Muszę pogadać z nią o czymś ważnym.
Sekretarka na szczęście o nic nie dopytywała, tylko sprawdziła w terminarzu, czy Kalczyńska nie ma przypadkiem zaplanowanej wizyty.
– Za chwilę powinna skończyć spotkanie, a potem ma pół godziny przerwy – odparła.
– Świetnie – ucieszył się Rafał. – W takim razie poczekam przed gabinetem.
Żaneta kiwnęła głową z aprobatą, a sekundę później rozległ się dzwonek telefonu stacjonarnego, który odebrała. Kalczyński nie potrzebował niczego więcej, więc skierował się w głąb korytarza i zatrzymał przy drzwiach z nazwiskiem matki. Nie zdążył nawet usiąść na krześle obok faceta po czterdziestce, który najwyraźniej czekał na swoją wizytę, bo usłyszał, że Bogna żegna się ze swoim pacjentem, a chwilę później drzwi otworzyły się i stanęła w nich młoda brunetka. Mijając Rafała, posłała mu blady uśmiech. Nawet jeśli nie był on do końca szczery, to i tak stanowił całkiem niezły znak. Przynajmniej nie wybiegła z terapii z płaczem. A to już coś.
– Rafał? – Bogna zdziwiła się na widok syna. – Co ty tutaj robisz? – dodała, przepuszczając go w progu.
– Hej, chciałem pogadać – odparł, wchodząc do środka. – Pani Żaneta powiedziała, że masz chwilę przerwy.
CZYTASZ
Listy z przyszłości
General FictionAlicja nie może pogodzić się z tragiczną śmiercią ukochanego. Rozpacz i żałoba odbierają jej chęć do życia. Niespodziewanie zaczyna otrzymywać tajemnicze listy z przyszłości. Z początku uważa je za mało śmieszny żart, za który obwinia nowego sąsiada...