XXV

142 14 33
                                    

Alicja była tak skupiona na przeglądaniu zeszłomiesięcznego raportu dotyczącego finansów Azalii, że ledwo zakodowała pukanie do drzwi jej gabinetu. Być może stało się też tak dlatego, że nie był to żaden z tych rodzajów pukania, które potrafiła przyporządkować do konkretnej osoby – przez lata pracy w hotelu nauczyła się rozpoznawać, kto stoi za progiem właśnie po sposobie, w jaki pukał.

Ostatecznie jednak zawołała donośne „proszę", nie podnosząc wzroku znad dokumentów. Sekundę później drzwi otworzyły się energicznie, a do środka weszła osoba, której zupełnie się nie spodziewała.

– Cześć! – przywitał się radośnie Rafał, zamykając za sobą drzwi.

– Cześć – odparła nieco zaskoczona Ala. – Co ty tutaj robisz? Myślałam, że na sesję umówiłeś się z panem Leszkiem na przyszły piątek.

– Bo tak jest – przyznał Kalczyński. – Miałem mieć dzisiaj inną sesję w studiu, ale odwołali mi ją w ostatniej chwili. I tak sobie pomyślałem, że warto by jakoś fajnie wykorzystać ten dzień. Zbieraj się – zarządził. – Jedziemy na wycieczkę.

Alicja spojrzała na niego jak na UFO.

– Co? – spytała zupełnie zdezorientowana. – Jestem w pracy. Nie mogę sobie tak po prostu wyjść w środku dnia.

Dla niej było to coś oczywistego, ale dla Rafała chyba niekoniecznie. Chociaż nie było się czemu dziwić, bo przecież miał nienormowane godziny pracy i w przeciwieństwie do niej, mógł sobie pozwolić na spontaniczny wyjazd w środę przed południem.

– A właśnie, że możesz – odparł z triumfalnym uśmiechem. – Rozmawiałem z panem Leszkiem. Pozwolił ci się urwać na resztę dnia.

Ali nie spodobało się to, że Rafał postanowił załatwić jej wolne za jej plecami. Jak to wyglądało w oczach Nielewskiego? Jakby próbowała się wysłużyć kimś, aby zdobyć pozwolenie na bezpodstawne leniuchowanie.

– Nie patrz tak na mnie – obruszył się Kalczyński. – Sam stwierdził, że przyda ci się trochę wolnego, bo ostatnio całymi dniami przesiadujesz w hotelu.

Nie mogła temu zaprzeczyć, ale miała na to dobre wytłumaczenie – sezon urlopowy w pełni, a to oznaczało więcej obowiązków i więcej klientów, którym trzeba nadskakiwać. W takiej sytuacji nie mogła się wymigiwać od pracy. Zwłaszcza że wciąż czuła potrzebę zrehabilitowania się za tamten nieszczęsny miesiąc nieobecności.

– No nie daj się prosić – Rafał nie odpuszczał. – To tylko jedno popołudnie, a obiecuję, że będzie naprawdę fajnie.

Ala westchnęła ciężko, zastanawiając się, czy powinna przystać na propozycję Kalczyńskiego. Z jednej strony miło byłoby spędzić razem trochę czasu, bo ostatnio wciąż się tylko mijali, ale z drugiej nie czułaby się komfortowo, zostawiając hotel bez nadzoru z powodu zwykłego widzimisię. Kiedy jednak spojrzała na Rafała i jego proszące oczka, stwierdziła, że odmowa najprawdopodobniej zepsułaby humor im obojgu, więc zaczęła się skłaniać ku zamknięciu swojego gabinetu na resztę dnia.

– A gdzie chcesz mnie zabrać? – spytała, uznając, że to będzie kwestia rozstrzygająca.

– To niespodzianka – odparł z tajemniczym uśmiechem. – Ale gwarantuję, że ci się spodoba.

Taka odpowiedź wcale nie pomogła jej w podjęciu decyzji, ale ostatecznie zamknęła teczkę z dokumentami, podniosła się w krzesła, chwyciła leżącą obok torebkę i skierowała się do wyjścia.

– No dobrze – oznajmiła, mijając Rafała, który uśmiechnął się od ucha do ucha, widząc, że odniósł zwycięstwo. – Obym tego nie żałowała – dodała pół żartem, pół serio.

Listy z przyszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz