XXVII

138 11 21
                                    

Na stole leżało dwanaście kartek zapisanych trzema różnymi charakterami pisma. Alicja brała po kolei każdą do ręki i czytała znajdujący się na nich tekst. Próbowała wyłapać w tych wiadomościach chociażby nutkę fałszu. Nie mogła jednak zaprzeczać temu, że wszystkie te słowa były przepełnione nadzieją i pozytywnym przesłaniem. Najdłużej analizowała listy napisane męską ręką, ale nawet w tych surowych, kanciastych słowach nie potrafiła doszukać się niczego nieszczerego.

Westchnęła ciężko, odkładając list napisany przez Rafała datowany na jej urodziny. Była przytłoczona całą tą sytuacją i wciąż nie potrafiła jasno określić, jak czuła się, odkrywszy prawdę o wiadomościach z przyszłości. Dopiero kiedy nieco ochłonęła po konfrontacji z Kalczyńskim, zdała sobie sprawę, że wciąż nie znała tożsamości dwóch pozostałych autorek. Właściwie mogła zapytać o nie panią Jolę, ale uznała, że woli tego nie wiedzieć. Poza tym nie czuła się jeszcze gotowa na rozmowę z Guzowską. Wiedziała, że niedoszła teściowa chciała dla niej jak najlepiej i dlatego pozwoliła swojej psycholożce na ten eksperyment z listami. Ala czuła jednak, że nie powinna poruszać tego tematu, zanim sama się z nim nie upora, bo mogłaby powiedzieć kilka słów za dużo, które niekorzystnie wpłynęłyby na ich relację.

Doszła do wniosku, że dłuższe przyglądanie się listom do niczego jej nie zaprowadzi, więc zaczęła chować je do kopert, które odłożyła na kanapę. Wśród nich znalazła również taką, która zawiera plik zdjęć – tych podarowanych jej przez Rafała. Ostrożnie wyciągnęła fotografie. Uśmiechnęła się lekko, oglądając te, które Kalczyński zrobił podczas jej przyjęcia urodzinowego. Przedstawiały osoby, na których naprawdę jej zależało. I którym zależało na niej. Bawiący się z Luną Dominik i Tosia, śmiejący się z czegoś Anita i Maciek, uśmiechnięta pani Jola, Jacek obejmujący czule Honoratę. Nawet jej ojciec znalazł się w jednym z kadrów. No i oczywiście ona sama – nieco zakłopotana, kiedy goście zaczęli śpiewać „sto lat". Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Poza jednym. Żadne ze zdjęć nie przedstawiało mężczyzny, który stałby u jej boku. Nie była tylko pewna, kogo tak naprawdę chciałaby na takiej fotografii zobaczyć – Mateusza czy Rafała.

Ostatnia myśl nią wstrząsnęła. Czy naprawdę była w stanie pozwolić, aby Kalczyński zajął miejsce jej narzeczonego? Jeszcze kilka dni temu była przekonana, że wciąż kocha Mateusza całym sercem, i nie wyobrażała sobie, aby w najbliższym czasie mogła kimś go zastąpić. Nie, nie zastąpić. Nie zamierzała szukać zamiennika. I jeśli dla kogokolwiek znajdzie się jeszcze miejsce w jej sercu, to nie powinna go porównywać z Guzowskim. Skrzywdziłaby tym siebie i tego mężczyznę.

Nie mogła jednak zaprzeczyć, że Rafał i Mateusz byli do siebie podobni. Również pod względem wyglądu zewnętrznego, ale przede wszystkim z charakteru. Uczynni, zabawni, opiekuńczy. To te cechy, które ujęły ją w nich obu. Mimo to chciała wierzyć w to, że nie tylko z tego powodu zbliżyła się do Kalczyńskiego. Bo gdyby było inaczej, to Rafał nie byłby jedyną nieszczerą osobą w ich relacji. Tyle że ona oszukiwałaby zarówno jego, jak i siebie.

Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewała się nikogo, ale czasy kiedy nie otwierała zarówno zapowiedzianym, jak i niezapowiedzianym gościom, już dawno odeszły w zapomnienie. Dlatego też odłożyła zdjęcia na stół, po czym skierowała się do hallu.

Pod drzwiami kręciła się już Luna, która jeszcze chwilę temu przysypiała w legowisku. Ala odciągnęła ją nieco, po czym otworzyła drzwi, za którymi stała Honorata.

– Cześć, kochana! – zawołała Suchocka, wchodząc do środka. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Jacek umówił się z kumplami na popijawę, a ja nabrałam ochoty na tort bezowy – pokazała na trzymaną w ręce paczuszkę owiniętą w biały papier – i w drodze powrotnej z cukierni pomyślałam sobie, że wpadnę na ploteczki.

Listy z przyszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz