XV

161 14 33
                                    

Po niezbyt pogodnym początku tygodnia weekend postanowił zaskoczyć wysoką, jak na późny maj, temperaturą i pełnym słońcem. Alicja uznała, że to idealna okazja, aby w końcu skorzystać z przygotowanego do jazdy roweru. Tak więc po wykonaniu wszystkich sobotnich prac porządkowych przebrała się w sportowy strój, przygotowała niewielki plecak, do którego oprócz telefonu wrzuciła coś do picia i małą przekąskę, po czym wyszła z domu i skierowała się do pomieszczenia gospodarczego.

Chwilę później wyprowadzała już rower przed bramę, zastanawiając się, jaką trasę wybrać. Z Mateuszem mieli kilka ulubionych ścieżek, którymi jeździli wymiennie, w zależności od tego, ile mieli czasu i na jaką trudność trasy nabrali ochoty. Na początek sezonu zazwyczaj wybierali tę najkrótszą i najprostszą, aby nie nabawić się zbyt dużych zakwasów, gdyż oboje musieli być w pracy pełni sprawni. Ala całymi dniami biegała po hotelu w szpilkach, a Mateusz w każdej chwili musiał być gotowy na największy wysiłek fizyczny.

Mając na uwadze zasadność tego postanowienia, zdecydowała się skierować do pobliskiego parku, który łączył się z lasem. Czuła, że jej mięśnie, po miesiącach bezruchu, nie są jeszcze gotowe na wyboiste ścieżki, ale parkowe alejki powinny być w sam raz. Spodziewała się, że przy takiej pogodzie natknie się tam na sporo ludzi, w tym znajomych z okolicy, ale przekonała samą siebie, że to najwyższy czas zmierzyć się z taką ewentualnością. W hotelu też oczywiście nieustannie miała kontakt z ludźmi, ale to byli głównie nieznajomi, którzy nic o niej nie wiedzieli. Dzięki temu unikała niezręcznych rozmów i współczujących spojrzeń, ale wiedziała, że i tak od nich nie ucieknie. W końcu wpadnie na jakąś koleżankę czy sąsiada z końca ulicy, którzy doskonale wiedzieli, co ją spotkało. I będzie musiała stawić temu czoła. Może to czas, aby przekonać się, czy potrafi już rozmawiać o tym bez ronienia łez i ściśniętego gardła.

Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk zatrzaskującej się nieopodal furtki. Obróciła się w prawo i kilkanaście metrów dalej dostrzegła Rafała. Szatyn zakładał właśnie kask na głowę, a obok stał jego rower. Ala mimowolnie uśmiechnęła się lekko pod nosem. Z każdym kolejnym spotkaniem odkrywała, że łączyło ją z Kalczyńskim naprawdę sporo.

– Cześć! – zawołała, kiedy sąsiad chciał już wsiadać na rower i udać się w przeciwnym kierunku niż ona.

– O, cześć – odparł nieco zaskoczony. Wciąż czuł się odrobinę dziwnie, kiedy to Alicja zaczynała rozmowę, bo na początku ich znajomości nic nie wskazywało na to, aby chciała ją pogłębiać. – Widzę, że ty też uznałaś, że to idealne popołudnie na przejażdżkę – dodał z uśmiechem, wskazując na jej rower.

– Tak, do tej pory jakoś nie miałam czasu, ale w końcu udało mi się znaleźć chwilę – odpowiedziała. – A do tego pogoda dopisuje. Grzech nie skorzystać.

Rafał kiwnął głową na zgodę, bo sam doskonale wiedział, jak ciężko wygospodarować chociaż dwie-trzy godziny dla własnej przyjemności. Tego dnia też miał być zawalony robotą, ale jedna z sesji przesunęła się na następny tydzień, dzięki czemu zyskał odrobinę wytchnienia. I postanowił przeznaczyć ją właśnie na rowerową przejażdżkę, bo nie był na żadnej od czasu tamtej zakończonej wielką ulewą.

– Gdzie się wybierasz? – zagadnęła Alicja. – Przetestowałeś już wszystkie okoliczne trasy?

Sama właściwie nie wiedziała, po co o to pyta, bo Rafał mógł to odebrać jako zawoalowaną sugestię, aby skorzystali z okazji, że na siebie wpadli, i wybrali się gdzieś razem. W pierwszej chwili ten pomysł wydawał się jej kiepski, ale szybko uznała, że może wcale nie był taki zły. Co prawda nastawiała się na samotną wycieczkę, ale towarzystwo szatyna mogło się okazać całkiem miłe.

Listy z przyszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz