— Czyli pracujesz w radiu? — zagadałam chłopaka, a on pokiwał głową. — Zawsze mnie to ciekawiło. W sensie, wydaje się super.
— Jest super. — powiedział Jan, podając mi drinka. — W szkole miałem zajęcia w radiu i nigdy na nie nie poszedłem. No i los jednak chciał, żebym poszedł.
Uśmiechnęłam się szczerze.
— A ty co robisz?
— Studiuję medycynę. Od października zaczynam drugi rok. — odpowiedziałam, a on wykrzywił twarz w lekkim zaskoczeniu.
— Podziwiam, serio. To temu pytałaś czy studiuję? — zaśmiał się, a ja przytaknęłam. — Zastanawiam się, czy nie wrócić na studia. W sumie, chciałbym się nadawać na lekarza albo coś takiego.
— Medycyna jest fajna, ale ciężka. Mi się dużo rzeczy zwaliło na głowę na początku nauki, myślałam, że zrezygnuję. — westchnęłam, a on z zaciekawieniem kazał mi kontynuować. — Po pierwsze, przeprowadzka. Ogólnie jestem z Łodzi, więc musiałam zmienić miasto i zamieszkać bez rodziców. Po drugie, na pierwszym roku naprawdę dużo materiału jest. Po trzecie, mam straszne wyrzuty sumienia, że obarczam rodziców kosztami, bo Warszawa jest droga, a ja nie miałam czasu na pracę. No i po czwarte, poszłam do szkoły rok wcześniej, a urodziny mam w listopadzie, więc nie miałam nawet osiemnastu lat, gdy zaczynałam studia.
— Czyli ty jesteś rocznik dwa tysiące jeden? — zapytał zdziwiony, a ja wywróciłam oczami i pokiwałam głową. — O, kurwa, ja cię zapoznam z Matczakiem.
— Tylko to zapamiętałeś z mojej wypowiedzi? — prychnęłam, a on się zaśmiał.
— Pamiętam chyba wszystko. Szczerze, szanuję, że wytrwałaś. Nie wierzę, że nie masz jeszcze dziewiętnastu lat. Trzy lata różnicy, młoda.
— Jak jeszcze raz wypomnisz mi wiek, to wychodzę. — skomentowałam ze śmiechem, a on podniósł ręce w geście obronnym. — Nie no, tak serio, nienawidzę tego. Nasłuchałam się przez całe moje życie już za dużo.
— Zapamiętam. — skinął lekko głową, więc posłałam mu wdzięczny uśmiech, a do pomieszczenia wszedł Janigunz.
— Nie chcę się wpierdalać, ale się wpierdolę. — wypalił brunet, na co prychnęłam lekko. Szczerze, trochę się go bałam. — Wracam do chaty, siema.
Wyszedł, a ja byłam lekko zmieszana. Wyjęłam z kieszeni telefon i zobaczyłam, że było już sporo po czwartej.
— Właściwie, ja też powinnam się zbierać. — zwróciłam się do Jana.
— Daleko mieszkasz?
— Powinnam ci mówić? — zaśmiałam się. — Rondo ONZ.
— Mam niedaleko, jak chcesz to możemy się przejść z buta i jeszcze pogadać. — zaproponował, a ja się zgodziłam.
Dopiłam zawartość kubka i wyszliśmy na zewnątrz. Był sierpień, ale o tej godzinie nie było najcieplej, więc wyjęłam z torebki bluzę i założyłam ją na siebie.
— Powinienem zaproponować ci moją, ale widzę, że jesteś niezależna. — skomentował, a na co lekko się zaśmiałam.
Parę rozmów o życiu i wypalonych papierosów później, byliśmy pod moim blokiem.
— Chcesz wejść? — zapytałam, a on spojrzał na mnie z lekkim zawahaniem.
— Nie, słońce już wschodzi, czas do domu. — posłał mi uśmiech, a ja skinęłam głową.
— To dziękuję za dziś. — objęłam go, a on odwzajemnił uścisk. Odsunęłam się i zaczęłam zmierzać do klatki, w międzyczasie szukając kluczy w torebce, kiedy mnie zawołał.
— Hela, jesteśmy w kontakcie.
— Jesteśmy. — przytaknęłam i otworzyłam drzwi, a następnie weszłam do windy, która zawiozła mnie na ósme piętro.
Mieszkanie było puste, bo Oliwka była u Karola, więc nie musiałam się przejmować niczyją obecnością. Oparłam się o ścianę i westchnęłam ciężko. I wtedy zdałam sobie sprawę z jednej, istotnej rzeczy.
Nawet nie wymieniliśmy się numerami.
Rano obudził mnie trzask drzwi wejściowych, a następnie wrzask przyjaciółki, która wparowała do mojego pokoju. Walnęła się na moim łożku, a ja jęknęłam.
— Jak było? Mów wszystko. Ja pierdole, chciałabym mieć takie szczęście, jak ty. — zaczęła i nie zamykała jej się buzia.
— Oliwka, cicho bądź, mam kaca.
Dziewczyna wywróciła oczami i opuściła pomieszczenie, aby niedługo później wrócić z kawą, wodą i tabletkami.
— Mów. — rozkazała, a ja westchnęłam ciężko i zaczęłam opowiadać jej wszystko po kolei.
— Czyli w sumie chuj, bo nie mam jak się z nim skontaktować. Poza tym to bez sensu. Było fajnie, ale to nie ma szans na dłuższą znajomość. — podsumowałam, a szatynka zmroziła mnie wzrokiem.
— Bo? — prychnęła. — Napisz do niego na instagramie.
— Nie odpisze.
— Skąd wiesz? Hela, dostałaś taką szansę...
— Szansę? Oliwka, on się różni od innych tylko tym, że mu się udało w życiu. Co ma być to będzie. Jak mamy się jeszcze kiedyś spotkać, to się spotkamy, koniec tematu.
— Ok, ale jak nic nie będziesz robić, to los sam wszystkiego nie załatwi. A szansę dostałaś, żeby w końcu ruszyć naprzód, Helena. — spojrzałam na nią krzywo i chciałam już się odezwać, ale przerwała mi. — Jeśli twierdzisz, że nie tkwisz w miejscu, to czemu uważasz, że nic nie będzie z tej znajomości?
Zamilkłam na chwilę. Zawsze miała cholerną rację, a ja nigdy nie umiałam się przyznać. Wzruszyłam ramionami.
— Mogę ci rozprawkę napisać o tym. Po pierwsze, to zbyt niekomfortowe dla nas obojga. Ja czuję się zestresowana faktem, że dopiero co słuchałam jego muzyki. Wyobraź sobie, co on musi myśleć. — prychnęłam. — Po drugie, mamy się teraz zaprzyjaźnić? Przecież to jakiś absurd.
— W rozprawce zawsze były co najmniej trzy argumenty. — powiedziała śmiertelnie poważnie, przez co zmarszczyłam czoło.
— Tak, boję się nowych relacji, boję się otwierać i zbliżyć do kogoś nowego. — wypaliłam, a ona spojrzała na mnie dumnym wzrokiem.
— Hela, idź w końcu do psychologa.
— Nie mogę, to kolejne wydatki.
Szatynka westchnęła ciężko, ale wiedziała, że tej dyskusji już nie wygra. Wstała ociężale i wyszła z mojego pokoju, a ja zostałam sama.
Położyłam się na plecach i wpatrując się w sufit, zaczęłam myśleć o wszystkim.
Po co mi twój numer, jak mam tyle swoich?
// jesteście NAJSLODSI uwielbiam, więc za takie miłe przyjęcie, wstawiam jeszcze jeden rozdział .
CZYTASZ
bawić nie kochać | Jan-rapowanie
Fanfiction- Zaczynam podejrzewać, że po prostu na mnie lecisz. - skomentowałam. I pewnie nie będę pamiętać tej rozmowy. - Masz ochotę iść zapalić? - zapytał ze śmiechem, a ja przytaknęłam i wyszliśmy razem na podwórko. I znów paliliśmy najebani, gadaliśmy o...