episode twelve

2.1K 106 11
                                    

Otworzyłam leniwie oczy i przetarłam twarz. Czułam się, jakby ktoś uderzył w moją głowę tępym narzędziem. Przeturlałam się lekko na łożku i wyciągnęłam rękę, aby wziąć z podłogi butelkę z wodą. Odkręciłam ją i upiłam ogromnego łyka. Potrzebowałam tego.

Przerzuciłam swoje nogi na podłogę i wstałam, po czym skierowałam się do kuchni. Jak zaraz nie wypije tabletek to umrę.

— Królewna wstała. — zaśmiała się Oliwia, a ja spojrzałam na nią, błagalnym wzrokiem. — Zadzwoń do Janka i mu podziękuj.

Wykrzywiłam twarz w niezrozumieniu i otworzyłam szafkę z lekami.

— Gdyby cię nie odprowadził, to byś leżała gdzieś w rowie, pewnie. — wzruszyła ramionami, a we mnie uderzyły wspomnienia z wczorajszej nocy.

Zacisnęłam usta w wąską linię. Nienawidzę alkoholu i życia.
Nie skomentowałam jej słów, tylko wypiłam przeciwbólowe, po czym odepchnęłam się od blatu. Marzyłam, żeby wrócić pod kołdrę.

— Poważnie, Hela. I możliwe, że coś mu wczoraj nagadałaś. Mówił, że nieważne, bo byłaś pijana, ale widziałam, że chyba niezbyt był zadowolony. — powiedziała, gdy wyszłam już z kuchni, na co ciężko westchnęłam. — Nie wiem, co ty wczoraj odjebałaś, ale więcej cię nigdzie samej nie zostawię.

— Daj mi spokój.

Położyłam się, a moją głowę zaczęły ogarniać nieznośne myśli. Wszystko od siebie odpychałam, bo czułam się naprawdę źle i nie chciałam pamiętać.
Okazało się, że przysnęłam, a kiedy się obudziłam, była już szesnasta. Wzięłam telefon i poczułam, że jestem głodna.

Pizza będzie najlepszym rozwiązaniem.

Półtorej godziny później, siedziałam ze swoją przyjaciółką w salonie i zajadałam się jedzeniem.

— Nic ci nie powiedział, prawda? — zaczęłam temat, a ona pokręciła głową.

— Zadzwoń do niego. — poradziła, a ja jęknęłam.

— Skoro jest na mnie zły, to bez sensu. Poczekam, aż opadną emocje. — zaczęłam, na co wywróciła oczami. Nie skomentowała tego, bo wiedziała, że jestem uparta.

Wieczorem dostałam wiadomość.

od Janek: jak się czujesz?

Nie spodziewałam się, że tak szybko napisze.

do Janek: dobrze

do Janek: jestes zły?

od Janek: nie

Uff.

Jakiś czas później, gdy spotkaliśmy się w końcu, siedzieliśmy i piliśmy wino.

— Co ci nagadałam? — zapytałam w końcu. Męczyło mnie to każdego dnia.

— Już nie pamiętam. — wzruszył ramionami i napił się z butelki, a ja zmrużyłam oczy. Nie wierzyłam mu. — Słyszałem, że poznałaś Matczaka.

— Hm? — zmarszczyłam czoło. — A, Michał?

Pokiwał głową, a do mnie dotarły wspomnienia z naszej rozmowy. Chyba wolałam nie pamiętać.
Spięłam się i ogarnęły mną nieprzyjemne emocje.

Ty go nie znasz.

Zacisnęłam usta w wąską linię, a guła w gardle zaczęła mnie dusić. Zabrałam od blondyna alkohol i upiłam łyka.
Między nami zapanowała cisza, ale w mojej głowie panował chaos, a głosy w niej przekrzykiwały się nawzajem.

— Dziękuję. — odezwałam się, po chwili. Spojrzał na mnie pytająco. — Że mnie odprowadziłeś. Tylko nie wiem, skąd się tam wziąłeś.

Zaśmiał się.

— Michałek.

Czyli niedość, że męczyły mnie przez niego wyrzuty sumienia, to okazało się, że mój moralniak też był spowodowany jego zachowaniem.

— Nie musisz się martwić. — skomentował, a ja zmarszczyłam brwi i przeniosłam swój wzrok na niego. — No, na luzie. Zapomnij o tym, że cokolwiek mi mówiłaś.

Wstał i podał mi rękę, którą niepewnie chwyciłam.

— Dawno nie byliśmy w Newonce, za dwie i pół godziny zaczynam audycje, więc możemy jeszcze coś tam sobie wypić.

Uśmiechnęłam się pod nosem, a jakiś czas później byliśmy już w barze i czekaliśmy, aż chłopak za ladą poda nam alkohol.

— Największy plus naszej znajomości, to to, że jak tu z tobą przychodzę, to piję za darmo. — wypaliłam, a on zmrużył oczy. — Żartuję. Albo i nie.

Dawno nie bawiłam się, aż tak dobrze, jak tego wieczoru i żałowałam, że zaraz będę musiała wracać do domu.

— Nie chcesz zobaczyć, jak wygląda praca w radiu? — zaczął, a ja spojrzałam na niego z zawahaniem. — My tam się bardziej bawimy, nic nie będziesz mówić na antenie...

— Janek, chciałabym, ale wiesz, że nie chcę się mieszać w...

— Jak się poznaliśmy, to myślałaś, że tu pracuję i to nie był problem. — wzruszył ramionami.

— Jezu, to nie tak, że to problem, że jesteś raperem. — jęknęłam. — Dobrze, pójdę. Ale nie będę przeszkadzać, na pewno?

— Na pewno.

Godzinę później byliśmy już w studiu, a ja przywitałam się z Janigunzem, a następnie z resztą.
I naprawdę wydawali się bardzo sympatyczni.

Z zainteresowaniem podziwiałam i słuchałam chłopców, gdy byli na antenie i piłam z nimi i śmiałam się, gdy z niej schodzili.
Siedziałam obok Jana, który ciągle mnie zagadywał. W pewnym momencie do pomieszczenia weszło dwóch chłopaków, więc spojrzałam na nich.

— Koledzy Michałka. — zwrócił się do mnie Pasula, a ja lekko się zaśmiałam.

Chwilę później, dostałam polany kieliszek, więc stuknęłam się z obecnymi tam osobami i go opróżniłam.

Jan zbliżył się do mnie.

— Idziemy zapalić? — zapytał mnie po cichu, a ja uśmiechnęłam się pod nosem i przytaknęłam, po czym zaczęłam się podnosić, a alkohol w mojej krwi wywołał lekką karuzelę w głowie.

Chcesz się napić, potem wyskoczyć na szluga ze mną.

bawić nie kochać | Jan-rapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz