No i wróciłam na studia. Nauka odciągała mnie od wszystkiego, co akurat mnie męczyło.
Zaczęłam zdawać sobie sprawę, ze swojej samotności. Mój najlepszy przyjaciel mieszkał w Gdańsku, a przyjaciółka spędzała coraz więcej czasu z chłopakiem, przez co mieszkanie ciągle było puste.
Nie miałam w Warszawie dużej ilości znajomych. A przynajmniej, nie na tyle bliskich, żeby się z nimi spotykać poza uczelnią.
Robiłam notatki, kiedy zadzwonił mój telefon. Widząc numer Janka, od razu odrzuciłam połączenie, ale blondyn nie dawał za wygraną.
— Co? — odebrałam w końcu.
— Możemy pogadać?
— O czym? — prychnęłam, ale zignorował moje pytanie.
— Jesteś w domu?
— Ta.
— Zejdź za dwadzieścia minut, proszę.
— Uczę się, nie mogę. — wywróciłam oczami.
— Daj mi dosłownie chwilę. — westchnęłam, ale w końcu uległam.
— Okej.
Przetarłam twarz dłońmi i podeszłam do lustra. No, najlepiej to ja nie wyglądałam. Rozpuściłam włosy i przeczesałam je palcami, a następnie zaczęłam doprowadzać się do ładu.
Punktualnie wyszłam z mieszkania, a Jan już czekał na dole.
— Piłeś? — zapytałam, zanim jeszcze zdążył się przywitać, a on pokręcił głową. Święto. — Mów.
— Przepraszam, naprawdę. Byłem pijany i jak cię zobaczyłem, to przypomniało mi się co powiedziała jedna osoba i, kurwa. No, nie wiem, coś sobie ubzdurałem, zacząłem łączyć nieistniejące fakty. To się nie powinno w ogóle wydarzyć. — powiedział.
— Masz rację, nie powinno. — przytaknęłam, obojętnym tonem.
— Hela, nie chcę się z tobą kłócić.
Wypuściłam głośno powietrze z ust. Prawdę mówiąc, ja też nie chciałam. Nie umiałam tego opisać, ale coś po prostu ciągnęło mnie do blondyna.
— Ostatnia szansa. — skomentowałam, a on uśmiechnął się szeroko i mnie przytulił. — Muszę wracać do nauki.
— Dobra. — odwróciłam się i zaczęłam kierować się do klatki. — Helena, dziękuję.
Złapałam się z nim wzrokiem i kiwnęłam lekko głową, po czym weszłam do środka.
Popieprzone.
Od tej pory spotykaliśmy się co jakiś czas, wychodziliśmy wieczorami się napić, pogadać o życiu albo pomilczeć. Wiedzieliśmy o sobie dużo głupot i historii ze swoich żyć, ale tak naprawdę nie otwieraliśmy się na siebie. Janek nie miał pojęcia, co ja przeżywałam, a ja nie wiedziałam czym zadręcza się on.
Ale oboje mieliśmy problemy, o których zapominaliśmy, będąc razem.
I zawsze byliśmy sami. Ja nie wchodziłam w jego życie, ani on w moje.
— Gramy niedługo koncert w Warszawie. — powiedział któregoś razu, gdy byliśmy nad Wisłą. Przeniosłam swój wzrok na niego z lekkim zaciekawieniem. — Przyjdziesz?
Upił łyka wina, a ja westchnęłam i oparłam brodę o rękę.
— Nie wiem, czy to dobry pomysł.
— Czemu? Później byś wpadła na after, możesz wziąć Oliwkę, czy kogo tam chcesz. — wzruszył lekko ramionami.
— Nie wiem, czy będzie mogła.
— To sama przyjdziesz. — skomentował, a ja pokręciłam głową.
— No co ty. Nikogo tam nie znam, będę tam tak z dupy... — zaczęłam, a Jan wypuścił głośno powietrze i wyjął szlugi, po czym poczęstował mnie.
Zaciągnęłam się używką.
— Zapytam Oliwię, zobaczymy. — odezwałam się po chwili ciszy, a on skinął na znak, że rozumie.
Moja przyjaciółka stwierdziła, że dawno nie spędzałyśmy razem czasu i że to świetny pomysł.
No więc, chwilę przed koncertem, siedziałyśmy na backstage'u i podziwiałyśmy, jak wszystko wygląda od wewnątrz. I powiedzieć, że czułam się niekomfortowo, to nic nie powiedzieć.
Ciągle mijały nas różne osoby, które doskonale znały się z Jankiem, organizatorzy, jego przyjaciele, znajome. Każdy patrzył się na nas z lekką konsternacją i nie dziwię się. Byłyśmy obce, a ja zdziwiłabym się, gdyby ktokolwiek wiedział o moim istnieniu.
Koncert był fajny, ale czułam się nieswojo i przez to nie umiałam się bawić. Liczyłam, że alkohol pomoże mi się rozluźnić i na początku tak też było. Zapoznałyśmy się z paroma osobami, ale aktualnie to bardziej Oliwka z nimi gadała, a ja siedziałam obok, obserwując wszystkich.
— Idę zapalić. — poinformowałam szatynkę, a ona kiwnęła głową.
Siedziałam na betonowym murku, zaciągając się używką i patrząc na przejeżdżające samochody, gdy poczułam znajome perfumy. Kątem oka widziałam, jak Jan siada obok mnie.
— Co tam? — zapytał, a ja strzepnęłam popiół na ziemię.
— Chyba będę zaraz zawijać.
— Czemu? — spojrzałam na niego, a jego twarz lekko się skrzywiła. Wzruszyłam ramionami. — Fajnie jest, no co ty?
— Powiedzmy. — powiedziałam i uśmiechnęłam się.
— Chodź, pójdziemy się napić i zobaczysz, że będzie fajnie.
Pociągnął mnie za rękę, a ja wywróciłam oczami i wypuściłam papierosa z dłoni. I miał rację, bawiłam się już dużo lepiej. Wypiliśmy zdecydowanie za dużo szotów.
I znów się całowaliśmy, gdzieś na boku.
A później, znowu zachowywaliśmy się, jak znajomi.
I wróciłam do domu i przez parę tygodni się do siebie nie odzywaliśmy.
I wtedy znów poczułam ogarniające mnie poczucie samotności i milion innych negatywnych emocji. Nie umiałam się odezwać do nikogo.
Oprócz niego.
— Co robisz? — zapytałam niepewnie, gdy Jan odebrał telefon.
— Jestem w studiu, ale zaraz wychodzę. Co jest?
— Wino?
— Możesz wpaść do mnie za jakieś półtorej godziny, wyślę ci adres. — zaproponował, na co lekko się uśmiechnęłam.
— Będę.
Ogarnęłam się i punktualnie zjawiłam się na miejscu. Zapukałam do drzwi, a po chwili blondyn mi otworzył. Podałam mu wino, a on gestem dłoni zaprosił mnie do środka.
I znów czuliśmy się mniej sami.
Tylko po to, żeby parę godzin być tak zakochani.
CZYTASZ
bawić nie kochać | Jan-rapowanie
Fanfiction- Zaczynam podejrzewać, że po prostu na mnie lecisz. - skomentowałam. I pewnie nie będę pamiętać tej rozmowy. - Masz ochotę iść zapalić? - zapytał ze śmiechem, a ja przytaknęłam i wyszliśmy razem na podwórko. I znów paliliśmy najebani, gadaliśmy o...