14. Leżąca strzykawka.

485 44 2
                                    

Do pokoju wlewało się światło. Sarah próbowała usiąść, ale miała wirowanie w głowie. Przyjemności wczorajszego dnia, dzisiaj dawały we znaki. Starając się nie ruszać głową, opuściła nogi na podłogę. Nieuważnie depcząc po porzuconej na podłodze sukience, wstała i udała się do łazienki. Jedyne o czym dzisiaj marzyła to kawa i prysznic.

Nagle przypomniała sobie. Zapatrzyła się na sukienkę. On tu był i... prawie wylądowali w łóżku. Ogarnęła ją złość, nie mogła uwierzyć w swoje wczorajsze niepojęte i prowokujące zachowanie. Przecież nawet go nie lubię, nie znoszę, a zachowywałam się jak wygłodniała suczka mająca cieczkę. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że on nawet mnie nie chciał. Boże, jaka ze mnie jest idiotka. Po co tyle piłam?
Zezłoszczona cisnęła sukienką w ścianę.

- Dzień dobry. - Pokojówka przywitała Sarah. - Podać śniadanie do pokoju?

- Tylko kawę. Zresztą, zejdę na dół.

- Piękny dziś dzień.

- Rzeczywiście piękny. - Zauważyła promiejące słońce.

Przez alkohol czuła się fatalnie i jeszcze świadomość, że James był w nocy - super rozpoczynała dzień. Tylko niech reszta dnia będzie pełna spokoju - prosiła w duchu.

Nagle usłyszała huk tłuczonych naczyń i przeraźliwy krzyk. Poszła do źródła wrzasku i płaczu zarazem. Pokojówka klęczała w drzwiach i trzęsącą reką wskazała na pokój.
Sarah się przeraziła. Panował półmrok, ale światło jasno oświetlało leżącą na podłodze Melanie. Blondynka otrząsnęła się z pierwszego szoku i podbiegła do niej. Sprawdziła jej tętno. Wyczuwalne, ale słabe. Na podłodze zauważyła leżącą strzykawkę.

To wiele wyjaśniało. Przedawkowała.

- Sarah... Dobry Boże, co się stało? - W drzwiach stanął blady Damian.

- Żyje. Chyba przedawkowała narkotyki. Dzwoń po karetkę!

- Żyje? - zapytał drżącym głosem.

- Szybko, dzwoń! Jest puls, ale słaby.

- Takie krzyki z rana? - W hollu pojawił się Kasander. - Boże! Melanie!

- Karetka! - krzyknęła Sarah. - Niech ktoś w końcu dzwoni po tę cholerną karetkę!

Kasander wybiegł z pokoju, a Damian stał jak słup soli.

- Tu leży strzykawka. Na pewno przedawkowała. Damian, wiedziałeś, że ona to bierze?

- Brała heroinę, ale myślałem, że z tym skończyła. Jesteś pewna, że ona...

- Tak. Nie martw się. Zaraz nadejdzie pomoc.

Wyraz oczu Damiana był pusty, inny, można powiedzieć, że przerażająco stracony.

Nieprzytomną Melanie transportowano helikopterem do Aten. Damian poleciał wraz z nią, a Kasander i Chloe zaczęli się przygotować do swojego lotu. Sarah obserwowała helikopter jak wzbija się w powietrze, targając przy tym gałęzie drzew i włosy. Nigdy nie zapomni wyrazu twarzy Damiana, bladej i skamieniałej. Odwróciła się i w drzwiach zobaczyła Kasandra.

- W salonie jest Maltratolos - powiedział. - Przykro mi, że musiały cię spotkać takie rzeczy.

- To nie twoja wina.

Poszli razem do salonu.

- To musi być dla was trudne. Dla wszystkich. - Funkcjonariusz rozejrzał się po obecnych. - Postaramy się zachować jak największą dyskrecję, panie Karagounis. Zrobię, co się da, by nie mieszać do tego prasy, ale próba samobójcza w państwa rodzinie... Wstępnie można stwierdzić, że pańska kuzynka celowo przedawkowała heroinę. Pani Cooper, to pani znalazła panią Melanie Karagounis?

- Właściwie to znalazła ją pokojówka. Ja podeszłam, żeby zobaczyć, co się stało.

- To pani wezwała karetkę?

- To ja wezwałem - odezwał się Kasander.

- A kto z państwa znalazł to? - Podniósł strzykawkę w przezroczystej torebce.

- Ja. Leżała na ziemi - powiedziała Sarah.

- Panie Karagounis, czy wiedział pan, że pańska kuzynka zażywa heroinę?

- Wiem, że miała problem z narkotykami. Półtora roku temu leczyła się w klinice. Myślałem, że... Gdybym wiedział, że nadal jest... chora, zrobiłbym wszystko, aby jej pomóc.

- A czy ma pan jakiekolwiek pojęcie, gdzie pańska kuzynka zaopatrywała się w narkotyki? - wypytywał, pisząc coś w notesie.

- Nie.

- Rozumiem. - Ponownie przeleciał wzrokiem po wszystkich obecnych. - Pani Karagounis mieszka w Atenach, więc będę musiał nawiązać współpracę z tamtejszą policją.

- Proszę robić, co do pana należy.

- Zostawię już państwa. Do widzenia.

- Zadzwonię do jej matki - powiedział Kasander i wyszedł.

W całym domu była niezmierna cisza. Ciężka atmosfera przeszywała i zatruwała powietrze. Kto by pomyślał, że pobyt tutaj przyniesie tyle zmartwień.

- Kasander. Wiem, jakie to dla was straszne, a nie chcę wam przeszkadzać. Powinnam wrócić do Nowego Jorku.

- Nie Sarah, zostań. Zostań dla Chloe. Twoja obecność jest dla niej ważna. Musimy lecieć do Aten. Przez kilka dni będę musiał zostać tam i łatwiej będzie mi odesłać Chloe wiedząc, że ty z nią będziesz.

- Oczywiście. Będę.

- Jesteś dobrą przyjaciółką. Będziemy musieli zostawić cię tu przynajmniej na jedną dobę. Potem Chloe wróci. Damian może zostanie w Atenach, musi przygotować papiery dotyczące pracy Melanie. Poproszę Jamesa, żeby do ciebie zajrzał i zaopiekował się tobą.

- Nie! - zareagowała przesadnie. - Nie ma takiej potrzeby. Nic mi nie będzie. Naprawdę. Kiedy wyjeżdzacie?

- Za godzinę.

- Kasander, to na pewno był wypadek. - Położyła rękę na jego ramieniu.

- Będę musiał przekonać o tym matkę Melanii, bo rozmowa przez telefon nic nie dała.

- Takie wiadomości zawsze są ciężkie. Pójdę do Chloe, zobaczę czy mnie nie potrzebuje.

- Racja. Idź.

W świetle Księżyca ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz