Do pokoju wlewało się światło. Sarah próbowała usiąść, ale miała wirowanie w głowie. Przyjemności wczorajszego dnia, dzisiaj dawały we znaki. Starając się nie ruszać głową, opuściła nogi na podłogę. Nieuważnie depcząc po porzuconej na podłodze sukience, wstała i udała się do łazienki. Jedyne o czym dzisiaj marzyła to kawa i prysznic.
Nagle przypomniała sobie. Zapatrzyła się na sukienkę. On tu był i... prawie wylądowali w łóżku. Ogarnęła ją złość, nie mogła uwierzyć w swoje wczorajsze niepojęte i prowokujące zachowanie. Przecież nawet go nie lubię, nie znoszę, a zachowywałam się jak wygłodniała suczka mająca cieczkę. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że on nawet mnie nie chciał. Boże, jaka ze mnie jest idiotka. Po co tyle piłam?
Zezłoszczona cisnęła sukienką w ścianę.- Dzień dobry. - Pokojówka przywitała Sarah. - Podać śniadanie do pokoju?
- Tylko kawę. Zresztą, zejdę na dół.
- Piękny dziś dzień.
- Rzeczywiście piękny. - Zauważyła promiejące słońce.
Przez alkohol czuła się fatalnie i jeszcze świadomość, że James był w nocy - super rozpoczynała dzień. Tylko niech reszta dnia będzie pełna spokoju - prosiła w duchu.
Nagle usłyszała huk tłuczonych naczyń i przeraźliwy krzyk. Poszła do źródła wrzasku i płaczu zarazem. Pokojówka klęczała w drzwiach i trzęsącą reką wskazała na pokój.
Sarah się przeraziła. Panował półmrok, ale światło jasno oświetlało leżącą na podłodze Melanie. Blondynka otrząsnęła się z pierwszego szoku i podbiegła do niej. Sprawdziła jej tętno. Wyczuwalne, ale słabe. Na podłodze zauważyła leżącą strzykawkę.To wiele wyjaśniało. Przedawkowała.
- Sarah... Dobry Boże, co się stało? - W drzwiach stanął blady Damian.
- Żyje. Chyba przedawkowała narkotyki. Dzwoń po karetkę!
- Żyje? - zapytał drżącym głosem.
- Szybko, dzwoń! Jest puls, ale słaby.
- Takie krzyki z rana? - W hollu pojawił się Kasander. - Boże! Melanie!
- Karetka! - krzyknęła Sarah. - Niech ktoś w końcu dzwoni po tę cholerną karetkę!
Kasander wybiegł z pokoju, a Damian stał jak słup soli.
- Tu leży strzykawka. Na pewno przedawkowała. Damian, wiedziałeś, że ona to bierze?
- Brała heroinę, ale myślałem, że z tym skończyła. Jesteś pewna, że ona...
- Tak. Nie martw się. Zaraz nadejdzie pomoc.
Wyraz oczu Damiana był pusty, inny, można powiedzieć, że przerażająco stracony.
Nieprzytomną Melanie transportowano helikopterem do Aten. Damian poleciał wraz z nią, a Kasander i Chloe zaczęli się przygotować do swojego lotu. Sarah obserwowała helikopter jak wzbija się w powietrze, targając przy tym gałęzie drzew i włosy. Nigdy nie zapomni wyrazu twarzy Damiana, bladej i skamieniałej. Odwróciła się i w drzwiach zobaczyła Kasandra.
- W salonie jest Maltratolos - powiedział. - Przykro mi, że musiały cię spotkać takie rzeczy.
- To nie twoja wina.
Poszli razem do salonu.
- To musi być dla was trudne. Dla wszystkich. - Funkcjonariusz rozejrzał się po obecnych. - Postaramy się zachować jak największą dyskrecję, panie Karagounis. Zrobię, co się da, by nie mieszać do tego prasy, ale próba samobójcza w państwa rodzinie... Wstępnie można stwierdzić, że pańska kuzynka celowo przedawkowała heroinę. Pani Cooper, to pani znalazła panią Melanie Karagounis?
- Właściwie to znalazła ją pokojówka. Ja podeszłam, żeby zobaczyć, co się stało.
- To pani wezwała karetkę?
- To ja wezwałem - odezwał się Kasander.
- A kto z państwa znalazł to? - Podniósł strzykawkę w przezroczystej torebce.
- Ja. Leżała na ziemi - powiedziała Sarah.
- Panie Karagounis, czy wiedział pan, że pańska kuzynka zażywa heroinę?
- Wiem, że miała problem z narkotykami. Półtora roku temu leczyła się w klinice. Myślałem, że... Gdybym wiedział, że nadal jest... chora, zrobiłbym wszystko, aby jej pomóc.
- A czy ma pan jakiekolwiek pojęcie, gdzie pańska kuzynka zaopatrywała się w narkotyki? - wypytywał, pisząc coś w notesie.
- Nie.
- Rozumiem. - Ponownie przeleciał wzrokiem po wszystkich obecnych. - Pani Karagounis mieszka w Atenach, więc będę musiał nawiązać współpracę z tamtejszą policją.
- Proszę robić, co do pana należy.
- Zostawię już państwa. Do widzenia.
- Zadzwonię do jej matki - powiedział Kasander i wyszedł.
W całym domu była niezmierna cisza. Ciężka atmosfera przeszywała i zatruwała powietrze. Kto by pomyślał, że pobyt tutaj przyniesie tyle zmartwień.
- Kasander. Wiem, jakie to dla was straszne, a nie chcę wam przeszkadzać. Powinnam wrócić do Nowego Jorku.
- Nie Sarah, zostań. Zostań dla Chloe. Twoja obecność jest dla niej ważna. Musimy lecieć do Aten. Przez kilka dni będę musiał zostać tam i łatwiej będzie mi odesłać Chloe wiedząc, że ty z nią będziesz.
- Oczywiście. Będę.
- Jesteś dobrą przyjaciółką. Będziemy musieli zostawić cię tu przynajmniej na jedną dobę. Potem Chloe wróci. Damian może zostanie w Atenach, musi przygotować papiery dotyczące pracy Melanie. Poproszę Jamesa, żeby do ciebie zajrzał i zaopiekował się tobą.
- Nie! - zareagowała przesadnie. - Nie ma takiej potrzeby. Nic mi nie będzie. Naprawdę. Kiedy wyjeżdzacie?
- Za godzinę.
- Kasander, to na pewno był wypadek. - Położyła rękę na jego ramieniu.
- Będę musiał przekonać o tym matkę Melanii, bo rozmowa przez telefon nic nie dała.
- Takie wiadomości zawsze są ciężkie. Pójdę do Chloe, zobaczę czy mnie nie potrzebuje.
- Racja. Idź.
CZYTASZ
W świetle Księżyca ✔️
RomancePierwszy dzień na słonecznej wyspie Lesbos kończy się dla Sarah przemożnym strachem. Zostaje zaatakowana na plaży. W świetle Księżyca widzi twarz oprawcy. Kiedy ponownie spotyka tego mężczyznę, tym razem na eleganckim przyjęciu, jest oszołomiona. N...